Przystanek pod oknami bloku nr 4 wygląda na przelotowy. Nie ma tam nawet zatoczki, jest tylko słupek z rozkładem jazdy trzech linii: 35, 36 i 41.
- To miejsce jest niepozorne, ale w pewnym sensie pełni funkcję zajezdni - uważa Artur Dyjak, mieszkaniec ul. Stramki. Kierowcy autobusów miejskich przyjeżdżają tutaj grubo przed czasem i stoją z włączonymi silnikami. Latem, gdy ludzie śpią przy otwartych oknach, to koszmar. Potwierdza to Zofia Hruby pracująca w kiosku w centrum miasta. Musi wstawać wcześnie, bo pierwszą zmianę zaczyna o godz. 6. Nie potrzebuje budzika.
- Głośna praca silnika starego autobusu skutecznie stawia mnie na nogi - żartuje Zofia Hruby. O świcie ruch jest niewielki, panuje cisza, więc takie rzężenie niesie się po całym osiedlu.
Pracują, bo ciśnienie spada
Mieszkańcy bloku twierdzą, że nie tylko nie mogą dłużej pospać, ale też zasnąć nocą. Sytuacja powtarza się bowiem o godz. 23.50, a więc tuż przed ostatnim kursem autobusów linii 41.
- Zimą to nie problem, bo śpimy przy zamkniętych oknach, ale od wiosny do jesieni sytuacja jest nie do zniesienia - podkreśla Artur Dyjak. Józef Jarecki, wiceprezes nowosądeckiego MPK, jest zdziwiony interwencją mieszkańców ul. Stramki. Wyjaśnia, że rano autobusy wyjeżdżają w trasę z bazy przy ul. Wyspiańskiego i gdy docierają na ul. Stramki, mają już zagrzane silniki. Prezes nie wyklucza, że autobusy mogą stać trochę dłużej na przystanku, jeśli dotrą tam za wcześnie, ale kierowcy trzymają się rozkładu jazdy.
- Kierowca może się spóźnić na przystanek na przykład z powodu korków. Nie może natomiast odjechać przed czasem, ponieważ nie zabrałby pasażerów idących na autobus na konkretną godzinę - zauważa Jarecki. W każdym pojeździe jest GPS, więc na odstępstwa od trasy dyspozytor od razu zwróciłby uwagę.
Prezes jednak przyznaje, że autobusy zatrzymujące się na przystankach na dłużej stoją z włączonymi silnikami. Muszą bowiem mieć zachowane obroty na określonym poziomie, żeby utrzymać ciśnienie w układzie hamulcowym. To problem zwłaszcza w starszych pojazdach, a sądecki przewoźnik ma jeszcze kilka jelczy wożących pasażerów od 26 lat.
- Ich silniki pracują głośniej od najnowszych solbusów - zauważa Józef Jarecki. Jednak nie na tyle głośno, żeby budzić ze snu całe osiedle.
Słowa prezesa nie przekonują zmęczonych hałasem mieszkańców, zmuszonych do wczesnego wstawania i późnego kładzenia się spać.
- Zapraszamy prezesa na ulicę Stramki o godzinie 4.30 - żartują. - Wtedy zrozumie, co to znaczy hałas.
Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!