Podczas gdy u nas górnym pułapem marzeń było mieszkanko w bloku z wielkiej płyty, mały fiat i wczasy w Bułgarii, w kapitalizmie zapanowało istne konsumpcyjne rozpasanie.
To powiedzonko przypomniało mi się, gdy koledzy donieśli o produkcji filmowej licealistów z Lubina, którzy nakręcili swojego "Wiedźmina". Nawet się nie zdziwiłem, że główny bohater w niczym nie przypomina Michała Żebrowskiego. Zresztą nie ma czego żałować, bo w oryginalnym filmie przystojny aktor co prawda zupełnie dobrze wyglądał, ale cała produkcja okazała się żałosnym niewypałem.
To, że młodzi kręcą po swojemu, dla nikogo nie powinno być niespodzianką, skoro w polskich domach kamera i telefon komórkowy stały się czymś tak powszechnym, jak niegdyś odtwarzacz wideo. Ta łatwość utrwalania wszystkiego co popadnie skłania na przykład gimnazjalistów, przeżywających burzę hormonów, do kręcenia tępych pornosów z koleżankami na pierwszym planie.
Oczywiście, podobne wygłupy nie byłyby tak bardzo szkodliwe, gdyby nie internet, umożliwiający rozpowszechnianie na masową skalę zdjęć i filmów. To jest ta ciemna strona wolności. Nie popadajmy jednak w przesadę. Nowemu pokoleniu Polaków łatwiej może się przewrócić w głowie, lecz narzekanie na powszechny dobrobyt jest z pewnością mocno przedwczesne.
O wolności kręcenia
Janusz Michalczyk

Janusz Michalczyk, redaktor "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Z dobrobytu w głowach się im poprzewracało - tak Polacy starej daty komentowali w czasach komuny doniesienia o swawolach ludzi Zachodu.