Comiesięczny pchli trag w Gorlicach jak zwykle zgromadził miłośników wszelakich bibelotów. Koneserzy kawy, ale tacy pełną gębą, którzy nad kubek z marketu stawiają delikatną porcelanę, powinni być zadowoleni po wizycie na pchlim targu. Bez szczególnego drenowania portfela można było bowiem zaopatrzyć się w stosowne akcesoria – od ręcznych młynków, przez srebrne łyżeczki po angielską porcelanę - by delektować się mocnym naparem. Po wydaniu kilkudziesięciu złotych można było stać się właścicielem pięknej filiżanki albo bawarskiego zestawu śniadaniowego. Jedynego i niepowtarzalnego, bo dwóch takich samych próżno było szukać.
Gdyby komuś było mało – srebrne łyżeczki i piękne cukiernice też czekały na swoich właścicielki. Do wyboru było także kilka kompletów kawowych, zestawy do herbaty, tace i patery. Kryształowe wazony też były w ofercie, tak samo jak szklane rybki rodem z PRL-u. Przewodnik po Bułgarki i książki z serii Żółty Tygrys też można było znaleźć.
Wybór mieli też kolekcjonerzy starych zegarków – od wielkich ściennych, przez czasomierze wbudowane w figurki po naręczne. Sprzedawca deklarował, że w razie potrzeby służył również naprawą. Jak zwykle było też co nieco nowych przedmiotów, ale też ze smakiem – piękne sojowe świece, szklana biżuteria.
- Sabat Czarownic na Łysuli. To trzeba było zobaczyć samemu, bo opisać trudno
- Biesiadę w Woli Łużańskiej zdominował... ziemniak. Wieść niesie, że było pysznie!
- To już koniec przygody gorliczan z elektrycznymi hulajnogami?
- Na Dworzysku w dzień targowy kanie sprzedawane są na sztuki, a prawdziwki na pudełka
