Oświęcimianie nie tylko wygrali swój mecz, ale mieli także sprzymierzeńca w rezerwie krakowskiej Wisły, która urwała dwa punkty będącej liderem swojej imienniczce z Sandomierza (0:0). Tym samym podopieczni Sebastiana Stemplewskiego tracą tylko dwa punkty do lidera. - Po naszej ostatniej porażce w Sandomierzu 1:2, mówiłem, że jeszcze o niczym ona nie przesądza, choć przez wielu tamto spotkanie było nazywane kluczowym w walce po główną premię sezonu _– przypomina trener Soły. - _Sytuacja w tabeli będzie się zmieniać jak w kalejdoskopie. Trzeba trzymać równą formę. W meczach walki nie chodzi o piękno. Liczą się punkty, a te zostały w Oświęcimiu.
Solarze cieszyli się nie tylko z pierwszego zwycięstwa nad Granatem, bo w poprzednim sezonie ta sztuka im się nie udała, ale także z tego, że zespół tym razem był cierpliwy. - Co z tego, że rywale niby prowadzili grę, ale nie miało to przełożenia na sytuacje bramkowe. Odcięliśmy im skrzydła, które są ich atutem – zwraca uwagę Sebastian Stemplewski. - Przed tygodniem, w Sandomierzu, za bardzo się otworzyliśmy, umożliwiając rywalom zdobycie bramki. Tym razem wytrzymaliśmy ciśnienie. Było duże, ale się opłaciło.
Oświęcimianie potrafią przeciągać mecze, bo mają w swoich szeregach lidera, którym bez wątpienia jest Paweł Cygnar, ale też szkoleniowiec ma komfort dokonywania zmian, z którymi jesienią był kłopot, ze względu na szczupłą kadrę. - Tym razem wprowadzony do gry Adam Janeczko zapracował na zwycięską bramkę – podkreśla trener Stemplewski. - Jeśli zaś chodzi o lidera, to na pewno dobrze mieć zawodnika potrafiącego w trudnych momentach wziąć ciężar gry na swoje barki. Jednak nie jest zawodnikiem grającym pod siebie. Dla niego celem nadrzędnym jest dobro zespołu. To, że przy okazji jest w drugim strzelcem rozgrywek, tylko dobrze o nim świadczy.
W Oświęcimiu wskazują też, że mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań z liderem, więc na mecie mogą mieć tylko samo punktów, co Wisła. Taka „podpórka” może mieć znaczenie...