Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Pobiła mnie żona. Wstydzę się tego, dlatego na policję nie pójdę"

Redakcja
Andrzej Banaś
Ten problem dotyczy całej Europy. We Francji rocznie 30 mężczyzn umiera na skutek pobicia przez kobiety, a ponad 110 tys. pada ofiarą przemocy. W Polsce jest podobnie. Tyle że - jak mówią policjanci - trudno dotrzeć do ofiar - pisze Agnieszka Jasińska.

Mariusz (38 lat) z siniakiem pod okiem po kryjomu uciekał z domu. Żona 54-letniego Adama z Tarnowa znęcała się nad mężem, a potem okaleczała się i wzywała policję, tłumacząc, że to ona została pobita w domu. 40-latka z Krakowa regularnie biła teściowa. Z tych trzech mężczyzn tylko jeden zgłosił się na policję. Inni się wstydzą. Bo przecież mężczyzna musi być twardzielem. Tak im wmówiono. Jednak policyjne statystyki mówią co innego: coraz więcej kobiet podnosi rękę na swoich partnerów.

Zapomniał zrobić zakupy
Pierwszy raz bolał najbardziej, choć kolejne były silniejsze. Po prostu zapomniał zrobić zakupy. Najpierw była karczemna awantura, a potem dostał w twarz. Nie oddał, bo przecież uderzyła go kobieta, żona. Potem były kolejne razy. Okładanie pięściami, rzucanie wszystkim, co wpadło pod rękę. On nie podnosił głosu. Nie chciał, żeby syn słuchał awantur. Ten koszmar trwał trzy lata.

Czytaj także: Mąż orał nią pole

- Komu miałbym o tym opowiedzieć? Kolegom z pracy? Przecież by mnie wyśmiali. Rodzicom? Już słyszę matkę, która mówi: co to za chłop, który da się pobić babie. Dlatego milczałem - opowiada 38-letni Mariusz z Nowego Sącza i prosi, żeby nie pokazywać jego twarzy.

Wreszcie Mariusz postanowił wyprowadzić się z domu. Kiedy powiedział o tym żonie, rzuciła w niego krzesłem. - Niewiele brakowało, żebym stracił oko. Na szczęście skończyło się na siniaku. Przyłożyłem lodem. Następnego dnia nie poszedłem do pracy. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do torby i uciekłem z domu - opowiada.

Mariusz jest w trakcie rozwodu z żoną. Walczy także przed sądem o to, by 8-letni syn zamieszkał z nim.
- Nigdy nikomu nie przyznałem się, dlaczego rozstaję się z żoną. Wstydzę się. Żona oczernia mnie w sądzie. Kłamie, opowiada, jakim byłem potworem. A ja milczę. Udowadniam, że byłem i jestem dobrym ojcem. Wierzę w sprawiedliwość - opowiada. Niestety, Mariusz nie jest wyjątkiem. Bardzo rzadko się zdarza, że pobici mężczyźni zgłaszają się na policję czy do prokuratury.

- Ludzie wedle stereotypów częściej wierzą kobietom, dlatego tak trudno udowodnić mężczyznom, że to oni są ofiarą przemocy. A takie przypadki niestety zdarzają się, i to coraz częściej - mówi Agnieszka Włoszczycka pracująca w Stowarzyszeniu na rzecz Przemocy w Rodzinie oraz w Fundacji "Akcja", która od lipca realizuje projekt poradnictwa dla mężczyzn doznających przemocy w rodzinie.

