- Żółw jest kochany. Nakarmiliśmy go z rodziną świeżymi rybami i wędliną. Niestety nie może z nami zamieszkać - mówi Monika Wojtoń z Okleśnej, do której przytuptał kilka dni temu.
Niedawno zaopiekowała się kotem, którego z całym ekwipunkiem podrzucił ktoś pod jej drzwi.
- W sumie to już trzecie zwierzę znalezione w tym roku - dodaje pani Monika. Cieszy się, że po artykule, który ukazał się na łamach „Gazety Krakowskiej”, nie musiała oddawać żółwia do sklepu zoologicznego czy zoo.
- Żółwik jest naprawdę piękny i będzie maskotką podopiecznych fundacji. Dzieci już go pokochały - uśmiecha się Waldemar Dziadowiec z Fundacji Wesoły Smoczek, dodając, że żółwiczka, bo to samiczka dostała na imię Alicja.
Nie wiadomo dokładnie, jaki to gatunek. Wyglądem przypomina północnoamerykańskiego żółwia czerwonolicego. Potrafi się zaaklimatyzować w każdych warunkach.