18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paulina Maj, podpora reprezentacji Polski i Muszynianki. "Chyba nigdy nie usłyszałam, że mam talent"

Łukasz Madej
26-letnia Paulina Maj to podpora reprezentacji Polski i Muszynianki. Dopiero wkracza w najlepszy wiek dla siatkarki, a już teraz ma na swoim koncie wszystkie kolory medali mistrzostw Polski, a także krajowy puchar i superpuchar
26-letnia Paulina Maj to podpora reprezentacji Polski i Muszynianki. Dopiero wkracza w najlepszy wiek dla siatkarki, a już teraz ma na swoim koncie wszystkie kolory medali mistrzostw Polski, a także krajowy puchar i superpuchar Krzysztof Szymczak/Polskapresse
Nigdy nie usłyszałam, że mam talent. Mówiono, że mam predyspozycje. To, że tak szybko zaczęłam grać o najwyższe cele jest wynikiem ciężkiej pracy i sporej dozy szczęścia. Nie uważam jednak, że odniosłam już sukces. Mój cel nie został do tej pory zrealizowany - mówi siatkarka Muszynianki Paulina Maj w rozmowie z Łukaszem Madejem.

Paulina jest nerwową choleryczką, bardzo pobudliwą - tak osoby o Pani imieniu charakteryzuje Wielka Księga Imion. Słusznie?
Kiedy pierwszy raz to przeczytałam, bardzo się zdziwiłam. Nie mogę powiedzieć, żeby w moim przypadku ta charakterystyka się zgadzała.

A to, że Paulina jest wyniosła, ma raczej trudny charakter, ale jest pełna życia, to już prawda?

Ooo, i tutaj robi się ciekawiej (uśmiech). Wyniosła na pewno nie jestem. Za to lubię mieć w sobie dużo pozytywnej energii i zarażać nią innych. To najlepiej wiedzą moi najbliżsi i przyjaciele. Trudny charakter? Też się zgodzę. W niektórych sytuacjach uznaję to jednak za wielką zaletę.

Chciała Pani zostać prawniczką, a jest wiodącą siatkarką polskiej reprezentacji.

Jakie perełki z przeszłości Pan wyciągnął... Zgadza się, chciałam bardzo studiować prawo, ale w wieku piętnastu lat rozpoczęłam naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego. To mocno ukierunkowało mnie na zawodową siatkówkę.

Marzenia o prawie odłożyła Pani na zawsze, czy wróci do nich, kiedy skończy z zawodowym uprawianiem sportu?
Nie da się pogodzić studiowania prawa i gry w siatkówkę na profesjonalnym poziomie. Doba musiałaby mieć 48 godzin (śmiech). O prawie przestałam marzyć już kilka lat temu. Teraz mam sto pomysłów na minutę. Muszę wybrać takie, które będą mi najbardziej odpowiadać.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że uśmiech odziedziczyła po mamie.
Z mamą równać się nie mogę, ale mam nadzieję, że dzięki mojemu uśmiechowi inni ludzie też częściej się uśmiechają.

Jeden z internautów napisał o Pani tak: "Jesteś słodziutka, boska, po prostu dar od Boga". Podobne głosy słychać też z trybun. To miłe, czy siatkarka nie zwraca na takie komplementy uwagi?
Oczywiście, że komplementy i pozytywne słowa są bardzo miłe. Jednak na boisku, w ferworze gry, nie słyszę dobiegających z trybun pojedynczych głosów. Tylko doping, który czasami sprawia, że mam gęsią skórkę. To są bardzo wzruszające momenty.

Koleżanki z reprezentacji brały udział w sesji dla Playboya. Pani też zgodziłaby się na taką propozycję?
Mają bardzo ładną pamiątkę. Ja jednak nie odczuwałam potrzeby wzięcia udziału w takiej akcji. To dla mnie sfera intymna. Nagość rezerwuję dla mojej najbliższej osoby.

Uśmiech to zasługa mamy, a wola walki podobno taty.
Mam wspaniałych rodziców, którzy przekazali mi wiele dobrego. Rzeczywiście, dzięki tacie od najmłodszych lat miałam styczność ze sportem. Widziałam radość ze zwycięstwa i gorycz porażki. Pamiętam odprawy taty, w trakcie których motywował zawodników, żeby nigdy się nie poddawali. Takie lekcje były bardzo pouczające. Tata przez wiele lat był związany z piłką nożną.

