Pracodawcy narzekają, że stary Kodeks pracy jest sztywny, a przez to utrudnia nawiązywanie elastycznych stosunków pracy, pożądanych także przez wielu pracobiorców, m.in. studentów i specjalistów. Wysyp śmieciówek, czyli umów cywilnoprawnych, w okresie spowolnienia będącego w Polsce efektem globalnego kryzysu (2008-2013), był właśnie próbą obejścia sztywnych zapisów Kodeksu pracy. Z drugiej strony obowiązujące w naszym kraju przepisy nie zapewniają należytej ochrony całej rzeszy pracowników zatrudnionych w nowoczesnych, twórczych branżach.
Rząd PiS od początku zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego wzorem rządu Leszka Millera powołał Komisję Kodyfikacyjną Prawa Pracy. SLD-owska poprzedniczka ślęczała nad nowym Kodeksem cztery lata, ale efekty jej pracy nie zostały przez polityków wykorzystane. Podobny los spotyka projekty stworzone przez Komisję powołaną w 2016 r. przez minister rodziny i pracy Elżbietę Rafalską.
Celem Komisji było opracowanie nowego kodeksu pracy oraz kodeksu zbiorowego pracy (ten drugi miał m.in. na nowo uregulować role związków zawodowych). Najlepsi w Polsce eksperci oraz przedstawiciele pracodawców i pracobiorców, w asyście wiceministra Marcina Zielenieckiego, przez półtora roku ciężko pracowali i ukończyli oba projekty w terminie.
Pierwszy, którego współautorem jest krakowianin prof. Arkadiusz Sobczyk, jeden z najwybitniejszych ekspertów prawa pracy, zakładał m.in. wprowadzenie generalnej zasady, że jeśli ktoś wykonuje jakąś pracę, to powinien być zatrudniony na umowie o pracę. Członkowie Komisji chcieli w ten sposób ograniczyć występowanie umów śmieciowych. Jednocześnie zamierzali umożliwić pracodawcom łatwiejsze sterowanie stanem kadr, w tym przyjmowaniem i zwalnianiem pracowników. To zmierzałoby do postulowanego przez biznes uelastycznienia stosunków pracy. Inne kraje rozwinięte już dawno dokonały takich zmian.
Nazajutrz po zakończeniu prac Komisji okazało się, że rząd… nie jest zainteresowany jej pojektami prac. Zdecydował o tym zaskakująco gwałtowny protest „Solidarności”. Szef związku, Piotr Duda, stwierdził, że „jesli rząd chciałby forsować ten projekt, to nasz kierunek jest jeden: ulica”. Równie krytyczne było konkurencyjne OPZZ.
Z kręgów ministerialnych wiemy, że liderów obu central rozjuszyły zapisy drugiego kodeksu, wprowadzającego rewolucyjne zmiany w umocowaniu i sposobie działania związków zawodowych. Uznali je za „antyzwiązkowe”. – Nie mieli większych uwag do pierwszego projektu, czyli nowego Kodeksu pracy. Ale potraktowali dzieło komisji jako całość i hurtem odrzucili obie propozycje – opowiada nasz informator.
I dodaje: - Kalendarz wyborczy, na który nakładają się jeszcze wybory władz największych związków, z „Solidarnością” na czele, nie sprzyja spokojnej debacie publicznej nad nowym Kodeksem pracy. Regulacje dotykają wielu grup, a rząd chce uniknąć zadymy.
Formalnie ministerstwo rodziny pracuje nad nowelizacją dwóch rozdziałów starego Kodeksu, dotyczących czasu pracy oraz pozasądowego rozwiązywania sporów. Niewykluczone, że projekt te trafią do Sejmu jeszcze w tej kadencji.
- Kalendarz wyborczy, nie sprzyja spokojnej debacie publicznej nad Kodeksem pracy. Rząd boi się zadymy w swoim elektoracie.
- Na więcej się nie zanosi – przyznaje członek Komisji, prof. Arkadiusz Sobczyk.
Minister Rafalska potwierdza, że „kodeksy nie będą w takim kształcie dalej procedowane”. Zapewnia przy tym, że „dorobek Komisji jest niezwykle cenny i ważny” i zostanie „w przyszłości wykorzystany”.
Tymczasem organizacje pracodawców, m.in. BCC, domagają się publicznej oceny obu stworzonych przez Komisję kodyfikacyjną projektów.
- Apelujemy do PiS i rządu o pilne rozpoczęcie prac legislacyjnych nad projektami ustaw uwzględniającymi wyniki konsultacji społecznych oraz analizy ekonomicznej. Albo jednoznacznej informacji rządu, że prace nad kompleksową reformą prawa pracy w Polsce zostają wstrzymane i do końca obecnej kadencji nie będą prowadzone – mówi wiceprezes BCC Zbigniew W. Żurek, członek Rady Dialogu Społecznego.
Proponuje przy tym, by sprawy związane z rynkiem pracy włączyć w zakres działania Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, a MRPiPS przekształcić w resort o historycznej, pochodzącej z roku 1918 nazwie: Ministerstwo Opieki Społecznej i Ochrony Pracy, bo bardziej odpowiada to jego nastawieniu oraz realizowanym celom.
ZOBACZ KONIECZNIE:
FLESZ: Letnie upały - jak reagować w razie udaru słonecznego?
Źródło: vivi24
Follow https://twitter.com/dziennipolski