Urodził się 30 grudnia 1888 roku. Wychowywał się w okolicach Zbaraża. Ukończył chemię na Politechnice Lwowskiej. Wykształcenie uzupełniał potem w Monachium. W czasie studiów lwowskich angażował się w działalność organizacji niepodległościowych. Walczył na frontach I wojny światowej. Z wojska wyszedł jako porucznik. Robi karierę naukową. Został między innymi docentem na Politechnice Warszawskiej. Dużo publikował z dziedziny ekonomii oraz chemii.
- Styl jego pisania naukowego przypominał twórczość artystów Młodej Polski. Był taki napuszony. Z lekkim uśmiechem czyta się dziś te elaboraty - mówi Piotr Filip, autor monografii poświęconej Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu.
Prywatnie był bardzo rodzinnym człowiekiem. - Z opowiadań jego krewnych wiem, że oczkiem w głowie Kwiatkowskiego były wnuczki - dodaje Piotr Filip.
W 1926 roku, po przewrocie majowym, wchodzi do wielkiej polityki. Przez cztery lata jest ministrem handlu w rządzie Kazimierza Bartla. Po upadku rządu trafia do Tarnowa.
Tarnowska pięciolatka
Kwiatkowski od 1 lutego 1931 roku zostaje oficjalnie dyrektorem Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach. Zamieszkuje w wilii dyrektorskiej przy ul. Jarzębinowej. Zarabiał 4 tys. zł, miał też premię i prawo do 6-tygodniowego urlopu. Fabrykę przejmował w fatalnym stanie. Azotom groziła plajta. A jeszcze kilka lat wcześniej w ich sąsiedztwie planowano budowę lotniska i portu rzecznego.
Eugeniusz Kwiatkowski wdraża plan oszczędnościowy. Skraca czas pracy i obniża pensje. Doprowadza w 1933 roku do fuzji z fabryką w Chorzowie. Z roku na rok zwiększa sprzedaż, choć przeszkód nie brak. Dość wspomnieć o gigantycznej powodzi, która nawiedziła Mościce w lipcu 1934 roku, która o mały włos nie zalała magazynów z nawozami.
Kwiatkowski ma swoisty sposób motywowania pracowników. Najlepszych z tego grona nagradza zegarkami, za które sam płaci. Dodatkowo „zegarkowicz” nie mógł zostać zwolniony z pracy.
Angażuje się także w życie też w życie miasta. Współorganizuje m.in. Zjazd Legionistów, a w maju 1933 r. doprowadza do powołania w Mościcach klubu balonowego. Dwa lata później opuszcza Tarnów. Zgotowano mu piękne pożegnanie w Sali Lustrzanej, a robotnicy ustawili szpaler od bramy fabryki do dworca. Były dyrektor zostaje powołany na urząd wicepremiera i ministra skarbu w dwóch kolejnych gabinetach: Mariana Kościałowskiego i Felicjana Składkowskiego. - Pilnował budżetu aż do przesady. A szczerze powiedziawszy, przydałoby się więcej elastyczności i manewrów - mówi Filip.
Powojenna czara goryczy
Po wybuchu wojny wyjeżdża z rządem o Rumunii, gdzie zostaje internowany. Zgłasza akces do armii polskiej we Francji. Premier Władysław Sikorski odrzuca jednak jego prośbę
W lipcu 1945 r. Kwiatkowski decyduje się na powrót z emigracji do kraju. Niemal natychmiast zostaje powołany Delegatem Rządu do Spraw Wybrzeża. W 1948 r. zostaje posłem. Jego zaangażowanie we współpracę z nową władzą zostało odebrane przez emigrację niemalże jako zdrada.
Pupilem komunistów były wicepremier jednak nie został. W 1952 roku został wysłany na przymusową emeryturę i otrzymał zakaz osiedlania się w Warszawie i na Wybrzeżu. Osiadł w Krakowie, gdzie zmarł w sierpniu 1974 roku. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim.
WARTO WIEDZIEĆ
Otworzył nam „okno na świat” i COP
Dwie najważniejsze zasługi Eugeniusza Kwiatkowskiego wiążą się z budową portu w Gdyni i pracami nad rozwojem Centralnego Okręgu Przemysłowego W ramach COP-u powstała między innymi fabryka w Mościcach a także zakład celulozy w Niedomicach. Z kolei na Rożnowie i w Czchowie wybudowano elektrownie wodne. Ogółem na wszystkie inwestycje w COP przeznaczono prawie 2 mld. zł.
Doceniany w kraju i poza granicami
Eugeniusz Kwiatkowski był kawalerem wielu najważniejszych orderów różnych krajów świata. W Polsce, w 1996 roku odznaczono go pośmiertnie Orderem Orła Białego, zaś Sejm RP ogłosił jego imieniem 2002 rok. Kwiatkowskiego odznaczano także we Francji, Rumunii, Jugosławii, Szwecji, Norwegii, Czechosłowacji, Danii, Grecji, Belgii oraz na Węgrzech i Łotwie. Był też honorowym obywatelem 11 miast w naszym kraju.
ZOBACZ KONIECZNIE
ZOBACZ KONIECZNIE
WIDEO: Ile jedzenia trafia na śmietnik?