8 grudnia 2008 r. około godz. 20 pijana 40-latka szła ulicą koło sądeckiego Rynku, gdy dwóch mężczyzn wciągnęło ją do podworca.
Czytaj także: Lekarz leczył seksem. Odpowie przed sądem
- Oddawaj wszystko, co masz, bo cię zaszlachtujemy - usłyszała. Została przeszukana, napastnicy zabrali jej telefon Nokia i 50 zł. Wtedy pojawił się trzeci mężczyzna. Opuścili kobiecie spodnie i ją zgwałcili, potem bili i kopali leżącą na ziemi ofiarę. Kobieta straciła świadomość. Znalazł ją częściowo rozebraną mieszkaniec kamienicy. - Błagam, pomóżcie mi - zdążyła wyszeptać.
Na miejsce wezwano policję i pogotowie, kobieta trafiła do szpitala. Tam dokonano obdukcji, która potwierdziła, że 40-latkę wykorzystano seksualnie. Przesłuchana po kilku godzinach powtarzała, że nie pamięta zdarzenia, nie była w stanie opisać napastników. Wykluczyła, by dobrowolnie odbyła stosunek seksualny.
29 marca 2009 r. sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Podjęto ją na nowo po roku, gdy laboratorium kryminalistyki Komendy Wojewódzkiej Policji przygotowało opinię na temat śladów znalezionych na ubraniu pokrzywdzonej. Krew znajdującą się na polarze, spodniach i kurtce 40-latki zidentyfikowano jako należącą do 31-letniego Tomasza L., sądeczanina, wielokrotnie karanego. Na biustonoszu kobiety była natomiast mieszanina krwi i DNA 33-letniego, także karanego Piotra L., starszego brata Tomasza. Ponadto na ubraniu kobiety ujawniono spermę trzeciego, niezidentyfikowanego mężczyzny.
Zatrzymano obu braci, ale pokrzywdzona dalej niewiele pamiętała z zajścia. - Byłam sparaliżowana strachem, nie jestem w stanie ich rozpoznać. W ogóle nie zauważyłam trzeciego sprawcy - zeznała.
Wykluczono, by zmyśliła przestępstwo. Dodała, że nie zna obu mężczyzn i nie ma powodu bezzasadnie ich obciążać.
Bracia nie przyznali się do winy. Tomasz L. odmówił wyjaśnień, jego brat zaprzeczał, by znał kobietę. Twierdził, że tamtego dnia był poza miastem, u swojej dziewczyny. - Znam tę bramę, tam się chodzi do sklepu nocnego w Rynku. Czasem w lecie tam piłem i byłem spisywany przez policję - opowiadał jedynie. Skąd jego ślady na odzieży kobiety? - W tej bramie czasem plułem na ziemię, może stąd była tam moja ślina? - spekulował.
Sądecki sąd uznał, że bracia dokonali rozboju i gwałtu. Piotra L. skazał na cztery, a Tomasza na pięć lat więzienia. Za kluczowy dowód uznał ślady DNA. Po apelacji obrońców sąd w Nowym Sączu jeszcze raz zajmie się sprawą. Sąd Apelacyjny w Krakowie wytknął bowiem policji i prokuraturze błędy. Zauważył, że fatalnie dokonano pierwszych przesłuchań pokrzywdzonej, a w protokole są raczej twierdzenia przesłuchującej policjantki niż zgwałconej 40-latki. Dlatego trzeba przesłuchać funkcjonariuszkę.
Ponadto sąd w wyroku I instancji zapomniał wspomnieć o trzecim, nieustalonym napastniku. To wymaga korekty. Kiedy sprawa znowu wejdzie na wokandę, jeszcze nie wiadomo.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!