Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Dyrygentka, która batutę zamieniła na mikrofon. Justyna Zawiślan o swojej miłości do muzyki tworzonej w grupie i w pojedynkę

Klaudia Kulak
Klaudia Kulak
Justyna Zawiślan- dyrygentka, która postanowiła zostać wokalistką
Justyna Zawiślan- dyrygentka, która postanowiła zostać wokalistką Z archiwum Justyny Zawiślan
Dyryguje własną orkiestrą, gra na skrzypcach i jak się okazuje została obdarzona również talentem wokalnym. Sądeczanka Justyna Zawiślan ma dopiero 24 lata, a już może poszczycić się wieloma osiągnięciami. Kilka dni temu w sieci pojawiła się jej autorska piosenka „Wiosna w zimie”. W rozmowie z „Gazetą Krakowską” opowiada, jak to jest być agrafką, która spina w jedną całość kilkadziesiąt muzyków i jak Nowy Sącz pomógł jej rozwinąć skrzydła.

Jak wyobrażała sobie swoją przyszłość mała Justynka? Czy w swoich marzeniach była na scenie dyrygując chórem, z mikrofonem w ręku jako solistka, czy może ze skrzypcami? 

Odkąd pamiętam lubiłam występować i kochałam scenę. Pamiętam, jak razem z kuzynkami wystawiałyśmy przedstawienia dla naszej rodziny, miałyśmy wtedy jakieś 6 lat. Oczywiście jako najstarsza, zawsze byłam narratorem i reżyserem. Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie na scenie dyrygującej chórem i orkiestrą. Moje najdalsze muzyczne wspomnienia, czy raczej marzenia, sięgają podstawówki. Wyobrażałam sobie siebie jako wokalistkę, dla której skrzypce są jedynie dodatkiem. Trochę się to zmieniło przez dyrygentkę orkiestry pierwszego stopnia szkoły muzycznej. Pamiętam doskonale moment, w którym musiała pilnie gdzieś wyjść z próby i podeszła do mnie (miałam wtedy może 10 albo 11 lat) dając mi batutę i mówiąc żebym poprowadziła próbę i że ona zaraz wróci. Najdziwniejsze jest to, że w tamtym momencie na pewno nie czułam strachu, czułam się wyróżniona, zobaczyłam zupełnie inną perspektywę, inaczej zaczęłam patrzeć na muzykę. 

Ale twoje zainteresowania muzyczne pewnie też mają jakąś genezę. W twoim rodzinnym domu muzyka była ważna?

Tak. Talent do muzyki odziedziczyłam po mojej mamie. Ludzie mówią, że jej głos roznosi się jak głos anioła i rzeczywiście coś w tym jest. Odkąd pamiętam bardzo mocno mnie wspiera, zajmując również drugie miejsce wśród moich głównych krytyków, zaraz po mojej młodszej siostrze Gośce. Ciekawa jest też moja historia z wyborem instrumentu. Podobno kiedy miałam cztery lata, podeszłam do moich rodziców i powiedziałam im, że chce grać na skrzypcach. Oczywiście zdziwieni stwierdzili, że nie wiem jak wyglądają skrzypce i że chyba coś mi się pomyliło, po czym zdeterminowana narysowałam im je na kartce. Wtedy mi uwierzyli i tak to się zaczęło.

W Nowym Sączu o Justynie Zawiślan zrobiło się głośno dzięki Or_kiestrze. Powstała w 2016 roku podczas Światowych Dni Młodzieży i działa do dziś, a sukcesy, które macie na koncie ciężko wyliczyć. Ty zawsze stoisz na jej czele - dyrygujesz nią i organizujesz jej działalność. Jak ważne dla Ciebie było jej stworzenie?

Zdecydowanie był to przełomowy moment w moim życiu. Czasami zastanawiam się skąd miałam tyle odwagi i szaleństwa w sobie. Co myślała osiemnastoletnia dziewczyna i jak wielki miała tupet, żeby założyć orkiestrę? Jak patrzę na to z perspektywy sześcioletniej pracy, którą włożyłam w najpiękniejsze dzieło mojego życia, to jestem dumna. Oczywiście, to nie jest tak, że wszystko wychodziło gładko. Gdybym wiedziała ile stracę i ile będę musiała poświęcić, żeby prowadzić orkiestrę, to zastanowiłabym się poważnie nad byciem liderem. Ale z drugiej strony bardzo to kocham.

