Matka
Dla 66-letniej dziś Rozalii Krzysztofiak świat w jakimś sensie skończył się 30 listopada 2013 roku. Wtedy, w dniu swoich imienin, na nowotarskim Rynku zginął jej najmłodszy syn. Czekającego na wejście do dyskoteki Andrzeja zaczepiła grupka mężczyzn z Rabki. Jeden z nich - Dawid M. wbił w głowę Andrzeja nóż. Gdy chłopak konał, rzucił do niego: „teraz k*** leż”.
- Tego dnia dostałam pierwszy cios w serce - mówi pani Rozalia. Drugi czekał na nią 26 miesięcy później. Wówczas odbyła się druga rozprawa mordercy jej dziecka. Przed sądem w Krakowie miał zostać podtrzymany wyrok dożywotniego więzienia, jaki pół roku wcześniej zasądził sąd w Nowym Sączu.
Jadąc pod Wawel, miała złe przeczucia. I rzeczywiście. Nożownikowi skrócono odsiadkę aż do 15 lat, z możliwością ubiegania się o zwolnienie po 7.
- Wracając do domu, byliśmy z mężem zdruzgotani, ale też od razu powiedzieliśmy sobie, że się nie poddamy - mówi pani Rozalia. - Dzwoniliśmy do dziennikarzy, by nagłośnili ten skrajnie niesprawiedliwy wyrok. Uważam, że dzięki temu, iż sprawa była „głośna”, ostatecznie trafiła do kasacji w Sądzie Najwyższym, a ten kazał ją ponownie rozpoznać.
To nastąpiło 14 marca tego roku. Dawid M. spędzi ostatecznie w więzieniu 25 lat (5 lat wcześniej może ubiegać się o warunkowe zwolnienie). - Co czuję, gdy myślę o tym ostatnim wyroku? - zastanawia się matka zabitego Andrzeja. - Smutek, ulgę i trwogę jednocześnie. Smutek, bo mam przed oczami martwe dziecko, ulgę, bo wiem, że na tym świecie jest sprawiedliwość. A trwogę, bo wiem, że nastanie dzień, kiedy Dawid M. wyjdzie...
Siostra i szwagierka
Wiele osób mierząc się z taką sytuacją, załamuje się i mówi: „nie mam siły walczyć”. Monika Pyzowska i Joanna Krzyszto-fiak (odpowiednio siostra i szwagierka zmarłego Andrzeja) do tego grona nigdy nie należały. Gdy w styczniu 2016 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie złagodził wyrok dla mordercy ich krewnego, i prawie nikt nie wierzył, że uda się wnieść od tej decyzji kasację, one wciąż były zdeterminowane.
Joanna, wówczas jeszcze narzeczona Jarosława Krzysztofiaka (brata zmarłego), a teraz żona, już cztery dni po tej decyzji sądu wpadła na pomysł, by założyć specjalną stronę na Facebooku, która zebrałaby ludzi oburzonych wyrokiem.
- Chodziło o to, by pokazać, jak wielu z nas nie zgadza się z niesprawiedliwością - mówi pani Joanna. - Chcieliśmy pomóc sprawie Andrzeja, ale też sprawić, by inni mordercy wiedzieli, że kara, jaka ich spotka, będzie surowa.
26-latka przyznaje, że akcja na Facebooku przerosła jej oczekiwania. Po dwóch dniach profil poparło 2 tysiące osób. Ostatecznie licznik zatrzymał się na ponad 8 tys. internatów. Ich oburzenie dotarło do samej Warszawy.
O to zadbała Monika. Siostra Andrzeja dotarła do posła PiS - Edwarda Siarki. Ten sprawę przekazał bezpośrednio Zbigniewowi Ziobrze. Minister sprawiedliwości puścił w ruch urzędniczą machinę, która ostatecznie doprowadziła do wspomnianej już kasacji niesprawiedliwego orzeczenia sądu.
Twarda jak pani prokurator
Sprawa morderstwa Andrzeja nie miałaby też obecnego finału, gdyby nie czwarta kobieta - prokurator Anastazja Huzior.
Do zeszłego roku pracowała w Nowym Targu (dziś w prokuraturze Kraków-Śródmieście). To właśnie ona prowadziła sprawę morderstwa. - Ta osoba to istota tego, jaki powinien być prokurator - mówi Adam Zawadzki, podhalański student prawa, obserwujący proces Dawida M. - Skrupulatna i konsekwentna. Mimo że miała np. nagrania z miejsca morderstwa, w toku śledztwa przesłuchała dziesiątki świadków i szukała ludzi, którzy mogli dać opinię o mordercy. Nie każdy prokurator aż tak angażuje się w sprawy.
To prok. Huzior ustaliła, że M. był wcześniej wielokrotnie karany i zdemoralizowany. Ostatecznie właśnie to przekonało Sąd Najwyższy, że dla recydywisty więzienie w wymiarze 15 lat to zbyt mało.
- Ja przy każdej sprawie angażuję się na 150 proc. możliwości - mówi prok. Huzior. - Wykonuję tylko swoje obowiązki. A że uważam, iż zbrodniarzy powinna dosięgnąć surowa kara, o taką walczę.
WIDEO: Poszukiwani przestępcy z Małopolski
źródło: Gazeta Krakowska[/cs]