Nie ma wąsów, ani grubych okularów. Nie ubiera się w grube pończochy, nie patrzy też spode łba na każdego wchodzącego. Przeciwnie - jest skora do dziecięcych psot, zabawy w chowanego i rysowania - nawet po raz setny - domku dla latek. Biblioteczna Ciocia.
Działa i pracuje w bieckiej bibliotece. Pod jej opieką, bez najmniejszego niepokoju, można zostawić malucha i pójść na zakupy, załatwić sprawę w urzędzie, odwiedzić lekarza. Maluch, zamiast kwękać u boku, że mu zimno albo gorąco, że chce pić, jeść albo po prostu mu się nudzi, spędza czas, bawiąc się, a przy okazji oswajając z biblioteką i książkami. - W dobie spadku czytelnictwa biblioteki muszą podejmować różne działania, aby zachęcić dzieci i młodzież do czytania. To ważne, aby oswajać z biblioteką najmłodsze dzieci, aby wyrobić w nich nawyk przychodzenia tutaj. Dodatkowo Biblioteczna Ciocia wychodzi naprzeciw potrzebom rodziców, których dzieci z różnych względów nie mają zapewnionej opieki żłobka czy przedszkola - mówi Elżbieta Knapik, dyrektorka bieckiej biblioteki.
Zasada działania Cioci jest prosta: rodzic na czas zakupów czy załatwiania innych spraw w mieście może pozostawić swoje dziecko pod opieką bibliotekarzy. - Mniej więcej na godzinę. W zależności od wieku dziecka wypełniamy mu czas czytaniem książek, zabawami, także ruchowymi - dodaje. Oczywiście mama czy tata, który zostawia swoją pociechę, jest w stałym kontakcie z biblioteką. - To obustronne bezpieczeństwo - my mamy kontakt do rodzica, on ma do nas. W razie potrzeby można się natychmiast zadzwonić - wyjaśnia obrazowo.
Co dzieciaki mają do dyspozycji? - Niemal nieprzebraną liczbę atrakcji: specjalne maty edukacyjne, bezpieczne zabawki, mnóstwo pluszowych misiów, a przede wszystkim ciekawe książeczki dostosowane do różnych etapów rozwoju dziecka, sprawiają, że maluchy mogą poczuć się w bibliotece jak w domu - zachwala dyrektorka. Blondas Szymon w bibliotece mógłby spędzać całe dnie odnajduje jakieś nowe zabawki, gry, misie do przytulania. Bynajmniej nie dla pocieszenia, a dla zabawy. Owszem, pocieszenia potrzebuje, przy wychodzeniu do domu. Mama pewnej dwulatki, początkowo niepewna, jak zachowa się córka, stała w progu: być może trzeba będzie pociechę zabrać z powrotem. Dziewczynka na widok zabawek, o mamie zapomniała błyskawicznie.
- Najmłodszy nasz podopieczny miał niewiele ponad roczek. Wspólnie budowaliśmy z klocków, oglądaliśmy grające książeczki. Ze starszymi przed świętami robiliśmy gwiazdkowe witraże, choinki. Rysowaliśmy akwarium, w którym umieszczali rybki - mówi Paulina Pyznar, biblioteczna ciocia. Druga z "cioć", Elżbieta Wszołek, dodaje ze śmiechem: - Chyba wzbudzamy zaufanie dzieci, bo jeszcze nie zdarzyło się, by trzeba było alarmowo i dzwonić po któregoś rodzica. Biblioteczna Ciocia działa w godz. 10-14.