- Jak wygramy w Toruniu, to wszystko będzie jeszcze możliwe - mówi trener Elmedin Omanić. Na razie Wisła Can Pack Kraków prowadzi w ćwierćfinale 1:0, ale w pierwszym meczu nie pokazała niczego, co mogłoby przestraszyć "Katarzynki". Więcej, to Energa wydawała się lepiej przygotowana, choć potencjał w składzie ma dużo mniejszy.
Trener Omanić nie przebiera w słowach. - Zostaliśmy okradzeni. Według mnie byliśmy drużyną lepszą. Zabrakło nam może trochę szczęścia, a na pewno spokoju w ostatniej minucie. Cały czas widzę kontrę w przedostatniej naszej akcji. Gdyby Ajavon podała Emili Tłumak, która miała czystą pozycję na dystansie... - dodaje szkoleniowiec.
W drugim meczu torunianki powinny jak najwięcej szukać pozycji do rzutów za 3. W Krakowie trafiły 7 z 14 prób, gdy za 2 jedynie 13 na 40. Ofensywę trzeba nieco poprawić, bo z defensywy trener Omanić był bardzo zadowolony. Trudno się dziwić: Wisła we własnej hali zakończyła mecz ze skutecznością 34 procent, z gry zdobyła jedynie 34 punkty. Gospodynie uratowały rzuty wolne (28/33).
Energa musi powtórzyć poziom gry z meczu derbowego z Artego Bydgoszcz sprzed miesiąca. Na pewno lepiej mogą zagrać Renee Taylor i podkoszowe, może poza Ivoną Bogoje, która nie zawiodła w Krakowie. Zdecydowanie musi się poprawić Victoria Macaulay, który po prostu przeszła obok meczu.
- Myślę, że pokazaliśmy w Krakowie, że nie stoimy na straconej pozycji. Ta porażka nieco zmniejsza nasze szanse, ale jeszcze ich nie odbiera. Chcemy wrócić na trzeci mecz do Krakowa - zapowiada Omanić.
Początek w sobotę o godz. 18.00 w Arenie Toruń przy ul. Bema.