Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowosądeckie emancypantki z okresu I wojny światowej

Monika Kowalczyk
Monika Kowalczyk
Herbaciarnia Czerwonego Krzyża na dworcu kolejowym w Nowym Sączu. 1915
Herbaciarnia Czerwonego Krzyża na dworcu kolejowym w Nowym Sączu. 1915 Fotopolska.eu
Okres I wojny światowej bardzo wiele zmienił, jeśli idzie o sytuację kobiet w Polsce. Zarówno panien z tak zwanych dobrych domów jak i włościanek. Przed 1914 r. w patriarchalnej społeczności miejsce kobiet było u boku mężczyzn.

Owszem zdobywały one sobie coraz więcej miejsca przede wszystkim w nauce, jak Anna Czechówna z Dobrej, będąca jedną z pierwszych kobiet z nowosądecczyzny studiujących na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do jej sukcesu przyczyniło się działanie kół Towarzystwa Szkolnictwa Ludowego, gdzie działała sekcja poświęcona wyłącznie pomocy dziewczętom w dostępie do edukacji.

O tym jak ciężko było przekonać władze Galicji, żeby dały nieco więcej swobody kobietom, najlepiej niech świadczy przykład ruchu sokolniczego w Nowym Sączu działającego od 1887 r. który to, po wielu perypetiach, swojej żeńskiej sekcji skautowskiej doczekał się dopiero w 1913 roku!

Nowosądeckim włodarzom przez długi czas nie mieściło się w głowie, że kobiety mogłyby uczyć się korzystania z broni palnej lub innych elementów taktyki wojskowej. Dlatego powołanie do życia I Żeńskiej Drużyny Skautowej im. Królowej Jadwigi, na czele której stanęła Maria Wusatowska-Bugajska stanowiło krok milowy na emancypacyjnej drodze sądeczanek. Wusatowska-Bugajska, znana później w środowisku harcerskim jako „Czarna Orlica” była jedną z pierwszych nowosądeckich emancypantek.

Najbardziej znaną przedwojenną feministką, która mieszkała w Nowym Sączu była Maria Gierżabkowa, której poglądy na równouprawnienie mimo, że spisane przed ponad 100 laty brzmią niezwykle aktualnie. W swojej książce „Czego żąda nowoczesna kobieta?” napisała, że kobieta powinna mieć: „możliwość samodzielnej zarobkowej pracy na wszystkich polach i we wszystkich zawodach oraz wolny dostęp na równi z mężczyznami do ciał ustawodawczych” - brzmi znajomo?

Większość kobiet czy to na wsi czy w mieście realizowała się w małżeństwie, gdzie z reguły to mąż miał więcej do czynienia. To on z reguły chodził do pracy, utrzymywał rodzinę, a więc miał władzę. Oczywiście rola społeczna kobiet rosła i coraz częściej pojawiały się pierwsze „jaskółki” w postaci urzędniczek jednak to dopiero wojna przyniosła diametralną zmianę. Wracamy w tym miejscu do pierwszego akapitu, gdyż wybuch wojny zupełnie poprzestawiał społeczne wektory. Od 1914 r. nie tylko gospodarowanie w domu, czy wychowanie dzieci leżało w gestii kobiet, ale również utrzymanie domu. Mężczyźni byli daleko zakopani w okopach na froncie bałkańskim, czy później włoskim.

Gwałtowny postęp, jeśli idzie o równouprawnienie był więc w dużej mierze efektem działań wojennych, w trakcie których kobiety nie tyle chciały, co musiały wziąć sprawy w swoje ręce. Nie zajmowały się one w latach 1914-1918 wyłącznie walką o egzystencję dla siebie i swoich rodzin, ale również pomagały na ile tylko mogły polskim żołnierzom. Wspomniane skautki św. Jadwigi całość swojego skromnego budżetu w pierwszych miesiącach wojny przekazały na Polskie Legiony. Jednak to nie koniec. Sądeczanki skupione wokół powstałego w 1913 r. Komitetu Kobiet Polskich od początku światowego konfliktu organizowały pomoc dla rannych i chorych, np. szpital polowy.

