Olkuszanie nadal żyją sprawą napadu na sklep przy ul. Bylicy, do którego doszło w ubiegły czwartek. Pracownica sklepu przeżyła kwadrans grozy. Twierdzi, że napastnik, który jej groził, miał karabin. Miała też słyszeć strzały. Boi się, że bandyta może wrócić.
Do zdarzenia doszło około godz. 14. Pracownica sklepu z używaną odzieżą wyszła na zewnątrz zapalić papierosa. Stała przy drzwiach. - Nagle podjechał biało-srebrny van. Wysiadł z niego mężczyzna. Podszedł do mnie z karabinem w ręku i zapytał, jaką religię wyznaję - relacjonuje kobieta. Z jej opowieści wynika, że mężczyzna miał ciemną karnację. Był szczupły i wysoki. Miał około 30 lat. Ubrany był w dżinsy i kurtkę. - Wystawało spod niej mnóstwo łańcuchów i wisiorków. Miał też chyba jakiś krzyż - mówi nasza rozmówczyni.
Była przerażona. - Całe życie stanęło mi przed oczami. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Rzuciłam, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego, i uciekałam na górę - opowiada pracownica. Nie chce nawet podać swojego imienia, bo boi się, że ten człowiek może wrócić.
Mężczyzna pobiegł za nią na górę. Potwierdzają to koleżanki kobiety. - Miał przewieszony przez ramię karabin. Nie wiem, czy to była prawdziwa broń. Nie znamy się na tym. Ale mogła być prawdziwa - mówi druga z pracownic. Za nim wszedł do sklepu drugi mężczyzna. Z zeznań pracowników i świadków wynika, że czuć było od nich alkohol.
- Ten z karabinem krzyczał, że wszystkich zabije. Wypłoszył ze sklepu wszystkich klientów. Były same starsze osoby, nikogo młodego, kto mógłby nam pomóc - dodaje kobieta. Sama schowała się za ladą. Z jej relacji wynika, że akcja trwała jakieś 15 minut. Po czym mężczyźni wyszli ze sklepu, wsiedli do samochodu i odjechali. - Tak się bałam, że nie zapisałam numeru rejestracyjnego auta. Na pewno nie był jednak olkuski - zapewnia pracownica. Dodaje, że na koniec usłyszała na zewnątrz coś, co brzmiało jak strzał.
Sprzedawczyni ze sklepu obok potwierdza zdarzenie. - Wjechali autem na chodnik. Prawie do samego sklepu - wspomina kobieta. Nie widziała jednak mężczyzn. Jej zdaniem huk, który było słychać, to nie był strzał. - Tego dnia mocno wiało. Tak że przewróciła się tablica przed sklepem. To mógł być ten hałas - dodaje.
Policjanci byli tego dnia na miejscu wezwani przez pracownicę odzieżowego. Nie potwierdzają strzałów. - Trudno powiedzieć, czy przedmiot, który mężczyzna trzymał w ręku, to była broń - wyjaśnia Katarzyna Matras z Komendy Powiatowej Policji w Olkuszu. Pracownica wkrótce zostanie przesłuchana przez policję. Dochodzenie wyjaśni szczegóły tej sprawy.