- Czy to pierwszy Pani indywidualny medal w seniorskich mistrzostwach Polski?
- Dokładnie. W dodatku zdobyty w debiucie w gronie seniorów. Jestem uczennicą klasy III gimnazjum sportowego w oświęcimskim Powiatowym Zespole nr 2.
- W sportowym światku mówi się, że srebrny medal się przegrywa, w wygrywa się złoto i brąz. W Pani przypadku trudno zgodzić się z taką opinią...
- Jak najbardziej. Jadąc na seniorskie mistrzostwa Polski do Szczecina nie myślałem w ogóle o medalu. Zwłaszcza, że do finału weszłam z ósmym czasem 28.66 s.
- Czy stojąc na słupku obok bardziej utytułowanych zawodniczek czuła Pani stres czy raczej mobilizację?
- Nie rozpatrywałam tego w kategoriach stresu czy mobilizacji. Przed finałem trenerka Barbara Lipniarska-Skubis udzieliła mi kilku wskazówek. Powiedziała, że w finale nie mam nic do stracenia. Uczuliła, żebym brała jak najmniej oddechów, bo w sprincie o wyniku decydują setne ułamki sekund.
- I wiedziała, co mówi. Przegrała Pani złoty medal o długość paznokcia, czyli o 0,02 s...
- Będąc w wodzie nie myślałam o tym, które zajmę miejsce. Dopiero po zakończeniu wyścigu, kiedy spojrzałam na tablicę wyników, okazało się, że zostałam wicemistrzynią Polski. To nic, że przegrałam z Nikolą Petryką ze Śląska Wrocław tak niewielką różnicą. Uzyskamy wynik daje mi mobilizację do jeszcze cięższej pracy. Może w kolejnych mistrzostwach Polski, już za rok, uda mi się powalczyć o coś więcej. W sporcie trzeba mieć marzenia, żeby ciągle poprawiać swoje wyniki.
- Mistrzostwa Polski w Szczecinie były dla Pani udane także z innego powodu, nieprawdaż?
- Na 100 m stylem motylkowym także płynęłam w głównym finale. Zajęłam w nim piąte miejsce, ale uzyskany czas 1.01,91 był kwalifikacją na mistrzostwa Europy juniorów, które na początku lipca odbędą się na Węgrzech. Mistrzostwa w Szczecinie pokazały, że w sporcie nie można niczego zaplanować. Przed imprezą liczyłam, że – jeśli już – to właśnie na „setkę” mogę się „zakręcić” koło medalu, a wyszło zupełnie na odwrót.
- Czy specjalizuje się Pani w stylu motylkowym?
- Pływam także innymi stylami. W różnych zawodach ścigam się także na dystansach 400 czy 800 m stylem dowolnym. Jeśli jednak odnoszę jakieś znaczące sukcesy, to w sprintach, w stylu motylkowym.
- Jak trafiła Pani do pływania?
- Na początku, jeszcze w klasie podstawowej, trenowałam balet. Jednak potem jeden z nauczycieli polecił mi, żebym spróbowała swoich sił w pływaniu. Tak też zrobiłam. Z czasem jednak godzenie baletu z pływaniem oraz szkołą stało się uciążliwe. Z czegoś musiała zrezygnować. Postawiłam na pływanie i - jak pokazują wyniki – dokonałam dobrego wyboru.
- Czy jakieś cechy baletnicy pomogły Pani w pływaniu?
- Na pewno gibkość wypracowana w balecie pomogła mi się odnaleźć w pierwszych treningach pływackich.
- Jaki cel stawia sobie Pani na juniorskie ME?
- Od piątku rozpoczynam w Dębicy zgrupowanie przygotowawcze poprzedzające wyprawę na Węgry. Śledząc wyniki, uzyskany przez mnie w rezultat w Szczecinie nie daje mi medalowej pozycji. Mam nadzieję, że ciężka praca na zgrupowaniu zaowocuje także udanym debiutem w mistrzowskiej międzynarodowej imprezie juniorskiej. Wcześniej startowałam w wielomeczu juniorskim w Bułgarii, ale mistrzostwa Europy to zupełnie coś innego. Na początek chcę poprawić swoje życiówki. Jeśli to zrobię, to może znowu sprawię jakąś niespodziankę.