
- Miałam już dość moich długich włosów, męczyło mnie ich mycie, rozczesywanie. Chciałam je obciąć, ale trochę było szkoda. Bracia proponowali nawet, żebym je sprzedała – opowiada gimnazjalistka Marlena Koper, której włosy sięgały poniżej bioder.
To ona zainicjowała akcję w szkole. Pomysł oddania włosów dla chorych na raka, który poddała jej mama, przekazała opiekunce szkolnego wolontariatu Joannie Pyrdoł.
- I tak okazała się, że jest więcej dziewczyn, które myślą o ścięciu swych długich włosów – relacjonuje Marlena.
Wylicza, że w sumie razem z koleżankami oddały ponad trzy metry włosów. Aby wziąć udział w akcji trzeba ściąć co najmniej 25 cm. To minimalna długość, z której perukarze są w stanie utkać perukę na 15 cm.
- Mnie już moje włosy nie były potrzebne, ale mam nadzieję, że jakaś pani będzie w nich ładnie wyglądać – mówi Patrycja Mszanik, uczennica podstawówki, najmłodsza uczestniczka czwartkowej akcji.
Na udział w niej namówiła ja starsza siostra.
- Ona też ma bardzo długie włosy, ale stwierdziła, że odda je dopiero za rok – opowiada Patrycja.
Uczennice zapowiadają powrót do sądeckiego salonu fryzjerskiego, gdy tylko odrosną im włosy.
- Mamy nadzieję, że zainspirujemy też innych do tej akcji. Dla nas to tylko włosy, ale dla chorych na raka, znaczą bardzo wiele – mówi gimnazjalistka Angelika Prymula.
Autor: Katarzyna Gajdosz-Krzak