Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies, bójka i gniew kawalerzysty

Redakcja
W samym środku kwietnia 1908 roku, pod aresztem wojskowym w Tarnowie zebrał się tłum kilkuset rozsierdzonych obywateli i przy głośnych pogróżkach w stronę żandarmów, obrzucania ich kamieniami i groźbą wtargnięcia na teren koszar, by w ten sposób wymierzyć sprawiedliwość, domagał się natychmiastowego uwolnienia obywatela cywilnego Huberta Fitza, jego ciężarnej małżonki i sześcioletniego syna Antoniego. Rzeczona rodzina została zamknięta w okrutny sposób w aresztanckiej celi i bezlitośnie przetrzymywana tam ponad cztery godziny.

Owego dnia pan Fitz wraz z małżonką i synem przechadzał się wzdłuż maneżu treningowego przy ulicy Stajennej, gdzie szwadron porucznika Jędrzejewskiego zażywał właśnie porannej przejażdżki konnej. Dziwnym trafem do państwa Fitzów przybłąkał się jakiś nieznany pies i towarzyszył im w spacerze.

Gdy podeszli do placu ujeżdżeniowego, pies pana Jędrzejewskiego rzucił się na przybłędę i psy zaczęły się gryźć i walczyć między sobą na śmierć i życie.
Porucznik Jędrzejewski nakazał Fitzowi, aby ten natychmiast zabrał niby swojego psa i poszedł sobie stąd jak najdalej, ale gdy ten stwierdził, że rzeczony kundel nie jest jego własnością, Jędrzejewski podszedł do walczących psów i przebił przybłędę szablą na wylot.

Pani Fitzowa zemdlała, a małżonek ujęty honorem spoliczkował oficera, a następnie wyrwał mu z ręki szablę i uderzył go kilka razy płazem. Następnie zaatakował psa Jędrzejewskiego i uciął mu ogon.

Na krzyk swojego dowódcy zbiegli się żandarmi i na wstępie bardzo ciężko pobili Fitza, łamiąc mu obydwie ręce, a jego małżonkę popchnęli boleśnie. Syn Fitzów uciekł i powiadomił o wszystkim krewnych, którzy urządzili manifestację pod aresztem.

Katorga Fitzów trwała jeszcze w pomieszczeniach aresztu. Krewki Jędrzejewski wyzywał ich w języku niemieckim od najgorszych świń i przepowiadał ich szybki koniec. Bił po twarzy Fitza i uderzał pięścią w plecy Fitzową.

Po niedługim czasie kobieta zaczęła rodzić. Zanim przybył na miejsce wojskowy lekarz, poroniła i sama utraciła przytomność. Fitz nie mógł stanąć w jej obronie, bowiem miał połamane ręce.

W końcu do całej sprawy wmieszała się tarnowska policja. Przybyli na miejsce stróże prawa zażądali natychmiastowego wydania aresztantów, ale na próżno. Złość Jędrzejewskiego osiągnęła apogeum. Nakazał przynieść sobie karabin i paczkę amunicji, po czym stwierdził, że nie podda się zawszonym cywilom choćby miał zginąć.

Dopiero przybycie zwierzchnika Jędrzejewskiego uspokoiło sytuację. Porucznik poddał się jego woli. Ofiary zostały oddane policjantom i natychmiast przewiezione do szpitala. Nie wiadomo, co się stało z Jędrzejewskim. Podobno został wyprawiony do Czech i objął tam dowództwo pułku.
Chodziły też pogłoski, że został wysłany do Królewca jako szpieg, a jedna przekupka z rynku widziała ponoć porucznika w Rzeszowie, gdy paradował po mieście w mundurze grenadiera, zapuścił wąsy i miał pańską bardzo postawę.

Poszkodowani Fitzowie nie wnieśli oskarżenia. Podobno otrzymali ciche, ale duże odszkodowanie.

(za "Pogoń" - zbiory MBP w Tarnowie)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska