https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie mogą odzyskać pałacu, pisma utknęły w ministerstwie

Marek Bartosik
Jerzy Larisch i Aleksander Larysz przed pałacem
Jerzy Larisch i Aleksander Larysz przed pałacem fot. archiwum
W Bulowicach przy drodze z Andrychowa do Kęt uwagę podróżnych zwraca bardzo ciekawa budowla. Początek miała romantyczny. Baron Edmund Larisch zbudował ten neogotycki pałac, by swej żonie osłodzić tęsknotę za rodzinną Szkocją. Po II wojnie światowej syn fundatora został go pozbawiony, choć za to, że nie podpisał volkslisty trafił do obozów koncentracyjnych w Dachau i Gusen. Teraz pałac niszczeje, a spadkobiercy nie mogą go odzyskać, bo pisma w tej sprawie od dwóch lat tkwią w szufladach urzędników Ministerstwa Rolnictwa.

- Kosztowało nas to w ubiegłym roku 104 tysiące złotych, a w tym już 36 tysięcy. Musimy ten wydatek ponosić, bo odpowiadamy za pałac - mówi szef biura prasowego Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Na tę kwotę składają się koszty zimowego ogrzewania budynku oraz ochrony jego i otaczającego go parku. I końca tych wydatków nie widać, bo Ministerstwo Rolnictwa aż dziewięciokrotnie przekładało termin załatwienia sprawy.

- Jesteśmy bezradni. Moi krewni z zagranicy nie mogą pojąć, jak to jest, że mamy wyrok sądowy przyznający nam rację, a urzędnicy go nie wykonują i problem ciągle nie jest rozwiązany - mówi Jerzy Larisch.

Starania o zwrot pałacu rozpoczął na początku lat 90. Budynek miał już wtedy nieco ponad 100 lat. Powstał w 1882 roku, kiedy baron Edmund Larisch ożenił się z Jessey Naty Paterson. Przed ślubem mieszkała w szkockim Huntly Castle. Mąż zbudował więc jej neogotycki pałac o powierzchni ok 700 mkw. i otoczył go kilkunastuhektarowym ogrodem w stylu angielskim.

Po II wojnie światowej rodzina w wyniku dekretu o reformie rolnej straciła nie tylko 250 hektarów okolicznych gruntów rolnych i lasów, ale także pałac. Jeszcze w latach 80. znajdował się tam szpitalny oddział odwykowy. Kiedy przeniesiono go do szpitala w Andrychowie, sprawa wydawała się prosta.

Urząd Wojewódzki uznał jednak, że rodzina została po wojnie legalnie pozbawiona pałacu. Tę decyzję zakwestionował sąd administracyjny, który nakazał w 2009 r. ponowne rozpatrzenie sprawy. Tym razem wojewoda (po ponad roku) uznał, że pałacu na podstawie przepisów o reformie rolnej nie można było odebrać właścicielom. Od jego decyzji odwołali się samorząd wojewódzki i gmina Kęty.

Od dwóch lat wszyscy zainteresowani czekają na decyzję Ministerstwa Rolnictwa, które ciągle odsuwa termin rozpatrzenia odwołania, tłumacząc się nawałem podobnych spraw.

- Obawiamy się, że za tym przedłużaniem sprawy kryją się jakieś dziwne interesy. Kilka razy zdarzyło się, że kilkanaście minut po tym jak wychodziłem z Urzędu Marszałkowskiego, na prywatną komórkę łączył się ze mną ktoś oferując kupno pałacu. Jak mówiłem, że sprawa ciągle się toczy, to słyszałem, że rozmówca "poradzi sobie z urzędnikami" - mówi Aleksander Larysz wspierający kuzyna Jerzego w staraniach o zwrot pałacu.

Pałac ciągle jeszcze nie zasługuje na miano ruiny. Zachowały się elementy wyposażenia z pięknym, kasetonowym sufitem, a nawet witraże.

Urząd Marszałkowski nie chce zdradzić, czy ma własne pomysłu na jego zagospodarowanie, czy odwołał się od decyzji tylko pro forma.

Spadkobiercy z kolei zapewniają, że wielu członków ich rozległej rodziny gotowych jest wspomóc ich w przywracaniu pałacu do dawnej świetności.

Zastrzegają jednak zdecydowanie, że nie chodzi im o zorganizowanie tam np. ośrodka spa dla bogatych wybranych, ale urządzenie go tak, by mógł służyć również okolicznym mieszkańcom. Jednak Ministerstwo Rolnictwa nie reaguje na monity, podobnie zresztą jak na nasze pytania w tej sprawie.

