FLESZ - Które paszporty dają największą wolność?

Ze stacji kolejowej na trasie Tarnów-Kraków w Biadolinach Szlacheckich do pracy lub szkoły dojeżdżają mieszkańcy kilku miejscowości - m.in. Biadolin Szlacheckich i Radłowskich, Perły, Bielczy, a także Woli Dębińskiej, Sufczyna oraz Borzęcina.
Do niedawna na pociąg czekali w starym, obskurnym dworcu. Gdy kolej zapowiedziała budowę nowego obiektu, pasażerowie ucieszyli się. Ich entuzjazm opadł jednak, gdy zobaczyli finalną wersję nowego dworca. Okazało się bowiem, że wybudowany obiekt nie posiada zamkniętej poczekalni, a pasażerowie będą mogli korzystać jedynie z wiaty, która ma być wprawdzie ogrzewana specjalnymi nadmuchami z góry, ale jest osłonięta tylko z trzech stron.
- Mieliśmy stary, komunistyczny dworzec, ale był przynajmniej zamykany. A teraz przyjdzie ludziom marznąć, albo będą czekać na pociąg w tunelu, bo tam przynajmniej nie będzie wiało. To jest bolesne, że kolej zlekceważyła wszystkich mieszkańców i pasażerów kolei - mówi pan Janusz, mieszkaniec Biadolin Szlacheckich, który często korzysta ze stacji w swojej miejscowości.
Dworzec w Biadolinach kojarzy się mieszkańcom z... szubienicą
Nowy dworzec w Biadolinach kosztował 4,25 mln zł. W tym samym czasie powstawał również dworzec w Sterkowcu, który był zaledwie 400 tys. droższy. Mieszkańcy Biadolin i okolicznych miejscowości patrzą z zazdrością na to jak wygląda dworzec PKP oddalony zaledwie kilka kilometrów od ich stacji. W Sterkowcu jest zamknięta poczekalnia z ośmioma miejscami siedzącymi. Pod wiatą, która stoi w Biadolinach znajdują się jedynie cztery krzesełka.
- W Biadolinach jest bardzo dużo miejsca i można było postawić dużo większy dworzec niż w Sterkowcu, z którego korzystają mieszkańcy zaledwie czterech, góra pięciu miejscowości - irytuje się pan Janusz.
Mieszkańcy zwracają też uwagę, że kolej mogła jedynie wyremontować stary dworzec PKP.
- Ktoś to beznadziejnie zaprojektował. Niektórzy mieszkańcy mówią nawet, że ten obiekt kojarzy im się z szubienicą - zaznacza Barbara Boguszewska, sołtys Biadolin Szlacheckich.
Miał być dworzec, a wyszedł przystanek
Nowy dworzec nie podoba się również wójtowi gminy Dębno, na terenie której zlokalizowany jest dworzec. Przyznaje, że mieszkańcy zgłaszają spore uwagi.
- Spodziewali się, że będzie dworzec, a wyszedł przystanek - przyznaje Wiesław Kozłowski, wójt gminy Dębno.
Samorządowiec podkreśla, że na etapie projektowania interweniował u kolejarzy, aby wybudować poczekalnię z prawdziwego zdarzenia, ale PKP miało inną wizję. Budowa mniejszego dworca, z wiatą, tłumaczona jest... małą ilością pasażerów, które korzystają ze stacji w Biadolinach. Miały to wykazać badania przeprowadzone przez kolejarzy.
- Badania jednak robiono w czasie modernizacji linii kolejowej, kiedy wiele pociągów nie jeździło, albo podróż nimi przez remonty była dłuższa i wiele osób korzystało wtedy z prywatnych busów, które woziły ludzi do Brzeska czy Tarnowa - zaznacza Marta Kulig, była sołtys Biadolin Szlacheckich, a obecnie radna powiatu brzeskiego.
PKP nie odniosło się do uwag mieszkańców, które przedstawiliśmy w mailu do spółki. Poinformowało jedynie naszą redakcję, że dworzec w Biadolinach powstał "w technologii IDS (standaryzowane projekty)i nie ma możliwości zmiany ich zakresu". Aktualnie trwają odbiory techniczne, ale nie wiadomo kiedy obiekt zostanie otwarty dla pasażerów.