https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowohucki teatr pokazał swój spektakl w Chinach. "Fascynujące doświadczenie"

Anna Piątkowska
Spektakl "Konformista 2029" Łaźni Nowej w reżyserii Bartosza Szydłowskiego został zaproszony na chiński festiwal teatralny Aranya w Qinhuangdao
Spektakl "Konformista 2029" Łaźni Nowej w reżyserii Bartosza Szydłowskiego został zaproszony na chiński festiwal teatralny Aranya w Qinhuangdao fot. Łukasz Kolender
- Fascynujące doświadczenie, dające ogromną satysfakcję twórczą - mówi o udziale w chińskim festiwalu teatralnym Aranya Bartosz Szydłowski, dyrektor Teatru Łaźnia Nowa. Po ubiegłorocznym pokazie "Śniegu" na podstawie prozy Orhana Pamuka na festiwalu w Wuzhen w czerwcu tego roku chińska publiczność miała okazję zobaczyć drugi spektakl nowohuckiego teatru - "Konformistę 2029". O tym, jak zostały odebrane krakowskie przedstawienia rozmawiamy z ich reżyserem.

"Konformista" to spektakl o wydźwięku politycznym, nie było problemu z takim wyborem na festiwal w Chinach?
Ten spektakl wybrali chińscy organizatorzy, ja rekomendowałem naszą nowszą produkcję, głośny i nagradzany spektakl Mateusza Pakuły "Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję". Po bardzo dobrym przyjęciu "Śniegu" w ubiegłym roku na innym chińskim festiwalu w Wuzhen zostałem poproszony także o zaproponowanie przedstawienia w mojej reżyserii, zdecydowałem się na "Konformistę" i to właśnie przedstawienie zostało wybrane na festiwal. Myślę, że miała na to wpływ tematyka. Bardziej przemawia do widza chińskiego problem zderzenia jednostki z systemem niż eutanazji. Polityczny wydźwięk choć budzi obawy dodaje ważnego przecież na festiwalu napięcia.

W ubiegłym roku w Chinach pokazałeś "Śnieg" również spektakl odczytywany jako polityczny. Czy były cenzurowane?
Festiwal Teatralny Aranya w Qinhuangdao, na którym byliśmy z "Konformistą" i Festiwal Teatralny w Wuzhen, gdzie gościliśmy ze "Śniegiem" w ubiegłym roku, to dwa największe festiwale teatralne w Chinach, które są jednocześnie enklawami, gdzie można więcej ze sceny powiedzieć niż w Pekinie, czy Szanghaju. Oczywiście, organizatorzy stosują pewne "mechanizmy ochronne", wynikające z przepisów, a więc cenzura funkcjonuje. W przypadku naszego spektaklu poproszono o zmiany w scenach erotycznych, miała też miejsce ingerencja w tekst, ale nie w sensy, a bardziej wykreślano poszczególne słowa jak: partia, wolność, demokracja. No i w katalogu festiwalowym opis spektaklu zawierał wskazania interpretacyjne. Tytułowy konformista Marcel Klerykowski w naszym spektaklu ponosi porażkę i zatraca się. W Chinach określono to dwuznacznie. Mówiono, że bohater znalazł w sobie siłę, by przeciwdziałać chaosowi. Jednak to tylko opis katalogowy, spektakl przecież przemawia bezpośrednio do każdego widza. No więc, ostatecznie uważam, że działania cenzorskie nie zniekształciły sensu przedstawienia.

Mówisz, że festiwal to enklawa więc i publiczność to raczej nie są przeciętni Chińczycy. Jak ta festiwalowi publiczność odebrała "Konformistę"?
Publiczność nie jest przeciętna choćby ze względu na bardzo drogie bilety - 100 euro. To ograniczona grupa osób - w kontekście chińskim, bo przekładając na polskie realia - gigantyczna. Niewątpliwie są to ci, których stać lub którzy są bardzo zdeterminowani, żeby zobaczyć przedstawienia. Dla twórcy teatru z kraju, gdzie mamy wysoki poziom kultury teatralnej, to ważne, że spektakle oglądają ludzie w jakimś sensie świadomi i przygotowani na to, co zobaczą. Reakcje były bardzo dojrzałe, oczywiście także emocjonalne. Mieliśmy poczucie wspaniałej relacji z publicznością. Indywidualne rozmowy bezpośrednio po, spotkania przypadkowe na ulicach, czy w restauracjach, gesty sympatii i uznania.