To pewnie dlatego potrafi Pani obronić piłkę nawet nogą. Interwencja z półfinałowego spotkaniu Pucharu CEV przeciwko Omiczce Omsk była hitem.
Tę umiejętność mam z lat młodości, kiedy na treningach biegałam za chłopakami i próbowałam ich naśladować.

Sama Pani też grała?
Taki pomysł pojawił się w szkole podstawowej, ale w Złotowie nie było chętnych dziewczyn, więc zaczęłam uczęszczać na zajęcia siatkówki. Poza tym od trzeciego roku życia jeździłam z tatą na treningi i mecze, więc styczność ze sportem miałam "od zawsze". Jako mała dziewczynka wolałam
ganiać z chłopakami niż bawić się lalkami. Na podwórku spędzałam każdą wolną chwilę.

Najpierw była piłka nożna, potem marzenia o prawie. Kiedy w takim razie powiedziała Pani sobie: "Stawiam na siatkówkę"?

Taka decyzja zapadła, kiedy postanowiłam skorzystać z możliwości uczęszczania do szkoły mistrzostwa sportowego w Sosnowcu. Wtedy chciałam po prostu spróbować swoich sił. I tak trwa to do dzisiaj.

Zawsze grała Pani na pozycji libero?
Nie, na początku byłam przyjmującą, ponieważ wysoko skakałam. Później jednak mój ówczesny trener Janusz Patriak uświadomił mi, że z moim wzrostem (166 cm - przyp. red.) nie mam szans na grę na tej pozycji. I musiałam się zdecydować na pozycję libero. Ciężko było się z tym pogodzić ale teraz mogę tylko dziękować trenerowi.

Już jako 19-latka sięgnęła Pani po pierwsze sukcesy, czyli Puchar i Superpuchar Polski. Od początku przygody z siatkówką słyszała Pani o sobie, że jest wielkim talentem?

Tak naprawdę, to chyba nigdy nie usłyszałam, że mam talent. Mówiono, że mam predyspozycje. A to, że tak szybko zaczęłam grać o najwyższe cele, to wynik ciężkiej pracy i sporej dozy szczęścia. Nie uważam jednak, że odniosłam już sukces. Mój cel nie został do tej pory zrealizowany.

A jaki to cel?

Wolałabym zostawić to dla siebie. Co ma jednak być, to będzie. Przede mną dalsza walka i praca.

Fajnie jest robić to, co się kocha i jeszcze zarabiać na tym pieniądze?

Oczywiście. To wspaniałe, jednak nie będzie trwać całe życie, więc trzeba mieć na siebie jakiś pomysł. Siatkówka dostarcza przede wszystkim wielu emocji, adrenaliny, których po zakończeniu kariery może brakować. Dlatego tak ważne jest, by wykorzystać jak najlepiej doświadczenia płynące z zawodowego uprawiania sportu i przełożyć je na coś innego, co później też będzie sprawiało wielką przyjemność.

Pochodzi Pani z małego Złotowa w województwie wielkopolskim. Popularność nie przeszkadza w spokojnym spacerowaniu uliczkami tego miasteczka?

Z powodu niskiego wzrostu nie wyglądam jak większość siatkarek, więc nie rzucam się w oczy. Ale czasami słyszę komentarze ludzi i wynika z nich, że w telewizji wyglądam inaczej niż na żywo (śmiech).

Dzięki siatkówce zwiedziła Pani kawał świata. W jeszcze mniejszej od Złotowa Muszynie nie jest dla Pani za ciasno?

Jestem osobą, która potrafi dostosować się do większości warunków. Muszyna jest spokojna, a ja lubię spokój. Mieszkają tam przemili ludzie, gotowi do pomocy. Czuję się w Muszynie bardzo dobrze.

Jak gwiazda spędza wolny czas w tak małym mieście?

Nigdy nie uważałam się za gwiazdę i nie lubię tego określenia. Gdy rozgrywamy mecze nie ma zbyt wiele czasu na przyjemności, ale jakoś zawsze potrafię go sobie zorganizować - dobra książka, spacery, film, a przede wszystkim wielogodzinne rozmowy z najbliższymi i przyjaciółmi.

A jak dyskoteki, to w Krakowie?

Kraków odwiedziłam kilka razy, dyskoteki też. Jednak zamiast głośnych imprez wolę posiedzieć ze znajomymi w pubie.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska