Z wykształcenia jest budowlańcem i wiele lat spędził na budowach, ale zawsze miał wielkie zamiłowanie do historii. Przyszedł taki moment w życiu Leszka Żaka, że postanowił porzucić dotychczasowe zajęcie i poświęcić czas swojej pasji, w tym dziejom Oświęcimia. Tak został przewodnikiem, a dzisiaj szkoli swoich następców.
Potrzeba ich coraz więcej, bo z roku na rok rośnie liczba turystów, którzy przyjeżdżają do Oświęcimia nie tylko zwiedzić tereny byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau, ale również miasto i jego zabytki. Widok wycieczek, w tym wielu zagranicznych, bardzo cieszy Leszka Żaka, przewodnika z ponad 20-letnim stażem.
- Oświęcim to miasto z bogatymi i ciekawymi dziejami. Dobrze, że coraz więcej ludzi ma okazję je poznać i przekonać się, że czym innym jest Oświęcim, a czym innym KL Auschwitz - uważa oświęcimski przewodnik.
Nieraz zdarzało mu się spotykać z reakcjami turystów zaskoczonych faktem, że obok byłego obozu jest miasto z taką wielowiekową historią.
Historia jak miód
O dziejach Oświęcimia i jego zabytkach mógłby opowiadać całymi godzinami. - Bo z historią jest trochę tak, jak z jedzeniem miodu. Zjesz jedną łyżeczkę i za chwilę chcesz drugą. W historii poznasz jeden fakt i zaczynasz podążać jego śladem. Po prostu bardzo wciąga - mówi Leszek Żak.
Zamiłowanie do historii towarzyszyło mu od najmłodszych lat. - Nawet myślałem o edukacji w tym kierunku, ale ostatecznie dałem się przekonać, że budowlanka to bardziej opłacalne zajęcie - mówi przewodnik.
W 1997 wrócił z trzyletniego kontraktu na budowie w Berlinie. Jak opowiada, to był taki moment w jego życiu, gdy zaczął się zastanawiać czy pozostać w budownictwie, czy zająć się tym co lubi. I tak ostatecznie w jego życiu górę wzięła pasja. Skończył kurs przewodników i pilotów. Wtedy przekonał się, że Oświęcim ma bogate dzieje, które jednak są mało spopularyzowane.
Praca od podstaw
Bardzo niewiele było ogólnie dostępnych materiałów historycznych i informacyjnych dla turystów. - Wtedy pod tym względem trzeba było tworzyć wszystko od podstaw, weryfikować pewne fakty, bo w różnych źródłach były inaczej podawane - podkreśla miłośnik historii. Postanowił zaangażować się w popularyzowanie dziejów i zabytków swojego miasta. Tak powstały jego cykle na łamach lokalnej prasy, m.in. „Poznaj Oświęcim”, „Spacery po Oświęcimiu” oraz „Legendy Oświęcimskie” i „Kalendarium Oświęcimskie”.
- Zaczęliśmy wówczas promować także pierwsze ścieżki rowerowe przez miasto i wokół. Nie było to łatwe, bo nie było przecież żadnych mapek. Sporo czasu spędziłem więc nad mapami kartograficznymi ze starostwa, aby ustalić możliwy przebieg takich tras - opowiada Leszek Żak.
Także władze miasta zrozumiały, że jeśli Oświęcim ma nie kojarzyć się tylko z Auschwitz, to miasto musi być przygotowane na przyjęcie turystów. Zaczęły powstać pierwsze mapki, przewodniki, a także oznakowanie dojazdów do najważniejszych zabytków i miejsc na terenie miasta. Na początku lat 2000 na podstawie projektu przygotowanego przez Leszka Żaka powstały także pierwsze trasy turystyczne - piesze i rowerowe.
Przewodników można było wówczas policzyć na palcach jednej ręki. W kolejnych latach zaczęło ich przybywać, ale okazuje się, że przy rosnącym zainteresowaniu Oświęcimiem jest ich za mało.
Na kursie się nie kończy
W tej chwili trwa kurs przewodników, w którym udział bierze 20 osób. Jest to wspólny projekt Centrum Szkolenia ATUT w Oświęcimiu i urzędu miasta, które dofinansowuje szkolenie uczestników. Czas trwania kursu wynosi 60 godzin. Obejmuje historię miasta i jego zabytków, topografię, zapoznanie się z tym, co dzieje się tutaj współcześnie, a także praktykę, której tajniki uczestnicy kursu mogą poznać właśnie dzięki Leszkowi Żakowi.
Jak sam podkreśla, sztuką nie jest bowiem przekazać turystom wiedzę akademicką z danego tematu, ale wciągnąć ich w historię miasta. Nie chodzi więc o zarzucenie słuchaczy ogromną liczbą dat i faktów, ale wskazanie tych najważniejszych i charakterystycznych dla miasta, które oddają także jego specyfikę, czyli na przykład to, że Oświęcim był miastem granicznym leżącym na styku Małopolski i Śląska, przez co przenikały się tutaj różne wpływy. - Znajduje to swoje odzwierciedlenie w różnych wydarzeniach i zabytkach, ale także na przykład w języku potocznym, w którym, szczególnie wśród starszych oświęcimian, można spotkać się z wieloma śląskimi zwrotami - zauważa Leszek Żak. Jak dodaje, dobry przewodnik musi cały czas doskonalić się, zgłębiać swoją wiedzę, także na tematy współczesne.
Niebieski szlak
Miejsc, do których przewodnicy mogą poprowadzić swoje grupy jest w Oświęcimiu bardzo wiele. Dużo zależy od tego, kogo się oprowadza, ale na pewno najbardziej charakterystyczne wątki oświęcimskiej historii można znaleźć na niebieskim szlaku w Starym Mieście. Zaczyna się na pl. Kościuszki, czyli dawnym Nowym Rynku, gdzie znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza z oddzielną historią.
Dalej prowadzi ul. Mickiewicza na Mały Rynek i Piastowską, gdzie przypuszczalnie jeszcze przed najazdem Tatarów w 1241 roku znajdowała się osada targowa. Kolejne punkty na tej trasie to ul. Jagiełły, Rynek Główny z przedwojennym ratuszem, z którego od 1909 roku nieprzerwanie miastem przez 26 lat rządził burmistrz Roman Mayzel. Dalej jest ul. Berka Joselewicza, przy której przed drugą wojną światową znajdowała się Wielka Synagoga, świadcząca o tym, jak przez wieki Oświęcim był miastem dwóch społeczności i wyznań - katolickiej i żydowskiej.
Z nawiązaniem do tego można spotkać się również na pl. Skarbka, gdzie obecnie mieści się Muzeum Żydowskie wraz z małą odrestaurowaną synagogą w sąsiedztwie najstarszej oświęcimskiej świątyni pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XIII wieku. Dalej szlak prowadzi ulicami Wysoką, Górnickiego oraz Sienkiewicza, które wyznaczały wschodnią granicę miasta. Mury miejskie znajdowały się tutaj do czasów zaborów, a dokładniej do połowy XIX wieku, gdy z nakazu władz austriackich zostały rozebrane. - To może być ciekawa trasa nie tylko dla turystów, ale także dla mieszkańców, gdyby chcieli lepiej poznać swoje miasto - uważa Leszek Żak.
Oświęcim. Tutaj stała kamienica Haberfelda, zanim powstał no...
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Powstanie polskie TGV? W 3 godziny z Gdańska do Krakowa