Piłkarz Wisły wracał po kontuzji i wydawało się, że mecz rozpocznie na ławce rezerwowych. Dariusz Wdowczyk zaskoczył jednak wszystkich, bo wystawił Brożka od pierwszej minuty. – Dla mnie to też było zaskoczenie, choć rozmawialiśmy na ten temat z trenerem – przyznał zawodnik. – Widać było przerwę, nie ma co tego ukrywać. Ostatni mecz zagrałem trzy tygodnie temu, przez dwa prawie w ogóle nie trenowałem. I pod względem fizycznym i piłkarskim to nie byłem ja.
Mecz skończył się w dramatycznych okolicznościach, gdy gola dla Termaliki strzelił jej bramkarz Sebastian Nowak. Brożek, zapytany czy kiedyś grał już w takim meczu, odparł: – Nie pamiętam takiej sytuacji. Widocznie musiał być ten pierwszy raz. Wiadomo, że Termalica ma bardzo wysokich zawodników i właśnie skupiliśmy się na nich, a zapomnieliśmy o bramkarzu.
Pierwszy gol dla gości padł natomiast, bo wiślacy pozostawili mnóstwo miejsca Wojciechowi Kędziorze, którzy z piłką przebiegł kilkadziesiąt metrów, by uderzyć precyzyjnie sprzed pola karnego. – Tam była niepotrzebna strata, nie pamiętam nawet kogo. Myślę jednak, że gdybyśmy po naszej bramce rozegrali parę razy piłkę szybciej i mądrzej, to stworzylibyśmy sobie sytuacje. Graliśmy jednak ślamazarnie i stąd się wzięła ta okazja dla Termaliki – przyznał Paweł Brożek.
Zapytany natomiast, czy Wisła wpadła w dołek formy, bo już w Łęcznej, mimo wysokiej wygranej, nie zagrała najlepszego spotkania, mówi: – Nie sądzę. Wiadomo, że wyciągniemy wnioski z tego spotkania i do Kielc pojedziemy z innym nastawianiem. Jesteśmy źli po tym naszym słabym występie.
Mimo remisu z Termalicą, Wisła pozostała na dziewiątym miejscu w tabeli. Ma dość komfortową sytuację, ale jeszcze na dobre nie zapewniła sobie utrzymania. – Myślimy o tym cały czas – przyznał Paweł Brożek. – Potrzeba nam jeszcze kilku punktów, żeby zapewnić sobie spokojnie utrzymanie i przede wszystkim walczyć o to dziewiąte miejsce.