Mówiła, że to ona jest bita
Domowej przemocy nie wytrzymał 53-letni mężczyzna, nad którym znęcała się żona. Miał dość. Nie było łatwo, ale przełamał wstyd i poszedł na policję. Jego sprawa obecnie toczy się w prokuraturze.
53-latek opowiedział funkcjonariuszom ze szczegółami, co działo się u niego w domu. Żona znęcała się nad nim psychicznie od kilku lat.
- Mówił, że żona posądza go o kochankę i na tym tle wszczyna awantury. Wtedy wzywa policję i oczernia go przy funkcjonariuszach. Do tego czasami samookaleczała się, twierdząc, że to on zrobił - opowiada podinsp. Joanna Kącka. - Mężczyzna przyznał, że zdarzały się rękoczyny ze strony małżonki, ale nie robił obdukcji. Wszystko działo się w czterech ścianach. Nie było świadków i wcześniej nie zgłaszał nikomu tego problemu z poczucia wstydu.

Prokuratura poleciła wszcząć postępowanie w sprawie 53-latka. - Dochodzenie zakończyło się skierowaniem aktu oskarżenia przeciwko 49-letniej małżonce - mówi Kącka. - Kobieta została oskarżona o znęcania się fizyczne i psychiczne nad mężem - używanie słów wulgarnych, popychanie, opluwanie, naruszenie nietykalności cielesnej. Została przeprowadzona obdukcja, powołano biegłego sądowego.
Podinsp. Kącka dodaje, że nie tylko żony czy partnerki biją swoich mężczyzn. - Bywają też przypadki, gdzie pokrzywdzonymi są mężczyźni, ale oprawcą jest teściowa lub synowa - opowiada.

Kobiety podnoszą rękę
- Jeszcze kilka lat temu mężczyźni doświadczający przemocy byli wyśmiewani nawet w instytucjach pomocowych. Jednak ostatnio wiele się zmieniło. Wszyscy już wiemy, że mężczyźni bywają ofiarami przemocy - mówi Tomasz Bilicki z Centrum Służby Rodzinie. - Nikt nie zasługuje na przemoc, wszystkich boli tak samo.

Jeśli funkcjonariusze podczas interwencji domowych stwierdzą przemoc w rodzinie, uruchamiana zostaje procedura niebieskiej karty. W jej ramach dzielnicowi współpracują z przedstawicielami innych instytucji. Kartę wypełnia interweniujący funkcjonariusz na miejscu zdarzenia. Jest ona zapisem interwencji związanej z przemocą i może stanowić dowód w postępowaniu procesowym. Na podstawie tej karty funkcjonariusz ma obowiązek w ciągu 7 dni odwiedzić rodzinę, przeprowadzić wywiad środowiskowy i monitorować sytuację, przychodząc pod dany adres co najmniej raz w miesiącu. Nie ma możliwości wycofania ani zmiany informacji zawartych w karcie nawet na wniosek osoby pokrzywdzonej.
- Postępowanie karne, kiedy ofiarą jest mężczyzna, toczy się na takich samych zasadach procesowych jak w przypadku, kiedy ofiarą jest kobietą. Trzeba pamiętać, że przestępstwo to polega zarówno na fizycznym, jak i psychicznym znęcaniu. Nie musi oznaczać bicia - podkreśla podinspektor Kącka.

Jednak Andrzej Słoniawski, wiceprzewodniczący Inicjatywy Społecznej "Porozumienie Rawskie" broniącej praw ojców, podkreśla, że to tylko teoria i nie ma nic wspólnego z praktyką. - Oczywiście bity mężczyzna ma prawo zadzwonić na policję, a radiowóz musi do niego przyjechać. Jednak z doświadczenia wiem, że taka interwencja rzadko kończy się sporządzeniem niebieskiej karty. Często policjanci traktują takie pobicie jako nic nieznaczący incydent, zwykłą małżeńską sprzeczkę. To zniechęca do sięgnięcia po telefon w przypadku kolejnego pobicia - opowiada Słoniawski. - Niedawno pomagałem mieszkańcowi Częstochowy. Instytucje, do których zgłaszał się wcześniej, nie zrobiły nic, żeby mu pomóc.
Słoniawski zwraca jeszcze uwagę na to, że w Polsce brakuje noclegowni dla mężczyzn, którzy z powodu przemocy w rodzinie uciekają z domu. Często nie zabierają nic z sobą, czasami uciekają razem z malutkimi dziećmi.

