Inspektorzy bezskutecznie próbowali różnych sposobów, żeby go wywabić. Maluch zaszył się na dobre, ani myślał wychodzić, nieświadomy, że kryjówka jest śmiertelną pułapką. W końcu kierowca wrócił i otworzył maskę pojazdu. Niestety, kot zaklinował się pod obudową silnika. Wezwani przez inspektorów strażacy, chcieli podnieść samochód na poduszkach i odkręcić osłonę silnika. Na to nie zgodził się właściciel, istniało ryzyko uszkodzenia auta.
KTOZ zdecydowało na swój koszt sprowadzić lawetę. Na szczęście mąż inspektorki KTOZ ma serwis samochodowy. Mimo że było już późno, bez wahania przyjechał na miejsce, otworzył warsztat, umieścił samochód na podnośniku, rozkręcił co trzeba i zobaczyliśmy dwoje przerażonych oczu - mówi inspektorka. Kociak zakleszczył się w komorze silnika, nie miał szans na przeżycie. W lecznicy okazało się, że to dwumiesięczny kocurek. W uszach świerzb i początek kociego kataru. Nazwaliśmy go Sam.
Tymczasowy dom dała mu Marta Skrzat, która z krakowskiego schroniska przygarnęła kotkę bez oka. Sam jest kotem domowym. Kiedy poczuł, że jest bezpieczny, zaczął mruczeć i tulić się do opiekunki. Przeżył dzięki mieszkańcom ulicy Orzeszkowej, inspektorom KTOZ, Ireneuszowi Porębskiemu, który specjalnie przyjechał do warsztatu. Sam dziękuje wszystkim ratownikom najpiękniejszą mruczanką, a Czytelników ,,Krakowskiej" prosi o dom /tel. 504 47 06 35/.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+