Działacze Animals od razu pojechali na miejsce. - Pod drzwiami usłyszeli przerażający miauk kota, zza drzwi dobiegał cichy skowyt psa - opowiada Katarzyna Kuczyńska, prezes oświęcimskiego oddziału Animals. - Wezwali policję.
Stróżom prawa uzyskanie nakazu prokuratora pozwalającego na wejście do lokalu zajęło ponad trzy godziny. Potem jeszcze na miejsce została ściągnięta lokatorka mieszkania. Przyznała się, że to jej zwierzęta. Nie podpisała jednak zrzeczenia praw własności do dwóch psów i kotów. Ku zdumieniu działaczy Animals oświadczyła, że chce odzyskać zwierzęta. Na to się jednak nie zgodzono. Na razie odebrane psy i koty trafiły do domów tymczasowych.
Obydwa psy to młode zwierzęta. Brązowy 2-letni oraz czarny 4-letni są w bardzo złym stanie, omal nie zdechły z głodu. Nie miały nic do jedzenia ani picia. Jeden z dorosłych kotów waży zaledwie 1,35 kg, drugi jest w lepszym stanie. Trwa walka o ich życie.
Sprawa maltretowania zwierząt zostanie skierowana do prokuratury. Właścicielce za porzucenie zwierząt i za znęcanie się nad nimi ze szczególnym okrucieństwem grozi do 3 lat więzienia. Najczęściej takie sprawy kończą się zasądzeniem grzywny w wysokości od 500 zł do nawet 100 tys. zł na cel związany z ochroną zwierząt, wskazany przez sąd. - Będziemy wnioskować o maksymalny wymiar kary, czyli adekwatny do popełnionego czynu - mówi Katarzyna Kuczyńska.
Sąsiedzi nie mają dobrego zdania o właścicielce zwierząt. Kobieta mieszka na os. Pileckiego od pół roku. Już wcześniej postawiała psy i koty same, nigdy jednak nie na tak długo.
- Nic dobrego po niej się nie spodziewaliśmy. Pije, ale żeby aż tak potraktować własne psy? - bulwersuje się jeden z sąsiadów. Jak mówi, daleko nie miała, by choć przyjechać je nakarmić. Ostatnie dni przebywała w Oświęcimiu na osiedlu Chemików. Tam znaleźli ją policjanci.
Z kolei jedna z bliskich sąsiadek mówi, że nawet nie wiedziała, że kobieta ma tu psy na stałe. - Tylko dwa razy widziałam, jak je wyprowadzała.
Niedzielna historia to nie odosobniony przypadek złego traktowania zwierząt na terenie powiatu oświęcimskiego. Pod koniec grudnia działacze Animals zmuszeni byli do interwencji w sprawie 2-letniej suczki Soni. Pies również został odebrany swoim oprawcom.
Aktualnie Sonia jest w trakcie leczenia. Przeszła serię badań. Zwierzę było bardzo zaniedbane, wymaga specjalistycznej diety, ponieważ ma problemy z trawieniem. Na ciele miała wiele guzów i ran, które wymagały leczenia chirurgicznego. Sonia była zapchlona i bardzo wychudzona. Trzymana była na uwięzi w błocie, w którym grzęzła.
Współpraca: Sławomir Brombosz