Przed ostatnią wojną w każdej aptece stał słój z pijawkami. Kosztowały grosze i cieszyły się niezłym wzięciem. Później wrzucono je do jednego worka z wiejskim babkami od zamawiania uroków, szamankami i szeptuchami tudzież innymi przesądami.
Po długim półwieczu pijawki lekarskie wracają do łask w pięknym stylu. Zabobon, jakim niegdyś nazywano stawianie pijawek, zwie się teraz dumnie hirudoterapią. Jak wieść gminna niesie tu i ówdzie ubezpieczyciele nieśmiało refundują koszty leczenia. I co na to pogromcy ciemnogrodu?
Pijawka zwana lekarską to zwyczajny krwiopijca i pasożyt niegdyś często spotykany w stojących wodach. Zbierana przez tysiące lat stała się zwierzakiem szalenie rzadkim, a te które teraz można kupić przyszły na świat w hodowli.
Pijawki świetnie sprawdzają się wszędzie tam, gdzie szwankuje krążenie krwi. Przy okazji ukąszenie obniża ciśnienie krwi, poziom cholesterolu a nawet wspomagają leczenie nowotworów. W0 rzeczywistości lecznicze są składniki śliny, którą jak każdy krwiopijca pijawki wstrzykują do rany nim wyssą krew.
Kuracja bezbolesna, co sprawdziłem kupując pijawkę lekarską z certyfikatem.
