WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
- Trudno nie zapytać po debiucie w oficjalnym meczu Wisły Kraków o wrażenia? Tym bardziej, że jeszcze kilka tygodni grał pan w II lidze, a w czwartek wystąpił pan już w europejskich pucharach.
- Bardzo szybko to się dla mnie odbyło. Myślę jednak, że w tym debiucie sobie poradziłem. Zespół też. Możemy być po tej inauguracji sezonu zadowoleni.
- Z perspektywy boiska różnica w intensywności była dużo większa niż w II lidze?
- Na pewno jest różnica pod tym względem, ale zupełnie inna jest przede wszystkim otoczka. Jest ogromna wrzawa na trybunach. Mnie się to bardzo podoba, jestem wręcz podekscytowany tym, że będę mógł teraz grać regularnie w takich warunkach. A co do samej gry, jeśli przeskakujesz z trzeciego poziomu ligowego w Polsce do europejskich pucharów, to musisz to odczuć, że jest różnica. Nie bałem się jednak tego. Byłem zmobilizowany, chciałem pokazać wszystko, co najlepsze, a ten głośny doping nie deprymował mnie, ale mocno nakręcał. Myślę też, że im więcej będę miał doświadczenia z gry w takich warunkach, tym będę grał lepiej.
- Pierwszy mecz to zawsze niewiadoma, ale wyszło całkiem dobrze, bo wypracowaliście sobie dwubramkową zaliczkę przed rewanżem.
- Jesteśmy zadowoleni. Plan był taki, żeby od początku wywierać na nich presję. To się nam udało, bo już w 2 min strzeliliśmy gola, prowadziliśmy i grało nam się trochę łatwiej dzięki temu.
- Patrząc z boku można odnieść wrażenie, że złapał pan dobry kontakt, „chemię” z Patrykiem Gogółem. Szukacie się na boisku, gracie często ze sobą.
- Z Patrykiem dogadujemy się super poza boiskiem, polubiliśmy się bardzo i ma to później też przełożenie na boisko. Mam nadzieję, że skorzysta z tej naszej współpracy zespół.
- Zagrał pan przez większość czasu w meczu z Llapi na skrzydle. To coś nowego?
- Trochę tak, ale mogłem schodzić też do środka przy budowaniu akcji. Odpowiadała mi ta pozycja. Jestem dość intensywny w pressingu, lubię biegać, więc nie przeszkadzało mi to, że miałem grać na skrzydle.
- Ale pewnie odetchnął pan też z ulgą, gdy po zmianach w drugiej połowie wrócił pan na środek pomocy. Nawet trener Kazimierz Moskal mówił na konferencji prasowej, że lepiej wypadł pan na swojej nominalnej pozycji.
- Staram się być elastyczny. Jestem przede wszystkim środkowym pomocnikiem, ale na każdej pozycji staram się dawać drużynie tyle, ile mogę.
- Był pan czymś zaskoczony ze strony rywala?
- Nie wiem czy nas czymś zaskoczyli. Grali odważnie od bramki, nie bali się rozgrywać akcji. Do tego dołożyli trochę agresji, ale myślę, że dobrze sobie poradziliśmy z nimi.
- Gdy rozmawialiśmy jeszcze na zgrupowaniu w Woli Chorzelowskiej, mówił pan, że lubi mieć piłkę przy nodze. W meczu z Llapi to się potwierdziło. To będzie chciał pan prezentować w Wiśle?
- Myślę, że mogę powiedzieć trochę o tym meczu, że to pierwsze koty za płoty… W pierwszej połowie miałem tej piłki trochę mniej przy nodze, w drugiej wyglądało to już lepiej i mogłem pokazać swoją wartość.
- W rewanżu będą inne warunki do gry. Mniejszy stadion, puste trybuny, atmosfera pewnie bardziej sparingowa. Czego się spodziewacie?
- Przede wszystkim w żaden sposób nie możemy sobie pozwolić na zlekceważenie rywala. Wiadomo, mamy 2:0 po pierwszym meczu, ale musimy bardzo dobrze przygotować się do meczu. Nie jedziemy tam tylko awansować, ale chcemy wygrać ponownie. Tak musimy do tego podchodzić.
- Skoro zaczęliśmy rozmowę od pana wrażeń po debiucie, to zapytam na koniec czy rodzina była obecna na stadionie?
- Była mama, wspierała mnie bardzo mocno.
