WIDEO: Pasażerka busa otarła się o śmierć, życie ratował jej dzielny nastolatek
Autor: Andrzej Skórka, Gazeta Krakowska
Pani Krystyna busem trasę z miasta do rodzinnego Tarnowca pokonywała wiele razy. Wcześniej bez żadnych przygód. Nieszczęście dopadło ją na początku stycznia. - Wysiadając na przystanku zauważyłam, że kierowca zajęty jest rozmową z kolegą. Nie zdążyłam postawić stopy na chodniku kiedy zamknął drzwi - opowiada wydarzenie z feralnego popołudnia.
Noga w drzwiach
Zatrzaskujące się pneumatyczne drzwi uwięziły jedną nogę pasażerki. Kobieta straciła równowagę i runęła twarzą prosto na chodnik. Pojazd już ruszał. Za przytrzaśniętą nogę pociągnął leżącą kobietę.
Całą scenę przypadkiem zobaczył Artur Kupczyk. Chłopak z dwójką kolegów czekał na parkingu pobliskiego sklepu na znajomych. - Upadek wyglądał przerażająco. Od razu pobiegliśmy co sił na przystanek - mówi.
Wokół głowy kobiety pojawiła się kałuża krwi. - Musiałam na chwilę stracić przytomność, bo nie bardzo pamiętam chwilę, kiedy mnie podnoszono z ziemi i posadzono na ławce - dodaje pani Krystyna.
Znieczulica
Sytuacja wyglądała poważnie. Pasażerka mocno krwawiła z dużej rany na czole i w okolicach nosa. Miała poobijaną i obtartą twarz. Była w szoku. Nie na wszystkich zrobiło to jednak wrażenie. Prócz nastolatków, innych chętnych do udzielania pomocy nie było. Z pełnego ludzi autobusu nikt nie zdecydował się wysiąść.
- Kierowca pytał tylko, czy może wreszcie jechać bo mu się spieszy - przypomina sobie Artur. Po chwili rzeczywiście dodał gazu i odjechał. Chłopak razem z kolegami znalazł telefon kobiety. Zadzwonili po jej męża. I równocześnie po pogotowie. - Chusteczkami higienicznymi tamowaliśmy krwawienie. Pani wyglądała, jakby w każdej chwili mogła stracić przytomność. Wiedziałem, że nie możemy do tego dopuścić. Dlatego cały czas do niej mówiliśmy, żeby nie zamykała oczu - opowiada nastolatek.
Tacy młodzi
Pani Krystyna nie zemdlała. W końcu dotarło do niej co się stało i pod czyją jest opieką. - Byłam strasznie zaskoczona, że tacy młodzi mi pomogli, a starsi nie zrobili niczego - mówi Krystyna Łabno - Czuwali przy mnie i tamowali rany aż do przyjazdu karetki. Z tego wzruszenia aż się popłakałam.
W szpitalu spędziła kilka godzin. Rany jej zszyto, uspokojono, że nie doznała poważniejszych urazów głowy. Ale gdyby została sama na przystanku, mogła się wykrwawić. - Temu chłopcu, Arturowi będę wdzięczna do końca życia. Słyszałam jak instruował kolegów jak mają mi pomagać - dodaje kobieta.
Myśli o nnych
O wyczynie Artura Kupczyka i jego kolegów nikt by się nie dowiedział, gdyby nie mąż poszkodowanej kobiety. Krzysztof Łabno wysłał maila do Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, w którym uczy się 19-latek. Dyrekcja nagrodziła go dyplomem i zorganizowała specjalny apel.
- Jesteśmy dumni, że nasz uczeń wykazał się taką odpowiedzialnością i odwagą - mówi Gabriela Bazia, pedagog szkolny. - Jest w nim dużo empatii i wrażliwości na krzywdę.
Artur wiedział jak się zachować w razie wypadku, bo w szkole miał szkolenie z pierwszej pomocy. - Przydało się - uśmiecha się i skromnie dodaje. - To przesada, że uratowałem pani Krystynie życie. Ja jej tylko pomogłem.
Innym też pomaga, oddając honorowo krew co dwa miesiące. - Czy jest coś ważniejszego niż zdrowie? - mówi.
Krystynie Łabno przykro, że od kierowcy nie usłyszała nawet "przepraszam". Ale nie chce jego ukarania. - Gdyby stracił pracę, ucierpiałaby pewnie jego rodzina - mówi.