Bardzo ważną postacią była działająca w TSL, od 1904 roku dyrektorem jego sądeckiego oddziału, była Albina Małecka. Wraz ze swoim mężem inżynierem Janem Małeckim tworzyła parę społeczników zaangażowanych w pomoc potrzebującym. Byli to prawdziwi pozytywiści, którzy na pierwszym miejscu stawiali pomoc potrzebującym i edukację. W warunkach wojennych okazało się, że Komitet Kobiet Polskich wymaga pewnych modyfikacji, dlatego zdecydowano się na jego likwidację i dołączenie do utworzonej w 1915 r. Ligi Kobiet Galicji i Śląska. Na czele nowosądeckiego oddziału Ligi stanęła oczywiście Małecka, która większość swojej aktywności w tym czasie poświęciła na stworzenie lazaretu dla rannych żołnierzy - legionistów. Jako, że brakowało odpowiednio wykształconego personelu zorganizowała ona kursy dla kobiet, które prowadzili sądeccy lekarze. Po kilku tygodniach absolwentki kursu mogły już przystąpić do opieki nad pacjentami, którzy trafiali do nich prosto z frontu.

Oprócz opieki medycznej żołnierze mogli liczyć również na pomoc doraźną w postaci ubrań, przyborów higienicznych, ale co najważniejsze dobre słowo. By podnieść żołnierskie morale nowosądeczanki w okresie Bożego Narodzenia zorganizowały dla żołnierzy wigilię, śpiewały z nimi kolędy i dzieliły się opłatkiem.

Nie zapomniano również o cywilach, popularnym miejscem gdzie można było w Nowym Sączu posilić się i otrzymać pomoc była Herbaciarnia Czerwonego Krzyża, którą również w dużej mierze obsługiwały kobiety. W czasie wojny dużym problemem był również wzrost liczby sierot, dla których organizowano ochronki. Dla dzieci z Nowego Sącza organizowano nawet turnusy kolonijne by na chwilę zapomniały o piekle wojennym.

Samodzielność, jaką zdobywały sobie kobiety zorganizowane w Lidze Kobiet nie wszystkim jednak się podobała. Przeciwnikami emancypacji, która to miała prowadzić do rozpadu dotychczasowego status quo w relacjach damsko-męskich był kler katolicki. W maju 1917 r. w kościołach w Galicji odczytano list pasterski, którego autor arcybiskup Józef Bilczewski stwierdził, że działalność Ligi Kobiet jest „niebezpieczna dla kościoła i narodu”. Rzeczywiście czołowe działaczki Ligi zaczęły mocniej skręcać na lewo, co nie mogło ujść uwadze kościoła, który i tak tolerował dużo więcej niż przed wojną. W efekcie Liga popadła w stagnację, jednak dla sądeczanek niewiele się zmieniło, gdyż brały one mniejszy udział w dyskusjach ideologicznych, a dużo bardziej skupiały się na codziennych obowiązkach pomocy żołnierzom i cywilom.

Zakończenie konfliktu przyniosło wiele zmian. Kobiety uzyskały nie tylko niepodległą Polskę, ale również pełnię wyborczych praw.

Chociaż nie udało im się, zwłaszcza na prowincji, zupełnie zrzucić patriarchalnej skorupy, to jednak coraz więcej kobiet w tym również sądeczanek zdobywało samodzielność, realizowały się w nauce (Gizela Reicher-Thon, Zofia Ameisen), czy też biznesie (Mina Hecht, Teresa Jakubowska). Chociaż emancypacja zaczęła się przed wojną, to dopiero działania z lat 1914-1918 przyspieszyły te procesy powodując, że już nic nie było takie jak kiedyś…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska