To jednocześnie pomnik, którego pomysłodawcą jest August Kowalczyk, były więzień KL Auschwitz. Osadzony w obozie 4 grudnia 1940 roku, uciekł w czasie buntu karnej kompanii 10 czerwca 1942 roku. Ocalał dzięki pomocy mieszkańców Oświęcimia, Bierunia i Bojszów.
Po zrzuceniu obozowego pasiaka i powrocie do wolności, czuł i nadal czuje się dłużnikiem ludzi, którzy jemu i innym więźniom obozu uratowali życie. By uczcić ich pamięć, powstała inicjatywa wybudowania pomnika symbolu o szczególnym wymiarze. - Będąc w obozie każdy ocierał się o śmierć. Doskonale rozumiem, co człowiek czuje, gdy ona jest tak blisko - tłumaczy August Kowalczyk. - Dziś budujemy hospicjum dla ludzi, którzy są, tak jak my wtedy, u kresu życia. To nasz dług wdzięczności wobec nich - dodaje ze łzami w oczach.
W 2000 roku kamień węgielny pod hospicjum wmurował prezydent Aleksander Kwaśniewski. Brak funduszy długo nie pozwalał rozpocząć budowy. Przełom nastąpił cztery lata później, Pierwsze pieniądze przekazali Włosi, potem Szwajcarzy, Japończycy i Niemcy. Dzięki środkom przekazanym z Urzędu Marszałkowskiego uda się wreszcie dokończyć budowę hospicjum. Łącznie budowa pochłonie 5 mln zł. Otwarcie planowane jest w sierpniu 2011 roku.
- Odebrałam już dziesiątki telefonów od osób, które poszukiwały pomocy dla swych bliskich - mówi Helena Wisła, która kieruje budową hospicjum. - Pomożemy im...
Rodziny cierpiących na najcięższe choroby, bez szans na powrót do zdrowia, często żalą się, że same nie są w stanie zapewnić swym bliskim odpowiedniej opieki. Tymczasem najbliższe hospicja są dopiero w Mysłowicach i Krakowie, ale wszędzie trzeba czekać na przyjęcie. Sytuację poprawi hospicjum w Oświęcimiu.
Jak wielki to problem z odpowiednią i wszechstronną opieką nad osobami nieuleczalnie chorymi, wiedzą ci, którzy na co dzień przynoszą ulgę cierpiącemu człowiekowi. - W naszym domu hospicyjnym mamy osoby dorosłe i dzieci, które potrzebują naszej pomocy w tych trudnych chwilach - mówi Jolanta Grabowska-Markowska, prezes Społecznego Towarzystwa "Hospicjum Cordis" w Mysłowicach. Przyznaje, że w hospicjum są również osoby z Oświęcimia. Rodzina wybiera Mysłowice ze względu na odległość. Dostać się tam nie jest łatwo.
- Minimalizujemy kolejki, ale zawsze pierwszeństwo mają osoby w najcięższym stanie - dodaje prezes Jolanta Grabowska-Markowska, która buduje kolejne hospicjum w Katowicach. - Przeraża mnie myślenie niektórych, że to jest umieralnia. Tak nie jest. Hospicjum jest miejscem życia, nad czym pracuje cały sztab ludzi. Dajemy nieuleczalnie chorym szansę godnego życia - tłumaczy Jolanta Grabowska-Markowska.
Tak samo będzie w Oświęcimiu. Otwarcie jest planowane na 15 sierpnia przyszłego roku, w dniu dziewięćdziesiątych urodzin Augusta Kowalczyka, jednego z inicjatorów budowy pomnika hospicjum, byłego więźnia obozu Auschwitz, aktora, niezapomnianego wójta w filmowej wersji powieści "Chłopi" Reymonta.
- Naszym ojcom i dziadkom spłacamy dług wdzięczności za nasze, ocalone życie - mówi August Kowalczyk, były więzień KL Auschwitz, numer obozowy 6804. Aby można było sprostać zadaniu, w listopadzie 1999 roku powołano fundację. Dwa miesiące później kamień węgielny wmurował prezydent Aleksander Kwaśniewski. Grunt o powierzchni 63,5 ara przy ulicy Wysokie Brzeg podarowało starostwo powiatowe. Jednak na wznoszenie hospicjum wciąż nie było funduszy.
Przełom nastąpił w 2004 roku. Pierwsze pieniądze, 1,6 miliona złotych przekazał rząd Włoch. Potem pomogli Szwajcarzy, Japończycy i Niemcy. Zebrane środki wystarczyły na postawienie budynku w stanie surowym i staranie się o dofinansowanie z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Urząd marszałkowski na rozwój opieki hospitalizacyjnej i paliatywnej w powiecie oświęcimskim przekazał blisko 2,4 miliona złotych.
- Poza funkcją symboliczną, obiekt ten jest niezwykle potrzebny społecznie - mówi Marek Sowa, członek zarządu urzędu marszałkowskiego w Krakowie. - Znalezienie rozwiązania, które umożliwi uruchomienie hospicjum, traktowałem jako moje osobiste zobowiązanie. Cieszę się, że za rok hospicjum będzie służyło ludziom - dodaje marszałek Sowa.
Na słowa uznania zasługuje determinacja szefowej fundacji Heleny Wisły, jej współpracowników i darczyńców. - Cieszę się, że będziemy mogli pomóc nieuleczalnie chorym przejść na drugą stronę życia - powiedziała Helena Wisła, w trakcie skromnej uroczystości podpisania umowy z urzędem marszałkowskim.
Cieszy się również dyrekcja szpitala powiatowego. - Takiej placówki potrzeba miastu i powiatowi - mówi Andrzej Jakubowski, zastępca dyrektora Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu. - Zakłady opiekuńczo-lecznicze nie przyjmują chorych w ostatnim stadium raka, a i szpitalne oddziały temu nie służą - dodaje Jakubowski.
Przykuci do łóżka ciężką chorobą często są zdani na pomoc pielęgniarek środowiskowych i opiekunek. - To jest największy problem, gdy osoba jest samotna, albo rodzina daleko - mówi Monika Kaczmarczyk, kierownik sekcji opieki nad chorymi przy Dziennym Domu Pomocy w Oświęcimiu. - Wtedy stajemy na głowie, żeby znaleźć takiej osobie miejsce w ośrodku - dodaje.
O tym, jak trudno jest opiekować się cierpiącą osobą, doskonale wie Agnieszka Maksymowicz z Oświęcimia. Przez pięć lat zajmowała się chorą mamą, a przez półtora roku babcią. - Musiałam wziąć urlop bezpłatny i przeprowadzić się do Oświęcimia - wspomina pani Agnieszka. - Nie spałam po nocach. Skończyłam nawet przyspieszony kurs pielęgniarstwa - dodaje.
Nie stać jej było na wynajęcie pielęgniarki, która za dwie godziny dziennie z wyjątkiem niedziel żądała 900 złotych miesięcznie. - Moim zdaniem hospicjum jest bardzo potrzebne. Wiele osób z niego skorzysta, moja babcia i mama nie miały takiej szansy - mówi ze smutkiem.