Rodzina na całym świecie
Rodzina Larischów pochodzi z Tyrolu. Na Śląsku osiedliła się w XIV w. Dzisiaj jest podzielona na gałąź górnośląską i czesko-austriacką. Jerzy Larisch ma więc krewnych m.in. w Hiszpanii, Brazylii, USA, Niemczech i w Szwajcarii. Jeden z jego przodków dał w XIX w. gminie Kraków pałac Larischa znajdujący się u zbiegu ul. Brackiej i pl. Wszystkich Świętych. Kiedyś siedzibę mieli tam prezydenci miasta, a obecnie zajmuje go Wydział Prawa UJ.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
silesia larisch

taka jest polska wredna , nie odda zniszczy ukradnie

b
bbyr
Oby został ten pałac uratowany. Może przy wsparciu srodków z UE.
o
oburzony
Ja tu czegoś nie rozumiem !!!!! To urzędnicy U.Marszałkowskiego narzekają ile to biedni pieniedzy wydają na utrzymanie pałacu , ale to przecież nie ich pieniadze tylko Nasze?!!!!!! , a mając w ręku wyrok sądu czyli spokojnie mogą oddać Bulowice właścicielom powołując się na niego odwołują sie od decyzji wojewody który na podstawie wyroku zmienia swoją decyzję i chce właścicielom oddać pałac to co niby? odwołując sie chcą , aby wojewoda postąpił wbrew wyrokowi?Przecież to kuriozum jakieś , a raczej grubymi nićmi szyta rzecz.Przecież do tego urzedu od prazu powinno kroczyć CBŚ lub CBA lub przynajmniej RIO i od ud razu wziąć za d*** tych urzędników i wywalić albo wsadzić za marnowanie publicznych Naszych i!!! pieniędzy i niegospodarność!!! albo może rzeczywiście ktoś tam coś kreci , jak mówi pan Aleksander w wywiadzie.Bo z tego co słyszałem jakaś dziwna instytucja geodezyjna czy coś podobnego, właśnie z Krakowa, niby to zarządza albo chce mieć siedzibę w Bulowicach.Sio urzędnicy , wara od prywatnej własności , gdzie są służby nadzorujące gdzie CBŚ i CBA!!!!przecież ta sytuacja to kpina , kuriozum i zwykły przekret urzędu!!!.Pozdrawiam potomków rodu Larisch i życzę wytrwałości w walce z bandą urzędników którzy chyba zapomnieli komu i czemu maja służyć (nie mylić z rzadzić)!!!
M
M.
Zgadzam sie z tobą ;)
o
oh
Coraz częściej zespół Tureta przenosi się na formę majlową. A NFZ nie finansuje leczenia.
P
Polak
Gdyby ten pałac był jakiegoś żydka do dostałby go bez szemrania urzędników,wystarczyłby jakiś " krzywy " papier z opisem że jakiś tam Mosze był kiedyś jego właścicielem a żaden urzędnik nawet by nie sprawdzał ile w tym prawdy na samą myśl że jak nie odda to przyjedzie z israel stado prawników i rozpęta nagonkę o antysemityżmie,tak zostało wyłudzonych sporo nieruchomości w Krakowie i nie tylko.
G
Gośka
Nie jestem w stanie zrozumieć tych decyzji. Kościelne dobra są zwracane bez żadnych wyroków, nawet nienależące do duchowieństwa, a prywatnej własności nie można odzyskać, twierdząc, że rodzina została po wojnie legalnie pozbawiona pałacu. Przecież to jest identyczna sytuacja jak z dobrami duchowieństwa, z tym, że oprócz dóbr otrzymują rekompensatę za ich utracenie.
A
Aga
W Małopolsce i nie tylko niszczeje wiele podobnych obiektów. Smutno patrzeć na te piękne niegdyś miejsca. Piękne parki zarosły, pałace, dwory walą się na naszych oczach. Urzędnicy, politycy...eh. Jak to się mówi "pies ogrodnika...". Trzymam kciuki za Właścicieli tego pięknego miejsca. Trzeba robić WSZYSTKO aby takie miejsca odżyły na nowo:) Powodzenia!
P.S. Oby temet nie skończył się tylko na tym artykule. Chcemy śledzić losy Państwa Larisch i ich pałacu.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska