Przetworzona żywność jest jak narkotyk!

Syn zamiast ojca
Zespół Dżem poinformował na początku stycznia swoich fanów, że 6 kwietnia zakończy współpracę z Maciejem Balcarem, który śpiewa w grupie od ponad 20 lat. Muzycy wyjaśnili ponadto, że wszystkie zaplanowane koncerty do tego dnia realizowane będą w niezmienionym składzie. Od tej pory Maciej Balcar skupi się na projektach solowych, a nowym frontmanem legendarnej formacji zostanie Sebastian Riedel - syn Ryśka Riedla, który był pierwszym i najsłynniejszym wokalistą Dżemu.
Fani zareagowali na tę niespodziewaną zmianę wprost entuzjastycznie. „Moje marzenie się spełniło”, „Oto godne zastępstwo”, „Właściwy człowiek na właściwym miejscu”, „Fantastyczna wiadomość”, „Lepiej być nie mogło”, „Najlepsza decyzja”, „Rysiek uśmiecha się z nieba…” – piszą w komentarzach pod postem zespołu z 10 stycznia 2024 roku.
„Przez trzydzieści lat nieprzerwanej działalności muzycznej byłem blisko twórczości zespołu Dżem, choć jako priorytet stawiałem zawsze własne działania artystyczne. Po nagraniu blisko dziesięciu autorskich płyt i zrealizowaniu wielu muzycznych marzeń wyznaczam sobie nowe wyzwanie. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia na koncertach” - napisał Sebstian Riedel na swoim Facebooku. Do tej pory wokalista śpiewał we własnej grupie Cree, która podobnie jak Dżem wykonuje blues-rocka.
Idol polskich hippisów
Kiedy Rysiek Riedel przyszedł na świat, podobno długo nie mógł wydobyć z siebie głosu. W pewnym momencie wrzasnął jednak na cały głos. „Będzie śpiewał!” – skomentowało otoczenie. Zanim to się stało, chłopak wyrósł na prawdziwego outsidera. Nie skończywszy nawet ośmiu klas, rzucił szkołę i wałęsał się po rodzinnym Śląsku. Chciał być Indianinem – pociągała go niczym nieskrępowana wolność dzikich wojowników pędzących po amerykańskich preriach. To samo poczucie swobody odnalazł w muzyce bluesowej.
Pewnego dnia znajomy zaprosił go na próbę amatorskiego zespołu grającego w tyskim domu kultury. Kiedy ryknął do mikrofonu, tworzący grupę bracia Adam i Beno Otrębowie oraz Paweł Berger i Aleksander Wojtasiak nie mieli wątpliwości, że Rysiek powinien do nich dołączyć. Znakiem rozpoznawczym formacji stały się szybko rozimprowizowane jam sessions – stąd przyjęła ona najpierw nazwę Jam, a potem spolszczoną – Dżem. W 1980 roku muzycy zakwalifikowali się na festiwal w Jarocinie.
Tamten występ sprawił, że w Polskę poszła fama, iż pojawił się zespół dla prawdziwych hipisów. Muzycy ubrani byli we flanelowe koszule i podarte dżinsy, nosili długie włosy i śpiewali o wolności – to wystarczyło, by z miesiąca na miesiąc zdobywali coraz większe grono fanów. Rysiek witał się z nimi charakterystycznym zawołaniem „Się macie, ludzie!”, a potem wszyscy wspólnie odśpiewywali kolejne przeboje w rodzaju „Pawia” czy „Whisky”, trzymając w górze ręce ze znakiem „victorii”.
Tragedia za tragedią
Niestety: w stanie wojennym, kiedy wydawało się, że komunizm zdławi solidarnościowy zryw wolnościowy, Rysiek sięgnął po najgorszy z narkotyków – heroinę. Z czasem zaczęło się to odbijać na działalności zespołu. W końcu muzycy postanowili rozstać się z wokalistą, aby go odciąć od kręcących się wokół nich dilerów. Było jednak już za późno – Rysiek zmarł 30 lipca 1994 roku w wieku 38 lat. Mimo to muzycy Dżemu postanowili kontynuować dalszą działalność.
Najpierw przy mikrofonie stanął Jacek Dewódzki z Niepołomic – ale nie zagrzał tam długo miejsca. Wtedy do grupy trafił Maciej Balcar, którego zaangażowano, ponieważ miał podobny głos do głosu Ryśka. Być może dlatego fani szybko zaakceptowali nowego frontmana swej ulubionej formacji. Kiedy wydawało się, że Dżem ponownie nabiera wiatru w skrzydła, wydarzył się drogowy wypadek, w którym zginął głównodowodzący zespołem – Paweł Berger.
Ale i to nie przekreśliło działalności grupy. Obowiązek kierowania nią przejęli bracia Otrębowie. Dziś Dżem ma za sobą wiele sukcesów: zagrał nie tylko na najważniejszych scenach w kraju, ale również poza jego granicami. Dzielił estradę z takimi tuzami, jak The Rolling Stones, AC/DC czy ZZ Top. Kiedy pięć lat temu nad Wisłę dotarła amerykańska grupa Metallica, podczas koncertu w krakowskiej Tauron Arenie wykonała jeden cover polskiej piosenki – i był to „Wehikuł czasu” tyskiej formacji.