Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w niedzielę tuż po godzinie 13.
- Obok radiowozu, który akurat patrolował gminę Biecz, z dużą prędkością przemknęła osobowa skoda. Policjanci natychmiast zareagowali i ruszyli za nią w pościg – relacjonuje Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach.
Jedziemy do szpitala, nasze dziecko sinieje...
Zaczęło sinieć
Mundurowi byli zaskoczeni, że w dobie rozmaitych ostrzeżeń przed patrolami, aplikacji na telefon, mrugania światłami, którymi przecież na co dzień wymieniają się kierowcy na naszych drogach, wspomniany kierowca zachował się tak, a nie inaczej.
- Na pewno widział nas z daleka, bo przecież jechaliśmy oznakowanym radiowozem, mimo to przejechał obok nas z dużą prędkością - relacjonuje st. sierżant Piotr Durlak, który uczestniczył we wspomnianym patrolu.
Włączyli więc „koguty” i ruszyli za osobówką, sprawdzić co się dzieje. Po chwili zatrzymali skodę.
- Okazało się, że kierowca jest bardzo zdenerwowany. Na tylnym siedzeniu siedziała jego zapłakana żona z maluchem. Powiedzieli policjantom, że dziecko było chore, a na dodatek podczas karmienia zaczęło sinieć – dodaje z kolei Szczepanek.
Patrolowi nie trzeba było więcej tłumaczyć. St. sierż. Mariusz Romaniak i przywołany wcześniej st. sierż. Piotr Durlak natychmiast przerwali kontrolę, wsiedli do radiowozu, włączyli sygnały i rozpoczęli eskortę do gorlickiego szpitala. Za nimi jechała rodzina z chorym maluchem. Policjanci międzyczasie poinformowali dyżurnego o całym zajściu, ten zaś natychmiast zawiadomił szpital, że patrol eskortuje małego pacjenta.
Córka potrzebowała pomocy
- Radiowóz od razu wjechał na podjazd dla karetek, skąd najszybciej można dostać się na Szpitalny Oddział Ratunkowy – mówi dalej rzecznik. - Przerażeni rodzice z dzieckiem na rękach trafili pod opiekę lekarzy – dodaje.
Mała Maja jest już po opieką lekarzy, bezpieczna
Okazało się, że mała pacjentka to Maja. Na razie jest z mamą Magdaleną na oddziale dziecięcym gorlickiego szpitala. Na szczęście czuje się już lepiej. - To wszystko działo się jeszcze na terenie Binarowej – opowiada pan Radosław Wszołek, tata dziewczynki. - Widziałem patrol przed sobą, ale nie zastanawiałem się, tylko go wyprzedziłem. Córka potrzebowała pomocy i to było najważniejsze – dodaje.
Gdy zobaczył migające policyjne koguty radiowozu i sygnały, by się zatrzymać, uznał, że mimo wszystko trzeba to zrobić.
Policjantom wystarczyło kilka słów wyjaśnienia i widok zdenerwowanych do granic rodziców z maleńkim dzieckiem. - Kazali nam po prostu jechać za sobą – opisuje dalej.
Lekarze na SOR
Pomknęli przed siebie, błyskając niebieskimi światłami, na sygnale przez obwodnicę Biecza i dalej drogą krajową do Gorlic. Trwało to kilka minut. Dla rodziców pewnie wieczność.
- Lekarze na SOR natychmiast zajęli się Mają – mówi dalej tata. - Bardzo, ale to bardzo dziękujemy za pomoc policjantom, że tak zareagowali, że pomogli, jeszcze raz bardzo dziękujemy - podkreśla po wielokroć.
Mamy kolejny dowód, że facet w mundurze, nie tylko poluje na mandat za kolizję, ale też pomaga ratować życie.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Koniec świata jest blisko?