W rejonie Nowego Sącza na Dunajcu piętrzy się kra. Powstający zator ma już około kilometra długości. Jego lodowe czoło stanęło między ujściem Kamienicy i mostem heleńskim.
Gdy się dziś stanie na tym moście, nie sposób dostrzec, gdzie zator się kończy. - Nie ma jeszcze zagrożenia powodzią spowodowanego tworzącym się zatorem - mówi brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta miejskiego PSP w Nowym Sączu. - Ten odcinek Dunajca ma solidne obwałowania i sporo terenu na rozlewisko. Jeśli poziom wody wzrośnie za sprawą sztucznej zapory z lodu, to najpewniej zadziałają prawa fizyki i lodowa tama ruszy.
Zdaniem Józefa Zygmunta, nadzorującego zarządzanie kryzysowe w powiecie, zator na dużej rzece jest mniej groźny niż na małym potoku. Przykładem jest Poprad, gdzie w 1999 r. lód 10-metrowej grubości sam pękł pod naporem wody.