"Gazeta Krakowska" pisała wczoraj o niemiłej przygodzie jaka spotkała Annę Szulc, mieszkankę Krakowa. Podczas naprawy rury wodociągowej na ul. Żuławskiego robotnicy ostrzegli ją, że woda
z której korzysta, płynie ołowianą rurą. - Byłam kopletnie zaskoczona - przyznaje Szulc.
- Informacje, które znalazłam w internecie na temat korzystania z takiej wody były dość makabryczne - dorzuca.
W krakowskim Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji uspokajają. - Na terenie całej gminy nie występuje sieć wodociągowa wykonana z ołowiu - zapewnia Piotr Ziętara, kierownik biura zarządu MPWiK. - Materiał ten był powszechnie wykorzystywany do budowy przyłączy i instalacji wewnętrznych w okresie przed II wojną światową.
Nasza sieć wodociągowa nie jest wykonana z ołowiu - mówią w MPWiK
Tłumaczy, że awaria miała miejsce na połączeniu sieci i przyłącza wodociągowego, które mogło być wykonane z ołowiu. -Woda dostarczana mieszkańcom Krakowa odpowiada wszystkim normom
- zapewnia.
Dr Zbigniew Hałat, lekarz medycyny i specjalista epidemiolog, nie podziela tego optymizmu. - Nie
od dziś wiadomo, że korzystanie z wody z ołowianych przyłączy stanowi bardzo duże zagrożenie dla człowieka - twierdzi. - Problem w tym, że ilość takich przyłączy nie jest znana .
Specjalista twierdzi, że takie domowe przyłącza powinny zniknąć jak najszybciej. - Występowanie przyłączy świadczy o naszym cywilizacyjnym opóźnieniu - twierdzi. - Badania naukowe czarno
na białym dowiodły, że u dzieci i młodzieży korzystającej z takiej wody rośnie pozom agresji wobec rówieśników - podkreśla.
MPWiK regularnie wykonuje monitoring jakości wody w sieci wodociągowej miasta. - Stężenie ołowiu
w wodzie dostarczanej mieszkańcom Krakowa już obecnie nigdy nie przekracza wartości 0,010 mg
na decymetr sześcienny - wyjaśnia Ziętara. Obowiązująca do 2013 norma dopuszcza stężenie do 0,025 mg na decymetr sześcienny.
Dodaje, że wyniki analiz wykazały, że występowanie przyłączy wykonanych z ołowiu nie ma żadnego wpływu na jakość wody w aspekcie wtórnego skażenia wody ołowiem.