Mimo młodego wieku, ma pan za sobą spory bagaż doświadczeń piłkarskich i udaną jesień na czwartoligowych boiskach. Nie było obaw przed wkroczeniem na tzw. głęboką wodę?
Przyszedłem do Rajska jako czwartoligowego beniaminka, mając za sobą sezon spędzony w Zatorzance Zator, występującej w klasie okręgowej. Uznałem, że skoro odnalazłem się w okręgówce, pora na kolejny krok. W dodatku czułem się w drużynie Rajska potrzebny, bo trenerzy mieli wizję budowy zespołu opartego na młodzieży, chcącej się uczyć. Wiadomo, że nikt od nas nie oczekiwał awansu, ale wierzyliśmy w utrzymanie. Młodość jest głodna sukcesu.
Jak się pan odnalazł na czwartoligowych boiskach?
Nie miałem z tym problemów. Widać, że między czwartą ligą i okręgówką jest duża różnica. Na szczeblu wojewódzkim nie ma już zawodników z przypadku, jak to jest czasem w okręgówce, kiedy czasem grają ludzie tylko dlatego, żeby wystawić „jedenastkę”.
W barwach Rajska zaczynał pan na boku pomocy, a potem zmienił pozycję. Dlaczego?
W sparingach grałem na skrzydle i bardzo dobrze mi szło. Razem z trenerami Bąkiem i Pławnym wspólnie liczyliśmy, że właśnie w lidze tam będzie moje miejsce. Tam mogłem zrobić użytek ze swojego głównego atutu, czyli szybkości. Jednak w meczach mistrzowskich nie do końca dobrze mi szło, więc od połowy jesieni trenerzy przywrócili mnie na moją nominalną pozycję, czyli „dziewiątkę”.

Ile goli udało się zdobyć na czwartoligowych boiskach?
Dwa. To było w meczach wygranych po 4:3 z Sokołem Kocmyrzów i Skawinką. W obu dawałem drużynie prowadzenie na 1:0. Z obu tych spotkań trudniejsze było to przeciwko Skawince, bo prowadziliśmy już 4:1, a potem rywale doszli nas na jedną bramkę.
Które spotkanie wspomina pan najmilej?
Zdecydowanie przeciwko rezerwom Cracovii. Urwaliśmy liderowi punkt, remisując 2:2. Gola w tym meczu nie zdobyłem, ale satysfakcja ze zdobycia punktu była podwójna, nie tylko dlatego, że „kopciuszek” nauczył pokory lidera. Sercem jestem związany z innym krakowskim klubem – Wisłą.
Pana przygoda z piłką rozwija się bardzo szybko. Jeszcze dwa lata temu były występy w juniorskiej drużynie Soły Oświęcim…
Jestem wychowankiem Pogórza Gierałtowice. Do Oświęcimia trafiłem wiosną, a pierwszym roku wieku juniora młodszego. Tam grałem też w juniorach starszych. Gra w lidze wojewódzkiej była dla mnie dobrą szkołą. Poziom w niej był bardzo wyrównany. Można było przegrać na boisku outsidera, ale też i wygrać z liderem. W gronie rówieśników strzelałem sporo bramek. Sezon kończyłem mając na koncie 16 goli. Mając 18 lat mogłem jeszcze przez rok grać w juniorach Soły, ale wraz z kilkoma kolegami uznaliśmy, że – chcąc się rozwijać – musimy zacząć grywać w seniorach. To dlatego obrałem kurs na Zatorzankę. W klasie okręgowej też zamknąłem sezon 16 golami. Szkoda, że w pierwszym czwartoligowym sezonie mogłem zagrać tylko jedną rundę, bo – jak wiemy – wiosna została storpedowana przez pandemię koronawirusa.

Czy myślał pan o innych dyscyplinach sportowych?
W małych miejscowościach każdy chłopiec uganiał się za piłką. Pewnie, że w szkole, na zajęciach wychowania fizycznego, bawiłem się innymi dyscyplinami, ale liczył się tylko futbol. Zresztą, skoro tata też grywał w piłkę, mam ją chyba w genach.
A tata na jakiej pozycji grywał?
Był bramkarzem, ale nie chciałem iść w jego ślady. Wolałem strzelać gole. To bardziej mnie motywowało do pracy. Poza tym, jako młody chłopiec, wydaje mi się, że nie miałem odpowiednich warunków fizycznych do bronienia. Będąc nawet nieco drobniejszym chłopcem, w polu mogłem ambicją i szybkością nadrobić pewne braki. Teraz jednak na warunki fizyczne nie narzekam.
Teraz młodzież zwykle intensywnie pracuje w siłowni. Pan chyba też…
Musiałem trochę przybrać masy mięśniowej, żeby nie dać się poniewierać na boisku dorosłym facetom. Spokojnie, nie zamierzam być tzw. mięśniakiem. Wszystko trzeba robić z głową, żeby nie zabić szybkości.

Tata z pewnością jest pana najwierniejszym kibicem…
Nie da się ukryć. Jak grałem w juniorach starał się z trybun podpowiadać co mam robić na boisku. Tak to już jest, że patrząc na mecz z boku wszystko wydaje się łatwiejsze. Teraz jest tylko widzem, ale w domu musi czasem swoje powiedzieć.
Można powiedzieć, że pierwszy piłkarski egzamin został zdany. Co teraz?
Teraz muszę się skupić na egzaminie życiowym czyli maturze. Kończę technikum o profilu elektronicznym. Gdybym miał iść na studia, to jednak nie będą one związane z kierunkiem nauki w szkole średniej. Jak każdy zawodnik, czuję głód gry, ale oby udało nam się bez problemów wrócić na boiska jesienią.
- TOP 15 salonów fryzjerskich w Oświęcimiu
- Przed wojną było dostojnie i barwie, choć zdjęcia czarno-białe
- TOP kapele na wesele! Najlepsze zespoły weselne z Olkusza i okolic
- Dawna jednostka rakietowa znów do sprzedania. Zobaczcie, jak wygląda
- ZGH „Bolesław” likwiduje kopalnię Olkusz-Pomorzany
- Park Pokoju w Oświęcimiu. Widać już pierwsze efekty prac [ZDJĘCIA]
