Stojąc przed wymiarem sprawiedliwości Stanisław K. był spokojny i opanowany. W ciszy słuchał tego, co ma do powiedzenia sędzia. Sąd argumentował, że wobec podejrzanego o zabójstwo został zastosowany najwyższy środek zapobiegawczy z uwagi na prawdopodobieństwo wyrządzenia krzywdy innym osobom. Stanisław K. bez emocji patrzył i słuchał. Dopiero zapytany, kogo chciałby powiadomić o aresztowaniu, cicho powiedział. - Siostrę i może 81-letnią matkę, ale nie znam do niej numeru telefonu...
Małżeńska awantura tym razem zakończyła się śmiercią pani Marii. Kobieta w sobotni wieczór została ugodzona nożem kuchennym w klatkę piersiową. Ostrze szerokie na 3-4 centymetry przeszło między żebrami, przebiło płat płuca i wywołało krwotok. Medykom z oświęcimskiego szpitala nie udało się uratować kobiety.
Mężczyzna w chwili zatrzymania miał 2,47 promila alkoholu. - Od piątku razem pili, zresztą lubili ten sport - mówi Stanisław Makuch, sąsiad zza ściany małżeństwa K. Jak twierdzi, "zakrapiane" imprezy trwały całymi dniami do późnych godzin nocnych. Alkoholowym imprezom we dwoje zawsze towarzyszyły podniesione głosy. Feralnego dnia było tak samo. - Coś ze dwa razy hukło, coś tam krzyczał, a potem zaczął nam walić w drzwi - relacjonuje sobotnie wydarzenia Joanna Makuch. - Kiedy mama otworzyła drzwi, krzyknął "Maryśka leży, dzwoń na pogotowie". Nie wzięliśmy tego poważnie i kazaliśmy mu dzwonić na pogotowie samemu z telefonu stacjonarnego. I zadzwonił...
Pogotowie ratunkowe powiadomiło o całym zajściu oświęcimską policję. - Zrobił się ruch na klatce, dopiero od policji dowiedzieliśmy się, co się stało - mówi pani Joanna. - To mi się nie mieści w głowie, że mąż mógł zabić własną żonę - dodaje młoda kobieta. Małżeństwo K. nie uchodziło wśród sąsiadów za zgodne. Na zawsze pozostaną im w pamięci małżeńskie awantury, częste telefony na policję i do Animalsów. Żal im było patrzeć na staczające się na dno niemłode już małżeństwo i zaniedbane psy. - Nic mi do tego, ale pewnie ze względu na wiek nie dostanie wysokiego wyroku - mówi Mirosław Knapik, sąsiad małżeństwa. - Może gdyby nie alkohol nie doszłoby do takiej tragedii? - zastanawia się.
Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!