Bez pomocy
- Dla kobiet, które uciekają z domu, jest około setki noclegowni, dla mężczyzn zaledwie siedem - podkreśla wiceprzewodniczący Porozumienia Rawskiego. - W tym roku pomagałem pobitemu znaleźć taki hostel. I znalazłem go dopiero w Warszawie. Nawet w stolicy nie było łatwo. Ubłagałem dyrektorkę ośrodka dla obcokrajowców i uciekinierów, żeby umieściła tam ojca z dwójką dzieci, którzy uciekli z domu. Trzeba zmienić przepisy. W naszej świadomości, w różnego rodzaju poradnikach to mężczyzna występuje w roli sprawcy. A to nie jest prawda. Poza tym mężczyzn bardzo mocno boli to, że są ofiarami. Boli nie tylko fizycznie, lecz także psychicznie. Znam przypadki, kiedy uderzony przez kobietę mężczyzna daje się sprowokować i oddaje. A to najczęściej obraca się przeciwko niemu, bo kobieta to wykorzystuje. Inni mężczyźni zamykają się w sobie. Wpadają w depresję, próbują się nawet targnąć na życie. Bez pomocy psychologa nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem.

Plują, kopią, wyzywają...
Agnieszka Włoszczycka z Fundacji "Akcja" przykłady pobitych mężczyzn wymienia jednym tchem: - Jeden z naszych podopiecznych jest w trakcie rozwodu, ale ciągle mieszka pod jednym dachem z żoną. Jest poniżany, pod jego adresem lecą wulgaryzmy, jest opluwany i kopany - opowiada. - Inny jest zastraszany przez żonę, popychany oraz ośmieszany. Kolejny mieszkający razem z teściową i żoną jest gnębiony poprzez nasyłanie na niego różnych osób, najczęściej mających już konflikt z prawem, oraz rozpowiadanie, że to on jest sprawcą przemocy i katem.

Włoszczycka podkreśla jednak, że wobec panów, którzy zgłaszają się do jej fundacji, zdecydowanie częściej dochodzi do przemocy psychicznej niż fizycznej. Ale ta wcale nie boli mniej. - Mężczyźni, tak jak kobiety, przede wszystkim powinni zacząć się przełamywać, czyli mówić o tym, co się dzieje, znajomym, sąsiadom, rodzinie, komukolwiek - zaznacza Włoszczycka. - W ten sposób zwiększają się szanse, że ktoś po wysłuchaniu pomoże, da wsparcie, zmotywuje do dalszego działania. Kolejny krok to zawiadomienie instytucji takich jak Niebieska Linia. Można anonimowo zadzwonić tam do telefonu zaufania i porozmawiać z psychologiem. On doradzi, w jaki sposób zacząć działać w tak trudnej sytuacji, od czego zacząć. Bardzo ważne jest też powiadomienie policji. W sytuacjach na gorąco, tzw. interwencyjnych, w trakcie awantur, gdy coś nam zagraża, w pierwszej kolejności trzeba dzwonić pod numer 997.
Zgadza się z tym Andrzej Słoniawski: - Trzeba dzwonić na policję, mówić głośno o problemie. Nawet jeśli nas zignorują, to jeśli będzie nas więcej, być może w końcu zrozumieją, jak bardzo boli, kiedy to kobieta bije.

Według badań przeprowadzonych przez CBOS, 9 proc. mężczyzn otwarcie przyznaje się, że było bitych przez partnerki.

Pokaż, kogo popierasz. Już dziś odda swój głos na burmistrza Zakopanego
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Pijany kierowca sam zadzwonił po policję
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na [a]http://szumowski.eu/

A może to Ciebie szukamy? Zostań miss internetu województwa małopolskiego
Zobacz co mają do powiedzenia krakowianom kandydaci na prezydenta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska