Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra. Moja najważniejsza rola

Jerzy Stuhr
Jerzy Stuhr
Jerzy Stuhr fot. Andrzej Banaś
Dwa tygodnie temu, na Zamku Królewskim w Warszawie, Państwo Stuhrowie odebrali nagrodę, jako "Osobowość Medyczna Roku". Bardzo gratulujemy, zauważając, że to wydarzenie nie zostało zbyt mocno odnotowane. Stąd pytanie - czy ta nagroda jest związana ze stworzeniem i otwarciem nowej placówki UNICORNU w Krakowie, czyli Centrum Psychoonkologii?

Tak, nagroda została przyznana przez środowiska medyczne właśnie za to. Powiedziałem w krótkiej laudacji, że paradoksalnie, moje przypadki życiowe skierowały mnie ku środowiskom, których - jak przypuszczałem - nigdy nie będzie dane mi poznać. A co dopiero być przez nich uhonorowanym. Siedziałem w gronie wybitnych lekarzy i obok zasłużonych ich sponsorów, tam też byli dyrektorzy szpitali, ordynatorzy oddziału, dziennikarze piszący o medycynie. I ja z żoną, artyści, ludzie z zupełnie innej dziedziny.

W uzasadnieniu Kapituła powiedziała, że tym działaniem gram najpoważniejszą rolę swojego życia.

Napisaliśmy teraz podziękowanie do Kapituły, przedstawiając im równocześnie nasze obecne problemy. A więc utrzymanie całego domu.

Jeżeli dostajemy sporadyczne dofinansowanie, wtedy pobyt tygodniowy kosztuje albo mniej, albo w ogóle jest bezpłatny. A jeśli nie, to dzienny pobyt, z pełnym wyżywieniem, z wszelkimi działaniami rehabilitacyjnymi itd. kosztuje 500-550 złotych na osobę. Do tego luksusowe pokoje, pojedyncze, lub podwójne, park. I to wszystko zostało docenione tą nagrodą.

Zostałem zaproszony kilka godzin wcześniej na jedną z debat naukowych o problemach ochrony zdrowia.

A było to związane z aktualnym problemem onkologicznym, na temat uśmierzania bólu.

Bo my też podjęliśmy ważną kampanię, która zacznie się 26 marca konferencją prasową, w sprawie umożliwienia pacjentom dostępu do takiej terapii. Jestem twarzą tej kampanii.

Chodzi o pełnoprawne stosowanie w ramach poradni onkologicznej w naszym ośrodku UNICORNU również środków uśmierzających ból.

A potem wziąłem udział w jeszcze innym sympozjum. Przede mną jakiś brytyjski profesor miał wykład, na sali było 180 osób, chorzy, ich opiekunowie, i po każdym wykładzie można było zadawać pytania.

Pytali profesora m.in. o różne leki, a oni się fantastycznie na tym znają, bo cierpią i leczą się tyle lat.
A potem ja byłem poproszony. Wystąpiłem z takimi "Poradami dla chorego człowieka". To wykład, który powtarzam, dodając do niego nowe punkty.

Ale to było przede wszystkim bardzo wzruszające spotkanie. Bo potem organizatorzy wnieśli 180 książek "Tak sobie myślę", do podpisu.

Podpisywałem ponad godzinę, wszyscy je kupili, a Wydawnictwo Literackie wciąż się dziwi, skąd się tak sprzedaje. Tymczasem książka stała się niemal "podręcznikiem"!

Wśród punktów, które dodaję - jest teraz nowy, dodany po śmierci Krzysztofa Krauzego.

Krzysztof bardzo mi pomógł, bardzo mu byłem i jestem wdzięczny, bo mi powiedział, że trzeba korzystać ze wszystkich metod: ziółka sprowadzane z Ekwadoru, bioenergoterapeuci, tabletki B 17 z kliniki w Meksyku.

Wszystko.

Nawet - mówił Krzysztof - jeśli ci to nie pomoże, to masz satysfakcję, że wykorzystałeś wszystkie metody.

I może mnie się właśnie udało dzięki tym ziółkom i tabletkom B-17?

A że lekarze prychają na to, i nawet wstydzisz im się powiedzieć, że byłeś u psychoterapeuty, to trudno.

Ale ja nie zapomnę, jak taki terapeuta raz patrzył we mnie długo i nagle mówi: panie Jerzy, tam już niczego nie ma.

Jak mi tak powiedział, to ja skrzydeł dostałem! Powiedziałem o tym ludziom - najpierw przeprosiwszy wszystkich profesorów: korzystajcie ze wszystkich metod.

Lekarze się uśmiechali, nic mi potem nie powiedzieli, bo pewnie pomyśleli, że artysta, to plecie…

Ale ja mówiłem prawdę. Mówiłem też: polubcie szpital. Bo jak ci przyjdzie zemdleć, to lepiej tam, niż na ulicy lub w domu.
Trzeba się też samemu "prowokować", bo może ta choroba uwolniła cię, paradoksalnie, od jakichś problemów w pracy, może wreszcie masz czas się wyspać, pomyśleć nad sobą. …

A jak się uda i będziesz wyleczony, to mów zawsze: wychodzę z choroby, a nie "wyszedłem". Nie używaj czasu przeszłego.

Przyzwyczaj się do tego, że już nigdy nie będzie tak, jak było przed chorobą.

To trzeba zaakceptować. A wtedy korzystaj z życia, ile się da. Ja zacząłem podróżować do egzotycznych krajów. Właśnie dlatego.
Tak mi się życie pozmieniało. I gdzieś, w sumie przekuwa się to wszystko na dobro. Wiem, że chorzy mi ufają, bo stoi za mną wiarygodność przeżycia.

To, że sam chorowałem.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska