Bez odpowiedniego ekwipunku, bez ciepłych ubrań wybrali się na szczyt Rysów ojciec wraz z 13-letnią córką. Niefrasobliwa rodzinka z województwa kujawsko-pomorskiego swój cel osiągnęła, ale nie umiała już zejść. Utknęli wysoko. Dziewczynka stała jak sparaliżowana, bała się zrobić kolejny krok.
- Około godz. 16 dostaliśmy informację, że przebywają pod Rysami w miejscu, gdzie zaczynają się łańcuchy. W ich kierunku najpierw wyruszył ratownik stacjonujący w rejonie Morskiego Oka - mówi Krzysztof Długopolski, ratownik dyżurny TOPR. - W tym samym czasie na miejsce wysłaliśmy śmigłowiec.
Z powodu niskich chmur ratownicy nie byli w stanie dolecieć do turystów. Zostali więc opuszczeni na linach z pokładu helikoptera kilkaset metrów poniżej. Potem sprowadzili ojca z córką do miejsca, z którego turystów wciągnięto na pokład śmigłowca.
O godz. 17.05 akcja została zakończona. Turyści byli przemoczeni i bardzo zziębnięci.
Zdaniem Długopolskiego wykazali się dużym brakiem wiedzy. Mimo że w górach temperatura wynosiła ok. 7 stopni ojciec i jego córka byli w letnich ubraniach, nie mieli też żadnej ochrony od deszczu.