Or_kiestra to nie jest zwykły zespół. To już grupa ludzi, których łączy coś więcej niż wspólna praca - tak przynajmniej można stwierdzić patrząc na wasze występy. To prawda?

Zdecydowanie. Obecnie w skład Or_kiestry wchodzą moi znajomi, przyjaciele i rodzina. Są to utalentowani muzycy z ogromną charyzmą i pasją. To jest w nich najpiękniejsze. Moja Or_kiestra to nie są zwykli muzycy. Oni malują dźwiękiem dusze! Każdy koncert przepełnia coś więcej niż zwykła radość, to emocje które siedzą dużo głębiej. Wystarczy spojrzeć im w oczy, to piękni ludzie pod każdym względem. Nie wierzę w to, że są ciągle przy mnie (niektórzy już sześć lat!). Jestem zaszczycona, że nazywają mnie swoim liderem. Pamiętam jeden z naszych koncertów. To było w kościele Redemptorystów w Krakowie. Zaśpiewała na nim razem z Or_kiestrą moja mama. Na samą myśl chce mi się płakać ze wzruszenia. Siedziałyśmy z mamą za sceną czekając na jej wyjście, a ja nie mogłam okiełznać płaczu. Byłam tak wzruszona, że nie potrafiłam przestać się trząść. Wszystko to, co kocham było w jednym miejscu, wszyscy byli tacy szczęśliwi, duch świąt przenikał publiczność i samych muzyków. I w tym wszystkim byłam ja. Czułam się jak spójnik wszystkich tych ludzi, albo jak taka agrafka. Może przesadzam, może inni tak tego nie odbierali, ale dla mnie to był bardzo ważny moment. Byłam dumna z tego, że jestem częścią tak potężnego dzieła.

Jak drobna i delikatna (być może z pozoru) kobieta zapanowała nad taką ilością osób i co Twoim zdaniem przyciąga tych ludzi do Ciebie i sprawia, że chcą razem z Tobą tworzyć zespół? 

Nie wiem czy to ja przyciągam, czy przyciągamy się nawzajem. Często się zastanawiam dlaczego tak jest. Ja mam masę wad, albo inaczej, mam ich zdecydowanie więcej niż zalet i Ci ludzie widząc to dalej ze mną są. Absurd… Chyba to pytanie lepiej jest zadać właśnie im. Ja po prostu wygrywam swoje życie. Staram się być wdzięczna życiu za to co dostaje, bo to jest zdecydowanie za dużo, jak na jednego człowieka - mówię poważnie. Gdyby tylko ludzie mogli zobaczyć to, jak ja ich widzę… Według mnie elementem powodującym to, że Or_kiestra dalej trwa jest determinacja i dobre serce muzyków. Mogę nawet powiedzieć, że powstała z Or_kiestry mała społeczność bardzo dobrych znajomych. Ludzie którzy za mną idą to albo szaleńcy, albo wariaci. Jeśli to czytają to chce, żeby wiedzieli, że to dzięki nim Or_kiestra dalej trwa i jestem im do końca życia niesamowicie wdzięczna, bo dzieło, które tworzymy przynosi niesamowite pokłady dobra. 

Ale masz apetyt na więcej. Kilka dni temu w sieci pojawiła się twoja pierwsza solowa piosenka, w której jesteś w zupełnie nowej roli - nie dyrygujesz, ale sama śpiewasz. O czym opowiada i skąd przewrotny tytuł „Wiosna w zimie”?

„Wiosna w Zimie” to po prostu moje emocje. Takie tylko moje, intymne. Potrzebowałam wykrzyczeć to, co czuję, wyrzucić z siebie trochę, żeby poczuć się lżej. Jest tak i to bardzo często, że nie potrafimy sobie z czymś poradzić. Dochodzące problemy, drobne, nawarstwiają się i tworzą wielki mur, który później lityfikuje i tworzy masywną skałę, ciężką do rozbrojenia. Tak właśnie było w moim przypadku. Przeżywałam niedawno bardzo ciężki okres i nie mówię tutaj tylko o miłości, mam na myśli głównie relacje. Zwyczajnie zostałam przytłoczona. W piosence „Wiosna w zimie” chciałam nazwać emocje. Jest cała gama emocji, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, bo nie potrafimy ich nazwać. Według mnie źle do tego podchodzimy. Dlatego, pewnej nocy siadłam z kartką i wylałam moje żale. Ulżyło mi. 

