- Zdajemy sobie sprawę, jak istotne jest to spotkanie. Chcemy jak najszybciej przypieczętować utrzymanie, by potem już nie oglądać się za siebie, tylko grać o jak najwyższą lokatę – podkreśla trener Podhala, Marek Żołądź.
Zobacz także: Łysica przegrała z Popradem 1:2. Mogą być zmiany
Jesienią nowotarżanie przegrali w Bodzentynie 0:1. W sobotnim meczu to jednak w nich należy upatrywać faworyta i to nie tylko ze względu na atut własnego boiska, ale i aktualnej dyspozycji obu drużyn. Łysica wiosną niczym nie przypomina drużyny z jesieni. W 10 meczach rundy rewanżowej zespół Piotra Dejworka wywalczył ledwie 7 punktów. Dla porównania: Podhalanie wiosną zgromadzili 24 punkty.
- Trudno nie zauważyć, że coś złego stało się po przerwie zimowej z Łysicą. Na półmetku sezonu w tabeli była wyżej od nas. Teraz znalazła się w strefie spadkowej i mocno sobie skomplikowała swoją sytuacje. To jednak nie może uśpić naszej czujności. My patrzymy i koncentrujemy się na sobie. Mamy plan na to spotkanie i musimy go zrealizować – zaznacza Żołądź.
Przetarciem przed sobotnim spotkaniem z Łysicą było dla nowotarżan środowe pucharowe spotkanie z A-klasową drużyną Skalnych. Zakończyło się ono skromnym zwycięstwem Podhala 1:0.
- To była okazja, aby przyglądnąć się zawodnikom, którzy w lidze grają mniej. Trudno jednak o jakiekolwiek wnioski. Mecz toczony bowiem był na bardzo nierównej murawie. Tak naprawdę jedyny pozytyw z tego spotkania to awans do finału – podkreśla Żołądź.
W pucharowym spotkaniu wystąpił m.in. wracający po kontuzji Rafał Gadzina. Z urazami wciąż zmagają się za to Rafał Hałgas, Mariusz Różalski i Robert. Tych zawodników na pewno nie zobaczymy przeciwko Łysicy.
Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o III lidze