Poczuliśmy wagę sprawy, o której opowiadamy. Podobnie, a nawet mocniej odbierany był "Śnieg" wg. powieści Orhana Pamuka. W recenzjach analizowano sposób adaptacji powieści i to tak zaskakująco precyzyjnie, że - muszę powiedzieć - nie znalazłem tego w polskich recenzjach ze spektaklu. Ten aspekt polityczny był bardzo doceniony, na festiwal przyjeżdżają kuratorzy z innych azjatyckich krajów i niemal wszyscy byli zaskoczeni, że tak ryzykowny i mocny teatr pojawił się w Chinach. Było to możliwe tylko na tych festiwalach, ale już nie w Pekinie i Szanghaju. Tam nacisk cenzorski jest zdecydowanie większy.

Ty sam od lat organizujesz festiwal teatralny Boska Komedia, jak z tej perspektywy odbierasz to, co robią Chińczycy?
Fascynujące doświadczenie, dające ogromną satysfakcję twórczą, ale i poznawczą. Na Aranyi pojawiły się najważniejsze nazwiska europejskich twórców teatralnych: Milo Rau, Constance Macras, Emma Dante, Tiago Rodrigues i wśród nich spektakl Teatru Łaźnia Nowa. Sam dobór pokazuje i skalę festiwalu, i świadomość kuratorską - nie znalazły się tam przypadkowe spektakle. Tematem przewodnim był "wyjątek i reguła" - nasz spektakl o tym, że człowiek może być wyjątkiem lub nie staje się nim, jeśli poddaje się wyłącznie regułom, rzeczywiście świetnie się wpisywał w temat. Wszystko wydawało się koherentne. Ten festiwal to przykład otwartej dyskusji dla Chińczyków. Nie było łatwo na poziomie organizacyjnym, wszystko trwa bardzo długo, zaplecze techniczne bardzo ograniczone, dlatego, korzystając z okazji, chciałbym publicznie podziękować zespołowi Łaźni, który świetnie się w tym odnalazł, mieliśmy jako twórcy pełen komfort pracy bez żadnych wpadek.

No i jeszcze jeden mit chciałbym obalić. Ten festiwal nie jest robiony ze środków publicznych. Ostatnia edycja miała za sponsorów Porshe i Luis Vittona, bilety były bardzo drogie. Uczestniczyliśmy w otwarciu festiwalu, które bardziej przypominało otwarcie sezonu fashion week niż nasze teatralne inauguracje w Europie. Wszystko przeskalowane, bardzo na pokaz, z widowiskiem 1500 dronów układających świetlne znaki na niebie. Miałem wrażenie, że jestem w jakimś zupełni innym świecie niż wyobrażone Chiny. Najwyższy standard hoteli, najnowsze marki samochodów na ulicach, miasto jak dystopia, przypominające nam słynny film "Truman show". Nie wiadomo, co było realne, a co by sprawić jak najlepsze wrażenie na przyjezdnych.

A jakie są twoje wrażenia jako twórcy z tego teatralnego spotkania?
Bardzo ważne doświadczenie kulturowe, zaskakujące na każdym kroku, dające impuls do myślenia, czym może być teatr w dzisiejszym świecie. Z jednej strony czułem się jak w latach 70 tych w Polsce, gdzie wszystko co zza żelaznej kurtyny się u nas pojawiało było przyjmowane entuzjastycznie jako powiew innego świat. Z drugiej, to przytłaczające bogactwo ustawiało perspektywę, że nasze sceniczne gesty są jak ziarna piasku na pustyni. Poruszające było też dla mnie spotkanie z kulturą całkiem odmiennych kodów niż nasze polskie. To wymaga sporego wysiłku i cierpliwości, żeby się tam odnaleźć, żeby nauczyć się słuchać i próbować rozumieć te inne perspektywy, filtry. Nieśmiertelne i najbardziej pewne okazało się, że najmocniejszy kontakt uzyskujemy nie przez formalne gry, sceniczny blichtr, ale diagnozę i przestawiany problem. Hipnotyzowali nasi aktorzy i historia, którą potrafili wiarygodnie opowiedzieć. Wspólnota z widzem rodziła się na płaszczyźnie doświadczeń egzystencjalnych, bardzo ludzkich. A za tym szła refleksja, że znowu w teatrze odkrywam, że więcej nas łączy niż dzieli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska