"Nasz pies" przesiaduje godzinami przy skrzyżowaniu

Jak było w Wolbromiu, tego nie wiemy, ale zwierzę codziennie godzinami przesiaduje w jednym miejscu. A zbliża się zima i osoby, które dokarmiają czworonoga, obawiają się, że pies wychowywany wcześniej w domu może nie przetrwać mrozów.

Mówią o nim "nasz pies", bo mieszka na os. Łokietka w Wolbromiu już od około czterech miesięcy. Przy bloku nr 24 ma swoje legowisko zrobione z ciepłej kołdry, przy nim miski z jedzeniem i wodą. Przyzwyczaił się do tego miejsca, a mieszkańcy do niego.

- "Nasz pies" ma swój rozkład dnia. Rano czeka na mnie przed blokiem. Jak wychodzę do pracy, zawsze daję mu jeść. Kiedy wracam, czeka przy sklepie, bo wie, że tam robię zakupy. Jest bardzo mądry - opowiada Ewa Dela, mieszkanka os. Łokietka. Codziennie pies siada na chodniku przed cmentarzem przy głównej drodze relacji Kielce - Katowice i czeka. Jak mówią mieszkańcy, czasem potrafi siedzieć tak cały dzień.

Zjawił się nie wiadomo skąd. Przez kilka dni siedział na chodniku. Nie jadł, nie pił, prawie się stamtąd nie ruszał. Był zadbany - świadczy o tym lśniąca sierść i obroża. - Widać, że mieszkał w domu. Myśleliśmy, że może się zgubił, rozwiesiliśmy ogłoszenia. Nic. W końcu zaczęliśmy wynosić mu jedzenie, picie, gdyż było go nam strasznie żal - wspomina pani Ewa.

Krążą plotki, że widziano, jak przy cmentarzu zatrzymuje się ciemne auto ze śląskimi numerami i ktoś wypycha zwierzę na zewnątrz, po czym odjeżdża. Czy tak było? Dziś nikt do końca tego nie potwierdzi, ale faktem jest, że przez kilka tygodni pies bardzo żywo reagował na każde zbliżające się ciemne auto.

- I ciągle wył. Sprawiał wrażenie, jakby był przerażony tym, że został sam. Nie wiedział, co się dzieje - mówią mieszkańcy. - Jest pewne, że ktoś go tu porzucił - nie mają wątpliwości. Tym bardziej że nie jest to pierwsza tego typu sytuacja w okolicy. - Tego typu przypadki, niestety, zdarzają się tu bardzo często - mówi Ewa Barczyk z Urzędu Miasta i Gminy w Wolbromiu. - Zwierzęta siedzą na poboczu i czekają albo ludzie znajdują je przywiązane gdzieś w pobliżu drogi do drzewa. Tego z pewnością nie robią miejscowi. Szczególnie często do takich incydentów dochodzi właśnie przy głównych drogach. - Ludzie jadą na wakacje i wyrzucają zwierzę, bo zaczęło im przeszkadzać - dodaje Barczyk.

Prawdopodobnie tak było i w tym przypadku. - Próbowaliśmy mu znaleźć dom. Zabrać go z tego osiedla, ale on nie chce. Jest bardzo nieufny i mamy wrażenie, że boi się smyczy - zauważa pani Ewa. - Z drugiej strony chyba nie chce się stąd ruszać, może wierzy, że jego pan po niego wróci. A może po prostu stracił zaufanie do ludzi - zastanawia się.

Mieszkańcy os. Łokietka nie mogą zrozumieć, jak można być tak bezwzględnym. - Przez dwa, trzy lata wychowujesz psa, a potem pozbywasz się go w taki sposób. To oburzające - mówi pani Ewa.

Policja ostrzega, że takie postępowanie to przestępstwo. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt pozbycie się w ten sposób psa lub kota stanowi przejaw znęcania się nad czworonogiem. Dlatego apeluje, że jeśli ktoś widzi taką sytuację, proszony jest o spisanie numerów rejestracyjnych auta i zgłoszenie tego na posterunku.- Za takie zachowanie grozi kara nawet do dwóch lat więzienia - informuje Marcin Dzięcioł z Komendy Powiatowej Policji w Olkuszu.

Awantura o Carrefour w Sukiennicach

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!