Czytaj także: Są wstępne wyniki sekcji zwłok noworodka z Olkusza
Sprawa wyszła na jaw, bo kobieta zgłosiła się do szpitala z bólem brzucha. Lekarze ustalili, że to powikłania poporodowe, nie mogli jednak uzyskać odpowiedzi na pytanie: gdzie jest dziecko. Zawiadomili policję. Śledczy wykopali ciałko w ogródku rodziców przedszkolanki.
Do porodu doszło prawdopodobnie w poniedziałek 19 sierpnia. 24-latka urodziła dziecko w domu rodziców (w ostatnich miesiącach mieszkała na pobliskim osiedlu), po czym noworodek został zakopany w szklarni na podwórku. W sobotę dziewczyna z komplikacjami poporodowymi zgłosiła się do szpitala. W poniedziałek, 26 sierpnia policjanci znaleźli zwłoki dziecka. Były owinięte w worek foliowy.
- Nawet nie wiedziałem, że to policja. Przyjechało czterech mężczyzn bez mundurów, którzy coś robili w szklarni. Myślałem, że chcą ją kupić lub rozebrać. Potem wynieśli małą, białą skrzynkę - opowiada sąsiad, który widział akcję. Koło posesji stał karawan, ale nikt nie skojarzył faktów.
Wciąż nie wiadomo dokładnie, co stało się po porodzie. Czy młoda matka uśmierciła swojego synka? Czy umarł sam? Czy ktoś pomagał jej zakopać ciałko w starej szklarni? - Kluczowe są tu wyniki sekcji zwłok - podkreśla Wiesław Zięba z olkuskiej prokuratury. - Wtedy będzie można przedstawić zarzuty. Jednak jeśli nawet Anna C. przyczyniła się do śmierci dziecka, prawdopodobnie nie usłyszy zarzutu zabójstwa. W takich przypadkach stosuje się artykuł 149 Kodeksu karnego. Mówi on, że matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Rodzice Anny C., zatrzymani w związku z tym, że mogli pomagać w ukryciu ciała, zostali przesłuchani i zwolnieni do domu. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w policji, że prawdopodobnie nie usłyszą zarzutów. Oznaczałoby to, że nie pomagali w pozbyciu się wnuka. Trwają natomiast poszukiwania ojca zmarłego chłopczyka.
Anna C. przebywa obecnie na oddziale psychiatrycznym Nowego Szpitala w Olkuszu. Jej stan zdrowia nie pozwala na przesłuchanie.
Sąsiedzi i znajomi rodziny zastanawiają się, co mogło się stać, że Ania - spokojna, rozsądna i wykształcona dziewczyna, mogła zrobić coś tak potwornego. - Nie mogę o niej złego słowa powiedzieć. Ta historia po prostu nie mieści się w głowie - mówi jedna z sąsiadek.
Rodzina Anny C. nie chce komentować sprawy. Milczy również dyrekcja przedszkola w Olkuszu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+