Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Planują reality show na Marsie. "Wszystko ma być transmitowane w telewizji"

Magdalena Stokłosa
Ludzkość ma w genach podróżowanie. Najbliższym celem i wyzwaniem może być Mars
Ludzkość ma w genach podróżowanie. Najbliższym celem i wyzwaniem może być Mars ARCHIWUM , NASA
Choć z wykształcenia jest historykiem, właśnie objął prestiżowe stanowisko w organizacji promującej misję kosmiczną. Łukasz Wilczyński z Krakowa przekonuje, że kolonizacja Czerwonej Planety jest możliwa - pisze Magdalena Stokłosa.

Jest Pan europejskim koordynatorem The Mars Society - międzynarodowej organizacji promującej misję na Marsa. Historyk z wykształcenia, zawodowo szef firmy zajmującej się public relations. Skąd ta pasja do Czerwonej Planety?
Od zawsze byłem miłośnikiem astronomii i astronautyki. Wychowałem się na Gwiezdnych Wojnach i Star Treku. Choć jestem historykiem, pracę dyplomową napisałem o amerykańskich załogowych programach kosmicznych. W pewnym momencie zetknąłem się z Mars Society, która zaczynała właśnie działalność w Polsce. Początkowo tłumaczyłem teksty z angielskiego na naszą polską stronę. Potem pomyślałem, że moje umiejętności, chociażby z zakresu marketingu, też mogą im się przydać. Inżynierem nie jestem i statku kosmicznego nie zaprojektuję, bo się na tym nie znam. Zacząłem więc szukać dla siebie roli i okazało się, że trafiłem w dziesiątkę. Naukowcy coś opracowują, ale ktoś musi to w przystępny sposób przekazać światu.

I to zadanie koordynatora?

Jestem łącznikiem między europejskimi oddziałami Mars Society a centralą w Stanach Zjednoczonych. Chodzi głównie o przepływ informacji, bo poszczególne oddziały w dużej mierze pracują niezależnie. Niemcy mają na przykład projekt balonu do lotów stratosferycznych, Anglicy pracowali nad symulacją bazy marsjańskiej. Ktoś musi to wszystko koordynować.

A wszystko po to, by...
Misją Mars Society jest doprowadzenie do załogowej misji na Marsa. Naszą rolą jest mówić o tym, nawet pod prąd, nawet wbrew stanowisku NASA. I proszę zobaczyć, co się dzieje - mnóstwo organizacji na świecie zaczyna oświadczać: lecimy na Marsa.

Ale przeciętny śmiertelnik raczej nogi na Marsie nie postawi. Jak Pan przekona Kowalskiego, że wydawanie pieniędzy na badania kosmiczne ma sens?
Bo podbój nowej planety pozwoli rozwinąć tę naszą. Dotychczasowe badania kosmiczne, które były prowadzone od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, przyniosły ogromny skok technologiczny, przyczyniły się do poprawy naszego życia. Proszę się zastanowić: mamy opony czy okulary słoneczne. W Małopolsce mamy system teletransmisji ratunkowej Lifenet, dzięki któremu pacjenta znajdującego się w domu można diagnozować za pomocą połączenia ze szpitalem. Założenia tych wszystkich udogodnień mają swój początek w badaniach kosmicznych. Gdyby nie myślenie o lotach na Księżyc, wiele rzeczy by nie powstało. Wyprawa na Marsa moim zdaniem spowoduje ogromny skok medycyny.

Dlaczego?
Technologicznie do takiej wyprawy jesteśmy już przygotowani. Chodzi teraz o przygotowanie ludzkiego organizmu. Na wielu światowych uniwersytetach trwają już prace pod tym kątem. Podobnie jest w kwestii ludzkiej psychiki.

Więc nie chodzi o sam podbój nowego terenu?

To nie jest tak, że musimy kolonizować inną planetę, bo na tej już się dusimy. Ale ludzkość ma w genach podróżowanie. W momencie gdy w starej Europie był zastój, ludzie zaczęli podróżować i odkryli Nowy Ląd. Pierwsi pielgrzymi przybywający do Ameryki odkryli nowy świat i zaczęła się trochę nowa era. Mam wrażenie, że jako Ziemia znowu stanęliśmy i potrzebujemy celu. Wyprawa na Marsa mogłaby być takim celem przyświecającym wielu narodom. Choć wiem, że jest w tym trochę utopii.

