Władysław N. zszedł do piwnicy. Chwycił za kanister wypełniony po brzegi benzyną. Oblał się paliwem od góry do dołu. Potem wziął do ręki zapałki. Przeraźliwe krzyki płonącego mężczyzny zaalarmowały córkę, która właśnie wróciła ze sklepu.
Drzwi do piwnicy były jednak zamknięte, kobieta nie potrafiła sama dostać się do ojca. Pomógł jej dopiero sąsiad. Gdy weszli do pomieszczenia Władysław N. płonął już niczym pochodnia. Natychmiast oblano go wodą. 59-latek jeszcze o własnych siłach wyszedł na zewnątrz.
Trafił do szpitala w Oświęcimiu. Lekarze uznali jednak, że jego stan jest bardzo poważny i na miejscu nie są poszkodowanemu w stanie więcej pomóc.
- Spędził w naszym szpitalu tylko godzinę - wyjaśnia Andrzej Jakubowski z oświęcimskiego .
- Po zaintubowaniu i nawodnieniu pacjent został przetransportowany do oparzeniówki w Siemianowicach Śląskich.
Jak wynika z ostatnich informacji stan 59-latka się pogorszył. Lekarze stwierdzili, że ma poparzone 90 procent ciała w tym drogi oddechowe. Wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną, aby uśmierzyć ból.
- Mężczyzna już wcześniej przejawiał oznaki choroby psychicznej - mówi Paweł Kufel z oświęcimskiej policji. - Zgodził się na leczenie, które jednak szybko przerwał.