FLESZ - Koronawirus najniebezpieczniejszy w historii. Uważaj na siebie!
Podhalański Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II w Nowym Targu to największa placówka medyczna w południowej Małopolsce. Na chwilę obecną leczy ona zarówno chorych na Covid-19 (w szpitalu wyznaczono dla nich 70 miejsc) oraz pacjentów cierpiących na inne schorzenia. Niestety, wzrost zakażeń na koronawirusa jaki obserwujemy w Małopolsce uderzył w personel medyczny szpitala. Wielu pracujących tu lekarzy, ratowników medycznych czy pielęgniarek jest na kwarantannie. Dlatego też szpital przed kilkunastoma dniami zaapelował o pomoc do wolontariuszy. Takie osoby mogłyby pomagać w szpitalu przy mniej specjalistycznych pracach.
Podhale. Koronawirus w natarciu, ale na grypę nie choruje w górach... nikt! Jak to możliwe?
- I faktycznie zgłoszeń od chętnych do pomocy trochę już mamy - przyznaje dyrektor placówki Marek Wierzba. - Bardzo za nie dziękuje. Gorzej jednak, że nie wszyscy zgłaszający się robią to z słusznych powodów. Co więcej - wcale się z tym nie kryją.
Wolontariusze tylko dla swoich bliskich
Według Wierzby do szpitala zgłaszają się osoby, które chcą zostać wolontariuszami, bo na oddziałach leżą ich bliscy, których nie mogą odwiedzić. I to od dawna, bo w większości szpitali w Polsce w trakcie pandemii wprowadzono zakaz wejść dla ludzi z zewnątrz. Co ciekawe, potencjalnym "wolontariuszom" nie przeszkadza, że ich bliscy mają koronawirusa i przebywają na oddziale covidowym.
- Niestety, mieliśmy takie zgłoszenia - potwierdza dyrektor Wierzba. –
Są tacy, którzy chcą przyjść na oddział na pół godziny, żeby spotkać się ze swoimi krewnymi i nic innego. Chcą pracować tylko przy swoim krewnym, porozmawiać z nim, a następnie pójść sobie. Nie ma to nic wspólnego z wolontariatem. Na to się oczywiście nie zgadzamy. Próby takich zachowań kilka razy skończyły się mocną awanturą.
Zakopane. Szpital powiatowy na Kamieńcu w całości dla chorych na covid-19
Wierzba dodaje, że jeśli ktoś chce przyjść do szpitala i pomagać na zasadzie ochotnika to musi m.in. podpisać umowę. W tej jasno określana jest liczba godzin wolontariatu danej osoby (3 godziny 3 razy w tygodniu). Wówczas wolontariusz musi wypełniać polecenia np. zarządzającej nim pielęgniarki. - Dostaje też od nas zawsze jednorazowy strój ochronny o wartości 130 zł - mówi Wierzba.
Przed śmiercią nie widziałam go przez miesiąc
A co o całej sprawie sądzą górale? Zdania są podzielone.
- Mam ojca w jednym z oddziałów szpitalnych w Nowym Targu - mówi nam Jan Leja. - I nie mogłem go odwiedzić ani razu. Tłumaczę sobie, że tak musi być. Skoro jest groźna pandemia, to trzeba przestrzegać uczciwie wszystkich zasad.
Z drugiej strony są też osoby, które nie widzą w całej sprawie niczego złego. - Kilka dni temu zmarł w szpitalu mój mąż - mówi jedna z mieszkanek Podhala. - Przed śmiercią nie widziałam go przez miesiąc. Nie pożegnałam się z nim. Odchodził w samotności. Gdybym miała szansę jako wolontariusz do niego wejść choć na chwilę, to na pewno bym się na to zdecydowała.
- Nieistniejące już tatrzańskie schroniska. Słyszeliście o nich?
- Koronawirus w Polsce [DANE, MAPY, WYKRESY]
- Parking pod Babia Górą w prokuraturze. Powstał nielegalnie
- Drożyzna nad morzem? Na Podhalu obiad zjesz za 15 zł
- Przyrodnicy uratowali przed utonięciem 500 susłów
- Urokliwe miejsca w Tatrach, gdzie nie będzie dzikich tłumów