Czy to oznacza, że przygoda z Or_kiestrą jest zakończona, czy może to kolejny obszar twojej artystycznej działalności, gdzie chciałabyś się realizować? 

Absolutnie nie. Ja po prostu wydałam singiel, nie wyleciałam na Marsa. Jak już wspomniałam, kocham tych ludzi, są częścią mojej wrażliwości, nie zostawię ich bo oni nie zostawili mnie. To moje najpiękniejsze dzieło i spełnienie marzeń. Jestem bardzo zdeterminowana, żeby pokazać wszystkim wartość tego co wspólnie tworzymy. Próbuję przeróżnych sposobów, choć muszę przyznać, że czasem bywa bardzo ciężko. Mam dopiero 24 lata, sześcioletnie doświadczenie i masę błędów, z których codziennie wyciągam lekcje. Trzeba do tego dorzucić fakt, że nie jestem z wykształcenia ani kompozytorem, ani dyrygentem. Mimo wszystko z całych sił walczę o Or_kiestrę, bo to jest mój prawdziwy cel, bo to są ludzie, o których trzeba walczyć.

Bycie na scenie z taką obstawą jak Or_kiestra, a śpiewanie solowe pewnie różnią się od siebie. Co jest bardziej „twoje”- dyrygowanie czy śpiewanie? 

Jedno i drugie. Or_kiestra to przepiękna przestrzeń uszyta z dźwięków, które grają mi w duszy. Praca z ludźmi, doświadczanie ich energii, wspólne pokonywanie przeszkód jest bardzo inspirujące i pobudzające do życia. Moja muzyka z szuflady, bo chyba tak powinnam właśnie ją nazwać, to forma wyrażenia emocji, tych najbardziej intymnych. Może jest to błąd, że postanowiłam się otworzyć, nie wiem… jeśli tak, to jest to kolejna lekcja, z której wyjdę silniejsza. Wiem, że nie zrezygnuję z Or_kiestry, choćby świat się walił. Zrobię wszystko co tylko mogę, żeby ją jeszcze bardziej rozwinąć. Naprawdę kocham tych ludzi i jestem gotowa na wszystko.

Jak ukształtował Cię Nowy Sącz jako twoje rodzinne miasto? Czy tutaj są dobre warunki do rozwoju dla młodych utalentowanych osób?

Nowy Sącz to miejsce, w którym zdobyłam pierwsze muzyczne wykształcenie. To bardzo cenne, że mogłam liczyć na wsparcie cudownych pedagogów, którzy ukształtowali moją wrażliwość muzyczną. Szczególną role odegrali w moim życiu Barbara i Aleksander Porzuckowie. Czasami to czuje się jakbym była ich wnuczką! Dali i nadaj dają mi tyle miłości i wiedzy. Jest jeszcze masa osób, którym chciałabym podziękować i dzięki którym jestem teraz właśnie tutaj gdzie jestem, ale musiała napisać chyba o nich książkę. Mogę jednak z całą pewnością powiedzieć, że Nowy Sącz ma szczęście do mądrych i wrażliwych specjalistów.

Studiowanie geologi to wyjście awaryjne czy kolejna pasja? Zaczęliśmy od tego jak widziałaś swoją przyszłość jako dziecko. Jak widzisz siebie w przyszłości teraz, gdyby miała wyglądać tak, jak sobie marzysz? 

Przez geologię łapię oddech. Chociaż tak naprawdę, niespodziewanie, to studiowanie na Uniwersytecie Jagiellońskim jeszcze szerzej otworzyło mi możliwości muzyczne! Koncerty w Auditorium Maximum, współpraca z Ogrodem Botanicznym UJ, WOŚP, współpraca z Operą Krakowską! I najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja naprawdę tę geologię lubię! Zostałam nawet na sam koniec studiowania twarzą Wydziału Geologii w projekcie Misja UJ. W przyszłości mam tylko dwie drogi - albo będę super hydrogeologiem, który hobbistycznie prowadzi orkiestrę i tworzy muzykę, albo będę muzykiem, który hobbistycznie pracuje jako hydrogeolog! Wiem, że moja przyszłość będzie dobra, jestem pewna, że sobie poradzę. Przyjmę wszystko, co ześle mi los i zrobię to totalnie po swojemu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska