Właśnie wiceprezydent Krakowa próbuje ekonomicznie zarządzać miejską oświatą i spotyka się z totalną krytyką, zwłaszcza ze strony rodziców uczniów szkół przeznaczonych do likwidacji. Temat likwidacji szkół, gdzie i kiedy by się nie pojawiał, budzi ogromne emocje. Jest tak prawie drażliwy, jak niegdyś informacje o podwyżkach cen mięsa. Dorośli gotowi są w obronie swych dzieci protestować z takim zaangażowaniem, jakby ich latoroślom odbierano prawo do nauki. Niektórzy są nawet w stanie zrozumieć potrzebę likwidacji szkoły X, ale tej, do której chodzi ich dziecko, absolutnie nie. Moja chata z kraja…
Pani wiceprezydent potrafi liczyć koszty i wyciągać wnioski, w przeciwieństwie do protestujących, którzy prezentują wyłącznie postawę roszczeniową. O losie tych szkół zadecydują radni, ale swoje zdanie mają prawo mieć wszyscy, bo to my je finansujemy z naszych podatków. Koszty utrzymania szkół są często nazbyt wysokie, więc trzeba je albo likwidować, albo szukać innych rozwiązań, choćby poprzez przekształcanie placówek z samorządowych na społeczne. To nie musi oznaczać obniżenia poziomu, o czym nadmieniają niektórzy, ale na pewno rezygnację z przywilejów Karty Nauczyciela, co nie podoba się nauczycielom. Jednak czy w niebogatym kraju stać nas na uleganie naciskom i fochom?
Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!
Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!