Stankowski jest historykiem, politologiem, specjalizuje się w historii m.in. drugiej wojny światowej. Jest profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W swoim dorobku ma 4 książki oraz 40 artykułów naukowych. Głosowało na niego dziesięciu z 12 elektorów.
Zdaniem pracowników uczelni, nikt nie odważył się stanąć z nim w szranki. - Rektor ma taki zwyczaj, że jeśli ktoś ma inne zdanie niż on, najpierw go ignoruje, a później atakuje, co kończy się albo zwolnieniem, albo odejściem z własnej woli. To kwestia czasu, kto będzie następny - mówi nam jeden z byłych pracowników PWSZ w Oświęcimiu.
Konflikt na uczelni zaostrza się. Pod koniec stycznia tego roku za utrudnianie działalności związków zawodowych w PWSZ w Oświęcimiu sąd nakazał prorektorowi dr. Maciejowi Mączyńskiemu wpłacenie 800 zł na cel charytatywny, Postępowanie karne przeciwko niemu warunkowo umorzono, ale problem pozostał. Władze uczelni nadal nie udostępniły „Solidarności” pomieszczeń ani urządzeń umożliwiających jej pracę. Co więcej, nieprzyjemności z ich strony spotkały kolejnych działaczy związku. Ostatnio ich ofiarą padła Monika Bartosz, kierownik działu promocji PWSZ, a zarazem przewodnicząca „Solidarności” na uczelni. Od ponad dwóch miesięcy przebywała na zwolnieniu lekarskim po zdiagnozowaniu u niej bardzo ciężkiej choroby.
Zwolnienie dyscyplinarne otrzymała 24 lutego do domu pocztą i poprzez kuriera. Napisano w nim, że pracodawca utracił wobec niej zaufanie z powodu m.in. nieprawidłowości przy rozliczaniu godzin nadliczbowych w latach 2014-2015. A także dlatego, że na zwolnieniu chorobowym pojechała z rodziną w góry.
Wszystkie zarzuty rektora Monika Bartosz uważa za nieprawdziwe. Przypomina, że wykazy nadliczbówek za każdym razem akceptowała kanclerz uczelni. I nie było do nich żadnych zastrzeżeń. Co więcej, teraz zarzuca się jej złe wywiązywanie się z obowiązków, choć była nagradzana przez rektora. Jak tłumaczy, podczas choroby przebywała w górach, bo tak jej zalecili lekarze. - Dlaczego rektor nie wezwał mnie do złożenia wyjaśnień? Dowiedziałby się, że nie zachorowałam na grypę - z goryczą mówi Monika Bartosz.
Nie ukrywa żalu. - Pożegnano mnie w jedyny możliwy sposób, w jaki władze uczelni mogły zwolnić przewodniczącego uczelnianych związków zawodowych, osobę prawnie chronioną , a więc... dyscyplinarnie - mówi. Uważa, że to początek podobnych zmian kadrowych. Zapowiada walkę w sądzie.
W obronie przewodniczącej stanęli koledzy z „Solidarności”, którzy nie wyrazili zgody na jej zwolnienie. - To, co się dzieje w Oświęcimiu, jest chore. Widać uczelnią kierują ludzie nieodpowiedzialni - komentuje Adam Lach, wiceszef Zarządu Regionu Małopolska „S”.
W sprawie złej sytuacji na uczeni list do ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina napisali przedstawiciele samorządu studenckiego. Skarżą się też na złą współpracę rektoratu z samorządem. Uważają, że po styczniowym orzeczeniu sądu dr Mączyński nie powinien być prorektorem, bo to godzi w wizerunek uczelni. Na razie nikt ich nie słucha.