Michał (46 lat) przyszedł do sądeckiego Domu im. Świętego Brata Alberta kilka dni temu, gdy na noc zapowiedziano kilkunastostopniowy mróz.
- Nie muszę się bać, że zasnę gdzieś w bramie lub piwnicy i zamarznę - mówi Michał. - Gdyby nie ten ośrodek, to nie miałbym gdzie się podziać. A tu jest ciepło, jest łóżko, szafa na ubranie. Można się wyspać, wykąpać i - co ważne - najeść i napić herbaty.
Aleksander Grodzki, który w niedzielę dyżurował jako wolontariusz w Domu im. Świętego Brata Alberta w Nowym Sączu, informuje, że w placówce przebywa 78 mężczyzn. Jest więc jeszcze kilkanaście wolnych miejsc, bo ten ośrodek jest przygotowany na pobyt nawet 90 mieszkańców. - Każdy, kto się zgłasza w dni tak mroźne jak obecnie, jest przyjmowany pod nasz dach - mówi Grodzki. - Nie odprawiamy z kwitkiem nawet nietrzeźwych. Jeśli są bardzo pijani lub agresywni, przewozimy ich do izby wytrzeźwień.
Dom im. Świętego Brata Alberta prowadzony jest przez Nowosądeckie Towarzystwa Pomocy.
Dyrektor ośrodka Robert Opoka w sposób znany tylko sobie potrafi zapewnić stałe dostawy żywności i wszyscy mieszkańcy co dnia otrzymują trzy posiłki. Wczoraj na śniadanie była wędlina, chleb i herbata. Na obiad gulasz z kaszą i ogórkiem kiszonym, a na kolację znów chleb z wędliną. Każdego dnia są też jakieś owoce.
Posiłki przygotowuje kuchnia, w której gospodarują stali mieszkańcy domu, niektórzy z nich żyją tu nawet od kilkunastu lat.
Najmłodszym stażem mieszkańcem Domu im. Świętego Brata Alberta jest 37-latek z Ukrainy. Mężczyzna ten legitymuje się jednak Kartą Polaka. Stał się bezdomny, bo stracił pracę sezonową, a nowej nie znalazł.
Bezdomne kobiety znajdują schronienie w Sądeckim Ośrodku Interwencji Kryzysowej przy ul. Śniadeckich