Kto mógłby być takim marsjańskim pielgrzymem? Jacy ludzie mogliby tam polecieć jako pierwsi?

To musi być skład mieszany. Konieczne są osoby z wykształceniem technicznym, bo pierwsi koloniści muszą być w stanie operować skomplikowanymi urządzeniami. Musi być też astrobiolog, bo koloniści będą musieli zacząć wytwarzać tlen i hodować rośliny. Istotny jest też geolog. Taki skład wymieniany jest najczęściej, choć ja dodałbym jeszcze kogoś, kto zadbałby o ludzką duszę, może psycholog albo ksiądz? Ktoś, kto pomógłby poradzić sobie z samotnością. Kiedyś słyszałem też opinię, że powinien polecieć poeta, by koić duszę. No i oczywiście lekarz.

No właśnie - co z medycyną na Marsie?
Nie mamy dostatecznej wiedzy na temat tego, jak zachowa się tam ludzki organizm. I pierwsi koloniści podejmą ryzyko, że coś może im się stać, bo nie wiadomo, z jakimi chorobami przyjdzie im się zmierzyć. Ja na przykład powtarzam, że przed kolonizacją konieczne byłoby wyeliminowanie próchnicy. Bo kto będzie tam leczył zęby? Nie wiadomo też, jak wyglądałyby porody na Czerwonej Planecie. Marsjańska grawitacja to 38 procent tej ziemskiej i pytanie, czy będzie w stanie przyciągnąć noworodka. Ostatnio słyszałem wypowiedź lekarza z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który stwierdził, że po pewnym czasie przebywania ludzi na Marsie w ich układzie kostno-szkieletowym zajdą takie zmiany, że powrót na Ziemię nie będzie już możliwy.

Patrząc realnie - kiedy jest szansa na załogową misję?

Firma Mars One, która planuje pierwszy taki lot, zapowiada, że już za dziesięć lat. Chcą wysłać cztery osoby do czegoś na zasadzie reality show. Wszystko ma być transmitowane w telewizji i losy tej grupy mamy śledzić przez dziesięć lat. Bardzo im kibicujemy, a nawet jeżeli im się nie uda, to moim zdaniem jest to kwestia dwudziestu lat, gdy ktoś stanie na Marsie i będzie budował kolonie. Czytałem, że koszt wstępnej kolonizacji tej planety to półtora biliona dolarów. Czy to dużo? Nie sądzę. Zwłaszcza, że coraz więcej prywatnych inwestorów planuje taką misję.

Transmisja z Marsa na żywo w telewizji?
Nad tym też głowią się naukowcy. Bo opóźnienie to co najmniej kilkanaście minut. I pojawia się problem, jak na przykład rozmawiać? A nie ulega wątpliwości, że ci ludzie będą chcieli mieć kontakt z Ziemią. Na Księżycu było prościej, bo naszą planetę widać całkiem dobrze. Z Marsa widać maleńki punkcik, a to działa na psychikę.

Ile trwałby sam lot?
Szacowany czas to siedem miesięcy. Ale technologia silników jest ciągle doskonalona, więc do finalizacji lotu pewnie ulegnie skróceniu.

Istnieje wiele wariantów misji.
Robert Zubrin z Mars Society proponuje, aby najpierw skolonizować Księżyc i tam zbudować bazę do wysyłania statków na Marsa. Wtedy nie trzeba będzie pokonywać ziemskiej atmosfery. A przy koszcie budowy rakiet kosmicznych najwięcej pieniędzy pochłania paliwo potrzebne do pokonania silnego przyciągania ziemskiego. Inny zakłada, aby statki budować na orbicie i stamtąd je wysyłać. To brzmi jak science-fiction, aby na orbicie powstała stocznia, ale świat takich filmów nie jest kompletnie oderwany od rzeczywistości. W końcu na przykład pojęcie "czarna dziura" wzięło się z serialu Star Trek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska