Panele podłogowe, płytki, regipsy to najpilniejsze rzeczy, których potrzebuje rodzina pogorzelców z Bukowca (gmina Korzenna), by godnie mieszkać. Dokładnie rok temu, 16 stycznia, w pożarze stracili dach nad głową. W niedzielę rano natomiast zapalił się domek holenderski, w którym tymczasowo mieszkali.
Choć środek domku nie został zniszczony, ucierpiała tylko elewacja, rodzina boi się w nim nocować. Wczorajszą noc spędzili na budowie na starych tapczanach. Nowy dom Brończyków jest w stanie surowym zamkniętym.
- Nie możemy pozwolić, by dalej mieszkali w takich warunkach. To zagrożenie dla ich życia - mówi Renata Kot, kuzynka Mirosława Brończyka, który w małym holenderskim domku kontenerowym mieszkał z żoną, trzema synami i swoim 73-letnim ojcem. Apeluje o pomoc dla rodziny. Razem ze swoją siostrą od ostatniego pożaru mocno angażuje się w budowę nowego domu dla Brończyków. Szuka sponsorów i możliwości tańszego zakupu materiałów budowlanych.
- Teraz najpilniejszą potrzebą jest położenie tynków. Konieczny jest też zakup paneli, płytek oraz regipsów - wymienia Renata Kot.
Deklaruje, że na czas prac przyjmie Brończyków pod swój dach w Janowicach (pow. tarnowski).
Topnieją pieniądze na utworzonym przez gminę dla Brończyków koncie. Rodzina nie ma za co kupić materiałów budowlanych. Prosi o pomoc.
- Na pewno nie pozostawimy ich w tej sytuacji samych sobie - deklaruje Leszek Skowron, wójt Korzennej. - Rodzina ma od nas pomoc i jeszcze ją otrzyma. Obecnie oceniamy potrzeby - dodaje.
Brończykowie dziękują za pomoc, jaką do tej pory otrzymali. Nie mogą uwierzyć, że ogień znów zagroził ich dobytkowi, który z trudem odbudowują.
- Czemu znów to nas spotyka? - płacze 6-letni Emil.
KONIECZNIE ZOBACZCIE:
WIDEO: Jak postępować z osobami poszkodowanymi w pożarze?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news