FLESZ - Podwyżki cen najwyższe w Polsce
Pandemia koronawirusa to cios nie tylko dla domowych budżetów, cierpią także dochody miasta. Jednym ze sposobów ograniczenia wydatków budżetowych miały być oszczędności w administracji. Te zapowiadały wszystkie podhalańskie samorządy. W tej sytuacji wielu osobom wydawało się oczywiste, że w tym roku urzędnicy nie dostaną uznaniowych premii za rok 2020 (13 pensje musieli dostać na mocy ustawy).
Przekonana o tym, że w tym roku premii nie było jeszcze nie dawno była też miejska radna Ewa Pawlikowska. Dlatego o premie spytała ona burmistrza Watychę na ostatniej sesji rady miasta. Jej zdziwienie było jednak ogromne gdy w odpowiedzi jaką odesłał jej burmistrz wyczytała, ze premie owszem były i to wcale nie w małej kwocie.
Jak zdradza UM Nowy Targ w tym roku urzędnikom przyznano premie o łącznej wartości: 349 tysięcy 497 złotych i 95 groszy. Mowa o kwocie netto. Jak nietrudno wyliczyć dodając do tego podatki jakie UM wniósł za pracowników do Urzędu Skarbowego i ZUS łącznie z miejskiej kasy na premie wydano więc pomiędzy 550 a 600 tysięcy złotych publicznych pieniędzy.
- Dla mnie przyznanie premii budzi wątpliwości etyczne - mówiła na sesji radna Pawlikowska. - Przecież wszyscy mieszkańcy miasta walczyli z finansowymi skutkami pandemii. Dodatkowo urzędnicy mieli w minionym roku mniej pracy ponieważ w trakcie gdy urząd był zamknięty dla petentów z zewnątrz obsługiwali ich oni tylko zdalnie a wiele osób brało w tym okresie urlopy.
Takie zarzuty burmistrz Watycha absolutnie jednak odrzuca. Parafrazując sławne słowa byłej premier Beaty Szydło (która swego czasu broniła premii przyznanych przez siebie ministrom) zdaniem Watychy premię urzędnikom się po prostu "należały".
- Urzędnicy cały czas ciężko pracowali nawet jeśli robili to zdalnie - tłumaczy w napisanej do radnej odpowiedzi burmistrz. - Oni cały czas przyjmowali podania, rozpatrywali sprawy a urząd pracował. Ilość podań jakie łącznie przez cały 2020 roku rozpatrzyliśmy jest większy niż w roku 2019 gdy koronawirusa nie było. Co więcej przez sama pandemię na samorządy spadła duża ilość dodatkowych zadań, które trzeba było wykonać i to też była ciężka praca urzędników by temu sprostać - dodaje Watycha.
Na końcu zarzuca on radnej Pawlikowskiej, że twierdząc iż urzędnicy mieli mniej pracy wykazuje się niewiedzą na temat pracy samorządu. Burmistrz zaprasza też radną na spotkanie "oko w oczy" z załogą magistratu. W trakcie takiego spotkania radna będzie mogła osobiście powiedzieć ludziom, że premie się im nie należały.
Zdaniem burmistrza wszystko jest więc w porządku. Analizując nowotarskie fora internetowe trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że mieszkańcom miasta w tym konkretnym temacie dużo bliżej jednak do stanowiska radnej a nie burmistrza. Mówiąc inaczej dużo nowotarżan premiami wypłacanymi w pandemii jest oburzonych.
Biada panie Watycha. Mieszkańcy piszczą a pan nagrody urzędnikom wypłaca za to że wykonywali swoje obowiązki? Za to do dostają pensję a nagroda jest za coś extras jeśli sytuacja pozwala, a nie w takich czasach. SKANDAL! (...)
Na nagrody poszło prawie 600 tysięcy złotych. Warto przypomnieć że urzędnicy mieli oprócz tego trzynaste pensje. W czasie recesji jest to skrajnie nieetyczne zachowanie
Pół miliona na nagrody dla urzędników i 189 tys. na pomoc dla przedsiębiorców. No i jeszcze radość Watychy jak mówił na sesjach o liczbie odrzuconych wniosków bo trzeba ratować budżet. Hipokryzja i cynizm tego człowieka nie ma granic
