Niedawno znów doszło na niej do tragedii. Jak relacjonowała "Krakowska", życie straciła 19-letnia dziewczyna z tej miejscowości. Mieszkańcy mówią, że większości drogowych dramatów można byłoby uniknąć, gdyby wioska miała obwodnicę dla ruchu lokalnego.
Domy, kościół, ośrodek zdrowia, trzy szkoły, komisariat policji, remiza OSP z placówką pocztową i sklepy są po tej samej stronie drogi. Teoretycznie mieszkańcy nie powinni więc wjeżdżać na główną, krajową szosę. Chcąc jednak dostać się z jednej części wsi do drugiej, muszą tam wjeżdżać.
Piotr Litwiński, tęgoborski przedsiębiorca branży komunikacyjnej, a zarazem wiceprzewodniczący Rady Gminy Łososina Dolna, doskonale wie, jak powinna biec taka wewnątrzwiejska obwodnica. Najpierw do szosy powiatowej Tęgoborze - Zawadka - Chomranice, potem do szosy gminnej ze wsi Białawoda do drogi Kraków-Nowy Sącz.
Budowę takiej obwodnicy podjęto siłami gminy. Miejscowy proboszcz jako jeden z pierwszych wsparł realizację inwestycji. To zrozumiałe, bo parafianie nie mogli dotrzeć do kościoła inaczej, niż korzystając z drogi krajowej. Tak jak wielu innych mieszkańców centrum wioski, dał kawałek plebańskiego pola pod budowę lokalnej szosy równoległej do "krajówki". - Kto nie oddawał ziemi, dokładał pieniądze - opowiada wójt gminy Łososina Dolna Stanisław Golonka, też tęgoborzanin. - To obrazuje, jak bardzo i jak pilnie obwodnica jest potrzebna dla wsi.
Z drogi powiatowej na nowy szlak wjeżdża się między Ośrodkiem Zdrowia i Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych. Dotąd powstało ledwie 250 m jezdni, czyli jej pierwszy odcinek. Prowadzi do dużego parkingu na tyłach kościoła. Tam asfalt się urywa. Dalej jest jeszcze kilkadziesiąt metrów żwirówki. Na końcu stoi wielki spychacz, a za nim rozciągają się pola należące do parafii i prywatnych właścicieli. Tamtędy powinno przebiegać kolejnych 250 m obwodnicy.
Zbudowanie tego drugiego odcinka otworzyłoby dojazd do centrum Tęgoborza dla kolejnych mieszkańców wioski i całej Białejwody. Powstałby także bezpieczniejszy wyjazd z centrum wsi w stronę Nowego Sącza.
Budowa stanęła, bo właściciele nie chcą sprzedać po cenie urzędowej działek. Miejscowi mówią (zastrzegając nazwiska), że jak proboszcz przekaże potrzebny kawałek ziemi, to inni pójdą w jego ślady.
Pogryzł kontrolera MPK, nie wiedział, że ma HIV
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!